Ogrodniczki, rurki, rozszerzane, proste – różne fasony i we wszystkich odcieniach niebieskiego …dżinsy były obecne w życiu jedenastoletniej Michaliny nieomal od urodzenia. Zajmowały ważne miejsce nie tylko w szafie, ale przede wszystkim w sercu. Pojawiały się na urodziny, pierwszy dzień szkoły i inne specjalne okazje jako prezent od niesamowitej, pełnej życia i kochanej mamy.
Ale to nie jest książka o modzie.
Raczej o buncie i niezgodzie na nieodwracalne.
Michalina nie może uwierzyć, że świat jest taki niesprawiedliwy.
Z powodu tęsknoty i rozpaczy popełnia wiele błędów…
Dobrze opowiedziana historia.
Teresa Monika Rudzka, polonistka z wykształcenia, urodziła się we Wrocławiu. Od wielu lat mieszka w Lublinie i jest dziennikarką piszącą do kobiecych magazynów. Wcześniej pracowała jako bibliotekarka, agentka ubezpieczeniowa i sekretarka. Zadebiutowała w 2010 roku satyryczną powieścią środowiskową „Bibliotekarki”. Następnie ukazały się: „Singielka”(2011), „Kuzyneczki”(2013) oraz historia oparta na faktach „Zawsze będę Cię kochać”(2014). W marcu 2016 opublikowała powieść „Na karuzeli”.
Autor | Teresa Monika Rudzka |
Wydawnictwo | Poławiacze Pereł |
Rok wydania | 2017 |
Liczba stron | 95 |
Format | 13.5x24.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-937988-9-6 |
Kod paskowy (EAN) | 9788393798896 |
Data premiery | 2017.05.25 |
Data pojawienia się | 2017.05.25 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Nieodwracalność
Historii na temat śmierci powstało już wiele – ba, to motyw, który jest wałkowany od stuleci z każdej strony i w każdej możliwej odsłonie. Nic dziwnego, w końcu śmierć jest nam bliska – może nie spotykamy jej na każdym kroku, ale gdzieś w świadomości wiemy doskonale, że to nieuniknione, nieodwracalne i czeka każdego.
Zgadzamy się na takie rozwiązanie, bo przecież niektóre sprawy są po prostu z góry przesądzone, ale... właśnie, ale czasem zdarza się, że śmierć przychodzi wcześniej, niż by wypadało. Jak poradzić sobie z tym faktem, kiedy ma się jedenaście lat, a trzeba nauczyć się żyć bez jednej z najbliższych osób na świecie? Sprawa jest trudna, bo to nigdy nie jest proste.
Niezgoda na nieodwracalność przejawia się różnorako - każdy reaguje na właściwy sobie sposób, a że wszystkim jest niełatwo odnaleźć się w nowej sytuacji, mogą wyniknąć z tego pewne nieprzyjemne zdarzenia. Rodzina Michaliny musi poradzić sobie w tym trudnym okresie "po", resztkami siły woli walczą o każdy uśmiech, ale też powolutku – krok po kroku – starają się zacząć od nowa. No i niestety nie każdemu ta "nowość" pasuje.
Co znajdziecie między kartami? Opowieść o wielkiej miłości, smutku i próbie odbudowy świata, który wali się zbyt wcześnie.
Wartościowo
"Wszystkie dżinsy M." to wartościowa powieść – niedługa, ale w tej swojej zwięzłej formie zawiera potężny ładunek emocjonalny. Historia Michaliny wzrusza, a przy tym nasuwa pewne refleksje – czytelnik (w szczególności młody) z pewnością nie pozostanie obojętny wobec treści. Wydaje mi się, że wielu nastolatków znajdzie tu pocieszenie, a część dostrzeże w dziewczynce kawałeczek siebie i, być może, wyciągnie z jej historii jakieś wnioski dla siebie. Ta książka może by naprawdę pomocna.
Jeśli kocha się kogoś, powinno się pozwolić mu odejść.
Powiem Wam, że tytuł znaczy, który początkowo wydał mi się bardzo dziwny – z pewnością dość niecodzienny – znaczy bardzo wiele. Nie będę zdradzać, jak ważne są te dżinsy, ale musicie wiedzieć, że nie o ciuch tu chodzi – oj nie, banału nie będzie – a o coś zdecydowanie ważniejszego. Spodnie są tu symbolem miłości, ciepłym wspomnieniem i przejawem buntu.
"Wszystkie dżinsy M." to lektura, która dotyka trudnej tematyki, ale w prosty i przystępny dla młodego odbiorcy sposób. Uczy zrozumienia, wskazuje inne wyjścia i udowadnia, że z każdej (nawet tej beznadziejnej) sytuacji jest inne wyjście. Cieszy mnie, że wśród literatury młodzieżowej (czy nawet dla starszych dzieci) trafiają się takie wartościowe perełki. Oby więcej, bo własnie takich dobrych, skierowanych do młodszego czytelnika treści.
Teresę Monikę Rudzką znam od jak najlepszej strony z jej poprzednich książek, których adresatami byli dorośli, więc z dużym zaciekawieniem przyjęłam informację o napisaniu przez nią książki przewidzianej dla młodego czytelnika. A taką właśnie książką są „Wszystkie dżinsy M.” wydane przez bardzo obiecujące Wydawnictwo Poławiacze Pereł.
Przyznaję od razu, że zaskoczyła mnie ta nowa odsłona twórczości Teresy Moniki Rudzkiej. To autorka, która nie boi się używać ciętego języka i stroni od literackiego lukru, co udowodniła w swoich powieściach dla dorosłych. Tymczasem „Wszystkie dżinsy M.” to literacki koncert w zupełnie innej tonacji! Bohaterką historii jest jedenastoletnia Michasia, którą poznajemy w momencie stypy po pogrzebie jej mamy, Kateńki. Czy wyobrażacie sobie bardziej ponury scenariusz rozpoczęcia opowieści dla nastoletniego czytelnika? Wydawać by się mogło, że nic, tylko brać nogi za pas! Nic bardziej mylnego! Bo już to przyjęcie po pogrzebie ma w sobie coś z magii i kolorytu Nowego Orleanu i ogólnie amerykańskiego Południa, z jego celebrowaniem życia na pamiątkę tych, którzy zmarli. I tym kolorytem autorka kupiła mnie od pierwszego rozdziału!
Gorąco polecam Wam „Wszystkie dżinsy M.”, bez względu na wiek! Zapewniam, że również dorośli znajdą w tej opowieści coś dla siebie. Zwróćcie uwagę na dedykację: „Pamięci Żywenki, Żywii, Żywusi, Kasi Markiewicz, Ani Przybylskiej”. Ci, którzy znają dobrze twórczość Teresy Moniki Rudzkiej wiedzą, że pierwsza z wymienionych w tej dedykacji osób to jej jedyna córka, która zmarła na raka. Związane z tym przeżycia autorka opisała w poruszającej książce „Zawsze będę Cię kochać”. Nazwiska Kasi Markiewicz i Ani Przybylskiej są znane chyba wszystkim, bo cała Polska opłakiwała przegraną walkę z rakiem jednej i drugiej. Dlaczego zwracam Waszą uwagę na tę dedykację? Ponieważ, według mnie, ona jeszcze uwypukla przesłanie książki. Kateńka z „Wszystkich dżinsów M.” mogłaby stanąć w jednym szeregu z Żywenką, Kasią i Anią. Podobnie jak one, kochała życie i umiała je jeść łyżkami. I o tym jest właśnie ta książka. Nie tylko o żałobie i stracie, o nie! Książka Teresy Moniki Rudzkiej jest afirmacją życia! I dlatego gorąco ją Wam polecam! Już dawno przy czytaniu żadnej książki nie odczułam tak mocno, że warto żyć!
Miałam zaszczyt otrzymać najnowszy, jeszcze pachnący egzemplarz powieści mojej ulubionej pisarki. "Wszystkie dżinsy M." Przeczytałam ją w jeden dzień w pracy między parzeniem kawy a wysyłaniem pism. Nie mogłam się oderwać. Tytuł książki jak z magazynu mody. Nic bardziej mylnego. Powieść zaczyna się od stypy. Niby nic przyjemnego ale tutaj stypa to prawdziwa impreza, radosna, z dobrym jedzeniem i muzyką w modnym klubie należącym do ciotki głównej bohaterki, którą jest Michalina. Nastolatka po śmierci matki Kateńki (Kateńka - Mateńka - takie moje osobiste skojarzenie), przechodzi życiową przemianę. I to wcale nie na lepszą. Nie chcę zdradzać treści książki, napiszę jedynie, że mimo trudnego tematu jakim jest choroba nowotworowa, jej przeżywanie, cierpienie, nadzieja i śmierć, książka spowodowała u mnie uśmiech na twarzy. Autorka w nietypowy sposób przedstawia czytelnikowi problematykę przeżywania żałoby. W moim przypadku był to śmiech przez łzy. Powieść wzrusza i bawi. Skłania do głębokiej refleksji, czy śmierć zawsze musi oznaczać smutek i łzy? Czy nie można przejść przez żałobę łagodniej? Książka mnie wchłonęła na dobre. A bardzo trudno mi dogodzić literaturą. Jestem raczej wymagającą czytelniczką. Od autora oczekuję całkowitego porwania w swój świat. Tak było w tym przypadku. Teresa Monika Rudzka jest pisarką doskonałą. Na myśl o jej kolejnych powieściach zacieram ręce i niecierpliwie czekam. "Wszystkie dżinsy M." jest genialna. Polecam przeczytać ją i młodym i tym starszym. Nikt nie będzie zawiedziony.
Śmierć rodzica w młodym wieku to dla każdego dziecka koszmar, z którego nie sposób się obudzić. Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić tego, co musi czuć taki mały człowiek, gdy z dnia na dzień, odchodzi jedna z najważniejszych osób w jego życiu - mama bądź tata. Czy można przygotować swoje dziecko na odejście? Tego tematu postanowiła podjąć się pisarka znana mi dotychczas wyłącznie z książek dla dorosłych. Byłam więc bardzo ciekawa jej nowego wcielenia.
Teresa Monika Rudzka to urodzona we Wrocławiu, a mieszkająca w Lublinie, polonistka i dziennikarka, która pracowała również jako bibliotekarka, agentka ubezpieczeniowa i sekretarka. Obecnie, autorka realizuje swoją pasję dziennikarską, pisząc historie do różnych, babskich magazynów. W wolnym czasie przyjemność sprawia jej lektura dobrej książki i obejrzenie interesującego filmu. W 2010 r. zadebiutowała dobrze przyjętą powieścią pt. "Bibliotekarki".
Mama Michasi kupowała dziewczynce dżinsy na różne okazje. Teraz, gdy umarła, bohaterka nie potrafi pogodzić się z jej odejściem. Mama Kateńka była bowiem dla niej najlepszą przyjaciółką i również powierniczką. Zmiany, jakie ta śmierć wywołuje w rodzinie Michasi, wyzwalają w bohaterce falę buntu.
Wyobraźcie sobie stypę, na której żałobnicy bawią się przy muzyce, są ładnie ubrani i pamiętają o tym, aby cieszyć się życiem. Taką formę pogrzebu zażyczyła sobie wiecznie uśmiechnięta mama Michasi i taką imprezę zorganizowano. Po tym wstępie znajdującym się na pierwszych stronach książki, zaczęłam się od razu zastanawiać, czy spełnianie właśnie takich, ostatnich życzeń zmarłego, nie mija się z celem, bowiem pod płaszczem radości żałobników, znaleźć można smutek i żal za bliską osobą, która umarła. I dokładnie tak jest w przypadku głównej bohaterki "Wszystkich dżinsów M.", która starając się wypełnić wolę zmarłej matki, zatraca się w chowanym głęboko żalu oraz tęsknocie.
Losy Michasi to dobre studium tego, jakie zmiany w psychice dziecka powoduje śmierć bliskiej osoby. Bohaterka bowiem z grzecznej, ułożonej dziewczynki, staje się złodziejką, dokuczającą swoim przyjaciołom w szkole. Jej bunt przybiera samo nakręcającą się spiralę zła, która niszczy Michasię oraz ludzi wokół niej. Teresa Monika Rudzka bardzo realistycznie ukazała etapy takiego dość burzliwego radzenia sobie z żałobą. I chociaż nie jestem psychologiem to uważam, że matka wymuszając na córce niejako sposób radzenia sobie z jej śmiercią, zrobiła bohaterce wielką krzywdę, gdyż ta miała wielki problem z odegraniem swojej roli, a to spowodowało dalsze, daleko idące konsekwencje.
Dżinsy obecne w tytule i co za tym idzie, również w fabule utworu to symbol więzi córki z matką. Symbol swoistej normalności, która przez śmierć Kateńki, została zachwiana. Przyznam szczerze, że ciekawa byłam, kiedy Michasia zgodzi się na to, by dżinsy kupił jej ktoś inny, co oznaczałoby pogodzenie się z losem i otwarcie na świat.
"Wszystkie dżinsy M." to książka skierowana do czytelnika w każdym wieku. Wywołuje wiele emocji i refleksji w temacie przeżywania żałoby i nieuchronnej śmierci, a oryginalne wydanie książki w postaci niestandardowego formatu oraz trafionej grafiki, zachęcają do lektury.