Najnowszy tom mieszkającego w Kopenhadze poety, dramaturga i malarza skupia się na śmiesznostkach i wykolejeniach międzyludzkiej komunikacji, na „byciu w kontakcie”, które najczęściej zakrawa na absurd. Wiersze z „Ra” nie rezygnują jednak z awangardowych ambicji, wciąż chętnie konfrontują czytelników z logiką lustrzanego labiryntu (choć może nie abstrakcyjnych afektywnych plam), jednak dzieje się to z zachowaniem spójności narracyjnej poetyckich inscenizacji oraz schludności, a niekiedy wręcz klasyczności form użytych w innych tekstach. Z kolei klarowne, medytacyjne i spięte koaniczną puentą przypowieści Wróblewskiego zbliżają jego poezję do estetyk Dalekiego Wschodu, a przywołanie boga Słońca zachęca do czytania niektórych utworów jak zapisanych w kolumnie egipskich hieroglifów. Czyli nie labirynt, ale piramida? Tytułowe krwiożercze zawołanie „Ra!” zachęca do wejścia.
Tom poezji Grzegorza Wróblewskiego, mieszkającego na stałe w Danii autora wielu książek poetyckich, prozatorskich, dramatów i esejów, artysty wizualnego, tłumaczonego na kilkanaście języków.
Letnie rytuały są wyborem czterdziestu lat pracy poetyckiej Grzegorza Wróblewskiego. Już jako młody twórca dwukrotnie został wyróżniony Konkursie na Brulion Poetycki. Utwory prezentowane w niniejszym zbiorze były drukowane w najbardziej prestiżowych pismach i wydawnictwach, m.in. w „brulionie”, paryskiej „Kulturze”, „Bibliotece Narodowej”, nieistniających już, ale legendarnych „Kartce” i „Lampie”. Wiele z nich zostało tłumaczone na kilkanaście języków. Letnie rytuały to rejestr ze światów, sytuacji kosmicznych stołecznego Dolnego Mokotowa, a następnie z jego „bazy”, na wyspie Zelandii w Kopenhadze, a także z Nowego Jorku, Londynu, Kioto, gdzie Wróblewski często przebywał i tam prowadził swój poetycki „dziennik życia”. Dziennik o losie (nie zawsze optymalnym) człowieka na Ziemi. Na obrzeżach Drogi Mlecznej. To wiersze o przeznaczeniu, naszym losie i duchowych peregrynacjach autora.
Nowa Kolonia (Den Ny Koloni) to najnowsza książka Grzegorza Wróblewskiego, polskiego pisarza mieszkającego w Danii. Można ją określić jako powieść eksperymentalną w formie dialogu. Wróblewski jest niewątpliwie spadkobiercą ciemnej, egzystencjalnej twórczości Becketta i Kafki. A jednak książka ta nie przypomina niczego, z czym do tej pory mogliśmy mieć do czynienia. Dość szybko czujemy się zaniepokojeni tajemniczym rozwojem akcji i zadajemy pytania, które w trakcie lektury okazują się transpozycją najważniejszych, podstawowych egzystencjalnych pytań.
Jak pisze w posłowiu Jakub Skurtys: „Wróblewski wykorzystuje Mahabharatę, ze wszystkimi jej epickimi tropami przenikania się planu boskiego i ludzkiego, bitew i podbojów, kosmogonii na skalę wszechświata i cyklu wegetatywnego w ziemskiej mikroskali, tego, co ogólne, i tego, co konkretne, żeby opowiedzieć „zewnętrznym okiem” iście międzyplanetarną odyseję […] Jest to zatem opowieść uniwersalna, na tyle nośna, że jej fragmenty i echa znajdziemy w różnorakich cywilizacjach, od starożytnego Egiptu i Mezopotamii, przez mitologię afrykańską, aż po upadłe kultury indiańskie Ameryki Południowej. Wystarczy połączyć ten potężny nurt pseudoarcheologii i wymyślnych spiskowych teorii w stylu celebryckiego następcy Indiany Jonesa z afrofuturystycznymi wizjami Sun Ra i bitami rodem z Jamajki, a otrzymamy antyepos całkiem alternatywny wobec europejskiej tradycji homeryckiej i judeochrześcijańskiego korzenia".
Wróblewskiemu wiersze wychodzą już ze wszystkiego, a pozorna nonszalancja, z jaką traktuje język, jest w istocie pochodną doskonałej ręki, którą wyrobiły setki wcześniejszych tekstów. "Otwartym" miejscom w "Runach" bliżej jednak do opartych na "I Ching" praktyk Cage'a niż do taszystowskich gestów. Co my tu bowiem mamy? Zdanie do zdania, wariacja, powtórzenie, znowu zdanie do zdania, jak runa do runy. Wróżenie z języka? Co mówi do nas poprzez język? Najluźniejsza, może i najbardziej osobista książka Wróblewskiego od dawna, dziwnie mroczna i jasna zarazem. Rafał Wawrzyńczyk
„Zagęszczone obrazowanie tych wierszy, telegraficzna (może należałoby dziś powiedzieć: esemesowa) zwartość i szybkość przekazu pozwala na precyzyjne, pozbawione zbędnych dopowiedzeń zdefiniowanie współczesności, jak w wierszu Niedługo wyruszymy: „radosny/ koniec antyku postpost/ i epoki lodowcowej// i kwantów”. Nie brak tu wskazania „światów równoległych”, które co chwila otwierają swe okna w narracjach poszczególnych wierszy. Nie brak też aforystycznych – nasyconych ironią – podsumowań: „Skończyłem wśród rogatych owadów./ Absolut zawsze był blisko” – trochę to szatański pomysł, lecz w tej poezji każde słowo jest na właściwym miejscu i pewne jest swego znaczenia, zaś logika wywodu podlega własnym zasadom, z których pierwsza powiada: tak chcę”. – Leszek Szaruga, Sposób przetwarzania danych
Książka z serii Jeden Esej. Seria Jeden Esej prezentuje teksty współczesnych twórców, historyków, badaczy kultury. Jest głosem ludzi niepokornych, gotowych podważać utrwalone narracje i skostniałe schematy poznawcze. Książka z tej serii stanowi gest otwarcia, zaciekawienia drugim człowiekiem. Fragment: " Poezja jest wilgotna i sucha. Będzie się nieustannie rozwijać i podupadać, ulegać modom, przeciwstawiać i topornie podlizywać fuckerskim reżimom, wchłaniać i wykorzystywać technologiczne gadżety, dystansować od nich. Walczyć o Amazonię, by po chwili ja pacyfikować. Opowiadać o miłości, kotach i płciowych narządach. Będzie się izolować albo wpychać na festiwale rockowe w Roskilde. Powstawać na czerpanym papierze i ekranach laptopów. Pełzać lub podskakiwać w czasach opresji, odwilży, biedy i dobrobytu. Poezja to graffiti i salon. Graffiti w salonie, a salon w saloonie. Liryka funeralna lub agitacyjno - polityczna nie muszą koniecznie mieć monumentalnego brzmienia. Tusz nie ma wyjściowo żadnej przewagi nad klawiaturą..."
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro