Esej o współczesnym świecie, blaskach i cieniach demokracji, zagrożeniach dla kultury i zaletach rewolucji w ujęciu historyka idei i filozofa polityki. „Zastanawiałem się długo nad tytułem tego eseju. Najbliższe było mi sformułowanie «to the happy few», czyli dedykacja Stendhala zamieszczona na końcu Czerwonego i czarnego (...). Chodziło mi o tych, zapewne niezbyt licznych w skali świata zachodniego, którzy nie chcą ulec marazmowi, do którego nas skłania stan rzeczy. Stan nie tej lub owej rzeczy, lecz wszystkich rzeczy (...). Happy few to swego rodzaju elita czy też raczej grupa wyróżniająca się szczególnymi cechami, a przede wszystkim: bezinteresownym podejściem do kultury, odwagą w stawianiu pytań i przekonaniem, że o to, co nasze, bez czego nas by nie było, co stanowi o naszej formie życia – trzeba walczyć do ostatniej kropli krwi (częściej atramentu). Nie jest to elita, bo ludzi tych nie łączy ani pozycja społeczna, ani poglądy polityczne, ani konkretna wizja niezbędnych przemian. Nie staną na barykadach, chyba że będzie trzeba razem z innymi, i nie podejmą odpowiedzialności politycznej za ojczyznę, kraj czy świat, jeżeli ta odpowiedzialność wymagałaby konkretnych i skutecznych działań. Nie bardzo się do tego nadają i nie tak powinni być przez innych wykorzystani. Pośród happy few są wielcy pisarze i ludzie, którzy nie napisali i nie powiedzieli ani jednego stosownego słowa. Znani i nieznani. Podziwiani i lekceważeni. Łączy ich (nas) wszystkich troska o własny interes, a ten interes to przyjemność płynąca z udziału w świecie, jaki cenimy, łączy ich także troska o losy tego świata. Mamy poczucie, że pojawiły się nowe zagrożenia, zagrożenia przede wszystkim wewnętrzne, i jakoś chcemy w tej sytuacji zareagować. Jakoś – czyli nie wiemy jak i sposobów poszukujemy. Nie mamy najmniejszej pretensji do tych, którzy albo nie dostrzegają naszego świata, albo nie dostrzegają zagrożenia, albo nie chcą na nie reagować. Niech idą swoją drogą, o ile tylko nam pozwolą iść naszą. «To the happy few» oznacza zatem – nielicznym zgromadzonym w tym nieco sekretnym towarzystwie. Nikogo nie zachęcam i nikomu nie odmawiam prawa członkostwa. Proszę tylko o dwie godziny lektury i ja już będę szczęśliwy”. Fragment Wstępu
Geniusz w polityce to sprawa tajemnicza. Żeby choć nieco ją wyjaśnić, profesor Marcin Król opisuje największe dokonania najwybitniejszych polityków nowożytności: kardynała Richelieu, Bismarcka, Churchilla i de Gaullea. I tych czterech polityków uznaje za naprawdę wielkich władców Europy. Soczyście opisane sylwetki z wielką historią w tle.
Gorzki obrachunek wielkiego intelektualisty z 25 latami polskiej demokracji. Marcin Król wraca do pierwszych lat po 1989 roku, aby uznać, że wszystko można było zrobić lepiej. Nie trochę lepiej, lecz dużo lepiej. "Byliśmy głupi" - pisze Król. Zaślepieni, niedoświadczeni, niewrażliwi. I dodaje: - Nasz brak rozsądku i rozeznania był powodem tego, że zamiast budować państwo opiekuńcze, uznaliśmy, że wolność sama wygra. Nie myślę o państwie opiekuńczym starego typu, ale o tym, by ludziom pomóc w okresie przejściowym. By zbudować fundamenty nowego kapitalizmu demokratycznego i opiekuńczego. Wybrano jednak model wolnorynkowego społeczeństwa, w którym każdy miał sobie sam poradzić. Nie rozumieliśmy, z jaką zniszczoną tkanką społeczną mamy do czynienia. Wolnością żyły setki tysięcy, a w niedostatku były miliony.
„Kościół nie będzie istniał, dopóki nie spróbuje odpowiedzieć na pytanie o źródła Zagłady”, pisze Marcin Król w eseju Pakuję walizkę. Esej oraz zawarty także w tym tomie dziennik z czasu pandemii okazały się nieoczekiwanie ostatnimi tekstami filozofa – stanowią świadectwo nie tylko jego wyjątkowej zdolności do żywego myślenia, ale też podjęcia głębokiego z o b o w i ą z a n i a do owego myślenia. Myślenie, uczy nas Marcin Król, jest imperatywem moralnym: trzeba nieustannie zadawać sobie najważniejsze pytania o prawdę, o sens, o źródła zła. Teksty zawarte w tym tomie są testamentem życia w odpowiedzialności. Marci Shore
Książka Marcina Króla to klasyczna pozycja z zakresu historii myśli politycznej, która do lat nie schodzi sylabusów kierunków humanistycznych. Wybitny polski historyk idei i filozof polityki sięga po najważniejszych nowożytnych myślicieli politycznych (od Machiavellego do Arendt), by dowiedzieć się od nich, czym jest demokracja i jak możemy rozumieć wolność. Klarowny styl autora pozwala z łatwością zrozumieć skomplikowane często spory teoretyków polityki. Wznowiona po 20 latach od pierwszego wydania, zmieniona i uzupełniona na potrzeby nowej edycji książka nie tylko zyskuje w dzisiejszej Polsce nową aktualność, ale wpisuje się w zestaw lektur obowiązkowych świadomego obywatela. „Demokracja, jej rozwój i potężny tryumf w czasach nowożytnych nie były rezultatem arbitralnego wyboru systemu politycznego, lecz walki o wolność jednostki. Wszelako wolność, jak większość pojęć z zakresu myśli politycznej, ma tak wiele znaczeń, że bardzo trudno jest o niej mówić bez posługiwania się przymiotnikami dookreślającymi jej sens. I właśnie treść tej wartości, jej interpretacja i realizacja były i są, obok demokracji, drugim najważniejszym problemem myśli politycznej”. – fragment wstępu Marcin Król (1944) – filozof polityki i historyk idei, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, publicysta.
Monografia naukowa Komunikacja w gospodarce XXI wieku. Coaching – Transport – Bezpieczeństwo, Waldemar Jagodziński, Marcin Król, Anna Nurzyńska
Demokracja przyszłości musi polegać na wiedzy, bystrości, inteligencji, roztropności i wielu cechach, których nam nie brakuje, ale które zostały zepchnięte do kąta przez szatański sojusz mas z idiotami u władzy. – Trudno o mądrzejsze, ciekawsze i konkretniejsze lekcje demokracji bez zbędnego teoretyzowania i niezrozumiałych słów, dosłownie dla każdego, od tych dwudziestu pięciu felietonów. Co jeżeli nie demokracja? – pyta w ostatnim z tekstów Marcin Król. – Rozsądek nakazuje zadbać tylko o to, by ustrój, jaki powstanie, kiedy skończy się bajka, był w miarę znośny. Reszta jest nie do wykonania. A może jednak coś możemy dla przyszłości demokracji zrobić? Możemy! Przede wszystkim za sprawą tej niewielkiej książeczki możemy nabyć wielkiej wiedzy i pewności, czym demokracja może być, czym bywała i czym obecnie jest, i dlaczego tak bardzo warto o nią zadbać, bo nigdzie nie jest powiedziane, że będzie trwała wiecznie. Od tego i tylko od tego w ogóle można zacząć. Inaczej nie dowiemy się, co jest prawdą, co fałszem, co stereotypem do obalenia, a co w ogóle mitem.
Polityczna i intelektualna sytuacja konserwatystów polskich i europejskich uległa po I wojnie światowej zasadniczej zmianie. Politycznie przestali oni istnieć. Silne już na przełomie XIX i XX wieku wrogie konserwatyzmowi tendencje – z jednej strony nacjonalizm, z drugiej socjalizm – uległy wzmocnieniu. Konserwatyzmowi programowo przeciwstawiały się nie tylko obie te ideologie – także sama zasada działania nowoczesnych i masowych partii politycznych była dla konserwatystów niemożliwa do przyjęcia i zastosowania. Po II wojnie światowej demokracja nie zapomniała jednak całkiem o dorobku konserwatywnej myśli politycznej. Zarówno na Zachodzie, jak i w Polsce polityka i myśl polityczna wciąż sięgają do tej tradycji, choć wydaje się, że współcześni konserwatyści są tylko filozofami, nie zaś politykami. Konserwatywna refleksja stanowi znakomite narzędzie krytyki niedomagań demokracji, a kto wie, czy nie mogłaby stać się także zaczątkiem jej odnowy.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro