Zima 1885 roku, podkrakowska wieś. Młodziutka Franciszka rodzi swoje pierwsze dziecko. W porodzie towarzyszy jej przybrana matka, znana w okolicy akuszerka.
W tym samym czasie w pobliskim dworze również rodzi się dziecko. Franciszka zostaje zatrudniona jako jego mamka. Splot okoliczności sprawia, że zaczyna pomagać okolicznym kobietom w przyjściu na świat ich dzieci, a dzięki nieoczekiwanemu wsparciu zaczyna naukę w krakowskiej szkole położnych. Wraca z Krakowa do rodzinnej wsi bogatsza w wiedzę o rodzeniu, która boleśnie zderza się z wiejską rzeczywistością, biedną i zabobonną. Wciąga ją wir namiętności i wielkiej historii.
Akuszerki to inspirowana autentycznymi zapiskami prababki autorki monumentalna i porywająca opowieść o kobiecie, która obcowała z życiem i śmiercią, kochała i niosła pomoc o każdej porze dnia i nocy, także podczas wojennej zawieruchy.
Sabina Jakubowska od lat jako doula towarzyszy kobietom przy porodach. Z wykształcenia jest archeologiem. Fascynuje ją historia lokalna, której poświęciła też doktorat. Jej debiutancka powieść dla młodzieży otrzymała Nagrodę Główną w konkursie Promotorzy Debiutów. Akuszerki są jej pierwszą powieścią dla dorosłych czytelników.
Autor | Sabina Jakubowska |
Wydawnictwo | Grupa Wydawnicza Relacja |
Rok wydania | 2022 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 704 |
Format | 15.5 x 23.0 cm |
Numer ISBN | 978-83-66997-68-4 |
Kod paskowy (EAN) | 9788366997684 |
Data premiery | 2022.02.23 |
Data pojawienia się | 2022.01.12 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 479 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 100 szt. (realizacja jeszcze dzisiaj) |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | 2 szt. na miejscu |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | 2 szt. na miejscu |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | 1 szt. na miejscu |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | 2 szt. na miejscu |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | 1 szt. na miejscu |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | 2 szt. na miejscu |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | 1 szt. na miejscu |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Natura jest bezwzględna. Daje życie i je odbiera. Akuszerki od wieków wspierały kobiety walcząc o to, by narodziny dziecka były powodem do wesela, nie żałoby. By Łaskawość Śmierć przychodziła jak najrzadziej.
Nie sądziłam, że rozpoczynając lekturę „Akuszerek” przeniosę się wszystkimi zmysłami do małopolskiej wsi końca XIX i początku XX wieku i po wypełnionych emocjami trzech dniach nie będę chciała z niej wracać.
Niesamowicie oddany wiejski klimat z jego blaskami i cieniami, mądrość ludowa, z której można czerpać jak ze studni bez dna i cud narodzin w całym swym pięknie, ale i cierpieniu ujęły mnie do głębi. Ówczesne wydarzenia historyczne, wojny, zaraza, pożary, bieda i głód były często tragicznym tłem dla kolejnych pokoleń akuszerek i przyjmowanych przez nie na ten nieprzyjazny świat dzieci.
Od pierwszych stron, gdy towarzyszymy przy porodzie młodej Franciszce, uświadamiamy sobie jak trudne życie wiodły wówczas kobiety. Ile musiały znieść. Autorka posługując się niemal fotograficznym opisem rzeczywistości nie epatuje cierpieniem i tragedią, ale i nie stroni od dosłowności. Nazywa rzeczy po imieniu. Przemoc i śmierć. Brud i zabobony. Miłość i mądrość. Przeciwstawia teorii nauczanej w Szkole Położniczej w Krakowie realia, z jakimi akuszerka stykała się na co dzień. Bo teoria nigdy nie jest w stanie przygotować na to, co przyniesie życie.
Czy nic co ludzkie nie jest nam obce? Lektura tej powieści z pewnością przybliża cały proces porodu, pokazuje jak ewaluowały procedury z nim związane posługując się faktycznymi zapiskami akuszerki z tego okresu, notabene prababki autorki. Przede wszystkim jednak to historia, której nie sposób czytać bez olbrzymich emocji. Silne i nieidealne bohaterki, Franciszka Diabelcowa i Regina Perkowa, od pierwszych stron zdobyły moje serce i podziw. Płakałam i radowałam się wraz z nimi, ciesząc się jednak, że przyszło mi żyć ponad sto lat później?
Zimą 1885 roku po niezwykle ciężkim porodzie na świat przychodzi pierwsze upragnione dziecko Franciszki Diabelec. Kobieta akuszerską pracę ma bowiem we krwi, gdyż jej przybrana matka również trudni się tym fachem. Splotem przypadków, a może wcale nie, Franciszka również wchodzi na tę drogę.
"Akuszerki" są powieścią, która hipnotyzuje czytelnika już od pierwszych stron, od samego początku. Autorka w oparciu o zapiski swojej prababki z największą pieczołowitością, dbałością o detale i chirurgiczną precyzją rekonstruuje i rozjaśnia przed współczesnymi odbiorcami, z czym wiązał się zawód wiejskiej położnej, zwanej akuszerką. Tym samym opowieść ta jest swoistym hołdem złożonym w ich stronę, wyrazem szacunku i uznania dla ich ciężkiej, ale potrzebnej ludowi pracy.
Sabina Jakubowska otwiera nam oczy, jak w rzeczywistości wyglądało przyjmowanie porodów w XIX i XX wieku na polskiej prowincji. Niewyobrażalny ból, cierpienie, krew, pot i łzy - oto nieodłączne jego elementy. Do tego dochodzą fatalne warunki sanitarne, ponieważ większość rodzących znajdowała się w domu, we własnym łóżku, a czasami nawet poza obejściem. Po mistrzowsku opisany został przebieg porodu, a także "procedury" spełniane przez akuszerkę.
Podziwiam autorkę za ogrom pracy włożony w opisanie, szczegółowe zaznaczenie koligacji rodzinnych, sąsiedzkich, relacji między danymi rodzinami. Ogromnym plusem jest drzewo genealogiczne znajdujące się w książce, dzięki niemu mamy ułatwione rozpoznawanie kolejnych postaci, zrozumienie pokrewieństwa.
Od początku do końca Jakubowska nie pozwala sobie na żadne ubarwienia, zakłamania czy niedopowiedzenia. Ukazuje wszystko takie, jakim jest naprawdę, nie wygładza sztucznie nawet najbardziej zniesmaczających, obrzydzających aspektów. Autorka opowiada tę historię bez znieczulenia, a to się ceni!
Ważną rolę w "Akuszerkach" odgrywa, rzecz jasna, historia i wydarzenia znaczące dla historii kraju nad Wisłą. Chociaż można rzec, że życie w Jadownikach i pobliskim Brzesku toczy się w swoim własnym tempie, to pomiędzy wierszami nieustannie pobrzmiewają echa wielkich historycznych zwrotów. Wszystko to odwzorowane zostało bardzo starannie, z dokładnością, przedstawione nam zostają konsekwencje kolejnych zawirowań na arenie światowej i polskiej dla mieszkańców tej małopolskiej wioski.
Wspaniały jest warsztat pisarski Sabiny Jakubowskiej. Dzięki pięknemu, lecz jednocześnie wyrazistemu stylowi narracji jesteśmy w stanie zatracić się w fabule bez reszty; nie odkładać lektury przez długie godziny, ale chłonąć ją z fascynacją i zainspirowaniem. Niepowtarzalny klimat wprowadzają dialogi, w których użyta jest miejscowa gwara i zwroty.
Podsumowując, "Akuszerki" to książka, z jaką ciężko się rozstać choćby na chwilę, oczarowuje czytelnika, przyciąga do siebie wspaniale ukazaną historią. Pozwala również poznać położnicze metody i zwyczaje wiejskich akuszerek, które miały przecież ręce pełne roboty. Mogę śmiało stwierdzić, że powieść utkana przez Sabinę Jakubowską to literatura przez duże "L".
Myślę, że powinnam zacząć tę recenzję od wyrażenia podziwu dla autorki. Za to w jaki sposób na ponad 700 stronach zawarła obraz położnictwa przełomu XIX i XX wieku oraz za to jak niezwykle realistycznie odtworzyła historię XIX - wiecznej podkrakowskiej wsi, gdzie każdy dzień niósł ze sobą trud życia chłopstwa po zniesieniu pańszczyzny.
"Akuszerki" czytałam z nieskrywanym zachwytem, podziwiając klimat jaki stworzyła autorka. Podziwiałam jego autentyczność, wręcz idealne odwzorowanie języka tamtych czasów. Każda strona tej książki była dla mnie niebywałym doświadczeniem. Zżyłam się z Franciszką, ale również z każdą postacią kobiecą tej powieści, przeżywając razem z nimi ogrom emocji. Emocji, które dla mnie stanowiły jej fundament. Fundament radości z narodzin dziecka, wzruszenia, ale też smutku i niewypowiedzianego żalu po stracie małej istoty.
Tłem akcji jest tocząca się najpierw I, potem II wojna światowa aż do 1950 roku. Miałam okazję śledzić jak zmieniał się zawód akuszerki na przestrzeni tego czasu oraz to jak zmiany społeczne wpływały na życie kobiet, które uzyskały prawa wyborcze i miały odwagę walczyć o siebie, sprzeciwiając się systemowi.
Ta pełna zachwytu, niezwykle ambitna lektura ukazuje siłę kobiecości i to jest według mnie w niej najcenniejsze. To porywający, emocjonalny i niezwykły portret kobiety. Kobiety silnej i niezłomnej, która nosi w sobie piękno, ale niekiedy również nieopisany żal. To portret zachwycający, ale nieidealny. Nasycony czułością, ale nieprzesłodzony. Prawda, mądrość i dojrzałość biją z każdej strony tego dzieła. Polecam z całego serca każdej kobiecie. Myślę, że każda z nas odnajdzie w tej powieści cząstkę swojej duszy. A czas spędzony z nią będzie dla Was niebywałym doświadczeniem, tak jak dla mnie. To jedna z tych książek, które przeczytać trzeba.
Myślę, że powinnam zacząć tę recenzję od wyrażenia mojego podziwu dla autorki. Za to w jaki sposób na ponad 700 stronach zawarła obraz położnictwa przełomu XIX i XX wieku oraz za to jak niezwykle realistycznie odtworzyła historię XIX - wiecznej podkrakowskiej wsi, gdzie każdy dzień niósł ze sobą trud życia chłopstwa po zniesieniu pańszczyzny.
"Akuszerki" czytałam z nieskrywanym zachwytem, podziwiając klimat jaki stworzyła autorka. Podziwiałam jego autentyczność, wręcz idealne odwzorowanie języka tamtych czasów. Każda strona tej książki była dla mnie niebywałym doświadczeniem. Zżyłam się z Franciszką, ale również z każdą postacią kobiecą tej powieści, przeżywając razem z nimi ogrom emocji. Emocji, które dla mnie stanowiły jej fundament. Fundament radości z narodzin dziecka, wzruszenia, ale też smutku i niewypowiedzianego żalu po stracie małej istoty.
Tłem akcji jest tocząca się najpierw I, potem II wojna światowa aż do 1950 roku. Miałam okazję śledzić jak zmieniał się zawód akuszerki na przestrzeni tego czasu oraz to jak zmiany społeczne wpływały na życie kobiet, które uzyskały prawa wyborcze i miały odwagę walczyć o siebie, sprzeciwiając się systemowi.
Ta pełna zachwytu, niezwykle ambitna lektura ukazuje siłę kobiecości i to jest według mnie w niej najcenniejsze. To porywający, emocjonalny i niezwykły portret kobiety. Kobiety silnej i niezłomnej, która nosi w sobie piękno, ale niekiedy również nieopisany żal. To portret zachwycający, ale nieidealny. Nasycony czułością, ale nieprzesłodzony. Prawda, mądrość i dojrzałość biją z każdej strony tego dzieła. Polecam z całego serca każdej kobiecie. Myślę, że każda z nas odnajdzie w tej powieści cząstkę swojej duszy. A czas spędzony z nią będzie dla Was niebywałym doświadczeniem, tak jak dla mnie. To jedna z tych książek, które przeczytać trzeba.
Książka napisana i wydana z wielkim rozmachem. 700 stron wypełnionych historią, siłą kobiet i cudem narodzin. Opowieść o akuszerkach, które na przestrzeni lat, widziały wielokrotnie najintymniejsze momenty życia.
Nie jest to powieść łatwa, trochę że względu na gabaryt, bo musimy poświęcić jej więcej czasu, ale też tematyka nie jest z tych lekkich. Autorka na kanawie oryginalnych zapisków swojej babci, stworzyła realną i prawdziwą opowieść o trudach życia, wielkich uczuciach i zamkniętym społeczeństwie. Dużo tutaj autentyczności, począwszy od opisów aż po język używany przez bohaterów. Utrzymany został też specyficzny, duszny klimat małej wsi, który tylko pozornie może stwarzać sielski obrazek.
Autorka zręcznie operuje wydarzeniami, akcja, mimo że nie pędzi, jest dynamiczna, a my nie nudzimy się ani przez chwilę. Styl bardzo przyjemny, wciągający, sprawia, że chociaż stron jest sporo, to nie ma dłużyzn czy przestojów. Według mnie, książka ma też aspekt edukacyjny, bo możemy poznać zwyczaje i poglądy ludzi żyjących kilka pokoleń temu.
Dla mnie dodatkowym atrybutem tej powieści jest też miejsce akcji. Sama mieszkam w podkrakowskiej miejscowości, w nie tak dalekim sąsiedztwie.
Podsumowując, to historia warta poznania, warta każdej godziny spędzonej na czytaniu. Porywająca, wciągająca, na faktach. Mnie się ogromnie podobała.
Trzeba przyznać, że ta książka to też niebywały hołd złożony kobietom. Matkom, babkom, ciotkom, ale i tym, które swojego potomstwa nigdy nie mogły mieć. Nie jest to jednak historia na siłę gloryfikująca i umoralniająca. To prawdziwa, życiowa opowieść o niezłomności, ale i o tym, że życie jest nieprzewidywalne, a ludzka dusza może przyjąć tylko określoną porcję zła.
To poruszająca wszystkie czułe struny opowieść o życiu, śmierci, miłości, ale też złu.
Gdy książka wciąga swoją historią i nie chce puścić, a co więcej nawet nie daje o sobie zapomnieć, to znak że jest naprawdę dobra. Tak było i w tym wypadku. Widziałam zapowiedzi na Instagramie, jednak nie sądziłam, że będę miała okazję przeczytać „Akuszerki” i je nawet zrecenzować.
Od razu co rzuca się w oczy to przepiękna okładka. Delikatna, kobieca i subtelna. Tak po części określiłabym i samą powieść, ponieważ z drugiej strony jest bardzo rzeczywista, surowa i odzierająca z cukierkowości. Można powiedzieć samo życie.
Akcja powieści zaczyna się w drugiej połowie XIX wieku na podkrakowskiej wsi. Śledzimy losy młodej Franciszki, która zbiegiem okoliczności staje się, ta jak jej matka, akuszerką. W tej opowieści ukazane są losy kilku pokoleń akuszerek. To saga rodzinna, której nie da się zapomnieć. Kolejne pokolenia kobiet z rodziny Franciszki zostają akuszerkami, a w tle czytamy o najważniejszych wydarzeń dziejących się na świecie. Towarzyszymy rodzinie i jej nowym członkom podczas I wojny światowej, potem podczas II, aż do 1950 roku. Widzimy też jak zmieniał się zawód akuszerki, jak postęp wpływał na nowe podejścia do rodzenia i do traktowania kobiet w chwili porodu.
„Akuszerki” to niesamowita powieść. Początkowo zastanawiałam się ile zajmie mi przeczytanie prawie siedmiuset stron. Jednak obawy były niepotrzebne. Książkę czyta się bardzo dobrze. Język jest przepiękny. Wiele tu odniesień do folkloru i wierzeń ludzi mieszkających wtedy na wsi. Miejscami miałam wrażenie, że książka swoim klimatem przypomina „Chłopów” czy „Nad Niemnem”. Moim zdaniem to daje nam tylko wrażenie, że książka jest jeszcze lepsza.
Czytając „Akuszerki” przenosimy się w fascynujący świat. Bohaterowie są bardzo wyraziści. Nie chce się ich opuszczać. Ta książka porusza, wzbudza wiele emocji. Od szczęścia przy udanych narodzinach, po smutek przy tych nieudanych. W tej opowieści znajdzie się dosłownie każdą emocję, zupełnie tak jak w życiu.
„Akuszerki” to moje odkrycie w tym roku. Książka warta polecenia każdemu. Jeśli jeszcze nie mieliści szansy się z nią zapoznać, to jak najszybciej to zróbcie.