A gdyby to nastolatki miały ocenić nas? Jeśli macie się za najlepszych rodziców na świecie, to zapnijcie pasy. Zdziwicie się, jak wiele grzeszków, o które posądzacie swoje dorastające pociechy, można przypisać wam samym. Zakazujemy dzieciom tego, na co sami sobie pozwalamy. Nastolatki nie znoszą podwójnych standardów. Nie są już wpatrzone w swych rodziców – po prostu się na nas poznały. Już potrafią nas właściwie ocenić i zbuntować się przeciw niesprawiedliwości. Wspaniałą i kochającą rodzinę, wasze wyjątkowe więzi z dziećmi budowaliście latami. Przerabialiście wszelkie małe i duże konflikty, zwyczajowe potyczki i sposoby na oddalanie się od siebie. Tak czy inaczej jesteście na ostatniej prostej. Ale to nie koniec. Ani nadzieja na odbudowę, ani ryzyko zerwania relacji nigdy nie były tak blisko jak teraz. Wybierajcie!
Początki są piękne. On wspaniały, ona cudowna. Myszka, misio, dzióbek, żabka. Świata poza sobą nie widzą, a wspólna przyszłość rysuje się wspaniale. Co mogłoby pójść nie tak, skoro jestem w związku z tak niezwykłą osobą? Wszystko, co na etapie zauroczenia wydaje się rozczulające, szybko zaczyna drażnić. Irytować. Przeszkadzać. Doprowadzać do szaleństwa. Takiego z awanturą, pretensjami, krzykami, a nawet obrzucaniem się wyzwiskami. W tego typu sytuacjach można oczywiście okopać się na swoim stanowisku w myśl zasady "moje jest mojsze" i toczyć z partnerem zajadłe wojny. Można, tylko dokąd to doprowadzi? Czy nie lepiej byłoby wyjść drugiej stronie naprzeciw i ustalić, które z codziennych rytuałów, charakterystycznych zachowań i ulubionych sposobów spędzania wolnego czasu są dla obojga akceptowalne? Warto umówić się, co jest do przyjęcia, a co absolutnie nie. To nie będzie łatwe ani szybkie. Jednak, o ile obie strony zechcą, jest duża szansa, by wspólna praca nad związkiem zakończyła się sukcesem. Tego, jak to zrobić, dowiesz się z książki "Pięknie odmienni. Jak uwolnić związek od codziennych sprzeczek i nieporozumień". Chciałybyśmy, żeby ta książka stała się inspiracją do odświeżenia Twojego związku i wzbudzenia na nowo fascynacji partnerem. Zachęcamy do czytania jej we dwoje, tak by wspólna lektura stała się zalążkiem bliskiej i szczerej rozmowy. Monika Janiszewska & Katarzyna Kucenwicz - autorki
Stare, mądre przysłowie mówi: małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot. I choć pewnie kilka lat temu, gdy Wasza pociecha boleśnie ząbkowała, burzliwie przechodziła bunt dwulatka, a potem z płaczem wędrowała do przedszkola, by co chwilę wracać z niego a to z katarem, a to z gorączką, powtarzaliście sobie: jeszcze chwileczka, jeszcze momencik, jeszcze tydzień, miesiąc, rok i wyjdziemy na prostą. Dziecko urośnie, nabierze odporności i mądrości, pójdzie do szkoły, a potem wreszcie będzie przepięknie i bezproblemowo! Nic bardziej mylnego. Wychowanie dzieci to niekończące się pasmo zaskoczeń, szczodrze okraszane coraz to nowszymi sytuacjami kryzysowymi, którym my, rodzice, musimy dzielnie stawiać czoła. Dopóki dziecko pozostaje pod opieką najbliższych i pani przedszkolanki, jest o tyle łatwiej, że mamy z nim praktycznie stały kontakt. Urywa się on wraz z przekroczeniem progu szkoły i otrzymaniem pierwszego własnego telefonu komórkowego z dostępem do internetu. Dziecko zaczyna zamykać drzwi do swojego pokoju, nawiązuje relacje, do których nas nie dopuszcza, z coraz mniejszą chęcią wykonuje nasze polecenia. Jak reagować? Krytykanctwem, wyśmiewaniem i zawstydzaniem można jedynie pogłębić przepaść między światem dziecka i rodziców. By ją choć częściowo zasypać, trzeba pozostać blisko, być zawsze gotowym do wysłuchania, zrozumienia i wczucia się w sytuację rosnącego człowieka.
Początki są piękne. On wspaniały, ona cudowna. Myszka, misio, dzióbek, żabka. Świata poza sobą nie widzą, a wspólna przyszłość rysuje się wspaniale. Co mogłoby pójść nie tak, skoro jestem w związku z tak niezwykłą osobą? Wszystko, co na etapie zauroczenia wydaje się rozczulające, szybko zaczyna drażnić. Irytować. Przeszkadzać. Doprowadzać do szaleństwa. Takiego z awanturą, pretensjami, krzykami, a nawet obrzucaniem się wyzwiskami.
Mamo, tato, ja rosnę! Im starsze, tym (nie)grzeczniejsze, czyli witamy całkiem nowe kłopoty.(Nie)grzeczne dzieci wychodzą z domu, czyli jak radzić sobie z utratą kontroli. Rodzice spadają z piedestału, czyli rówieśnicy rządzą Stare, mądre przysłowie mówi: małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot. I choć pewnie kilka lat temu, gdy Wasza pociecha boleśnie ząbkowała, burzliwie przechodziła bunt dwulatka, a potem z płaczem wędrowała do przedszkola, by co chwilę wracać z niego a to z katarem, a to z gorączką, powtarzaliście sobie: jeszcze chwileczka, jeszcze momencik, jeszcze tydzień, miesiąc, rok i wyjdziemy na prostą. Dziecko urośnie, nabierze odporności i mądrości, pójdzie do szkoły, a potem wreszcie będzie przepięknie i bezproblemowo!Nic bardziej mylnego.Wychowanie dzieci to niekończące się pasmo zaskoczeń, szczodrze okraszane coraz to nowszymi sytuacjami kryzysowymi, którym my, rodzice, musimy dzielnie stawiać czoła. Dopóki dziecko pozostaje pod opieką najbliższych i pani przedszkolanki, jest o tyle łatwiej, że mamy z nim praktycznie stały kontakt. Urywa się on wraz z przekroczeniem progu szkoły i otrzymaniem pierwszego własnego telefonu komórkowego z dostępem do internetu. Dziecko zaczyna zamykać drzwi do swojego pokoju, nawiązuje relacje, do których nas nie dopuszcza, z coraz mniejszą chęcią wykonuje nasze polecenia. Jak reagować? Krytykanctwem, wyśmiewaniem i zawstydzaniem można jedynie pogłębić przepaść między światem dziecka i rodziców. By ją choć częściowo zasypać, trzeba pozostać blisko, być zawsze gotowym do wysłuchania, zrozumienia i wczucia się w sytuację rosnącego człowieka.Poczytaj:Dlaczego jest ciągle pod górę, mimo że potomek (teoretycznie) doroślejeO "niegrzeczności" widzianej oczami rodziców i dzieckaJak skutecznie wspomóc szkolniaka w jego zmartwieniach, smutkach i kłopotach
Zna to każdy rodzic kilkulatka. Wystarczy fragment rozmowy dorosłych czy wiadomości w radiu i już się pojawiają. Trudne pytania. Całkiem niedziecięca z pozoru chęć rozmowy na tematy, które wydają się nam zupełnie nieodpowiednie dla kilkulatka. O śmierć, chorobę, przyczyny, dla których na świecie istnieje zło, albo o seks. Często ciężko jest na takie pytania odpowiedzieć. Minuty mijają, malec czeka z rozdziawioną buzią, a rodzic panikuje, bo jak to tak – rozmawiać z maluchem o takich rzeczach? Gdzie znaleźć odpowiednie słowa? Jak zaspokoić dziecięcą ciekawość i równocześnie nie zszokować, nie wystraszyć młodego człowieka? A może skłamać albo po prostu skierować uwagę pociechy na coś innego?
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro