Przedstawiamy już trzecią książkę Roberta Pucka, mieszkającego z dala od cywilizacji, za to blisko stworzeń, których żyjąc w mieście, nie widzimy lub nie chcemy widzieć. I jak to z tym autorem bywa, ćmy i motyle stają tylko punktem wyjścia do erudycyjnych opowieści.
Nie wszystkie znaki dają się odczytać i zrozumieć ? zwłaszcza te przynoszone przez myszy, koty, jeże, ćmy i opadające płatki kwiatów. No i przez inne okruchy rzeczywistości. Już samo zauważenie tych znaków jest dużą sztuką. Można się tylko domyślać, że wymaga ona osobliwego skupienia i bolesnej czasem samotności w chatce z pękniętą szybką. Robert je zauważa. Więcej nawet ? idąc tropem dawnych poetów Dalekiego Wschodu, nauczył się je zapisywać. Dzięki temu czytelnicy jego tanek stają przed szansą, by dociekać ich znaczenia na własną rękę.
Pomimo tytułu w książce Roberta Pucka chodzi nie tylko o zwierzęta, lecz jak chciał Umberto Eco o obietnicę objawienia niepokojących, ale i oświecających prawd". Ten osobisty bestiariusz bierze za punkt wyjścia krokodyle, ćmy, słonie czy wilki, by opowiadać o sprawach najbardziej uniwersalnych: miłości, cierpieniu, pragnieniu i śmierci. Robert Pucek sięga do twórczości największych pisarzy, poetów i filozofów, szukając drogi między myślą Zachodu i Wschodu. A nasi bracia mniejsi stają się księgą, w której zapisana zostaje kondycja ludzka.
„To są brzydkie opowieści. Pan Robert wygrzebał je od złuszczonym naskórkiem świata, na dnie butelki i w innych miejscach, w które rzadko się zagląda, i podzielił się nimi, aby było nam nieprzyjemnie. Jako uczestniczący kronikarz pozbierał połamane historie i przetrącone życia, oddając sprawiedliwość tym, których w mniej wyrozumiałych oczach spotkałoby tylko wzruszenie ramion i rzucone krótko: patologia. Ukazuje je przy tym w sposób wyzbyty poczucia wyższości i moralizatorstwa. Panarobertowa Wieś Cudów nie pasuje do wyobrażeń o tym, jak powinna wyglądać polska prowincja. W ogóle do niczego nie pasuje i w nosie ma, co ktoś sobie o niej pomyśli, i dlatego jest niepokojąco prawdziwa. Nie może być inaczej - wszak Wieś Cudów naprawdę istniała, a być może istnieje po dziś dzień.” – Radek Rak, pisarz
Autor mówi, że napisał Zastrzał albo trochę, żeby pożegnać się z przyjaciółmi i znajomymi, z których zdecydowana większość pożegnała się już z tym światem. Stąd w tej książce czułość. Z kolei elementy brutalne to tylko okruchy sprawiedliwości, na jaką zasługuje każda rzeczywistość. I tak z tych kart wyłania się „kraina świętości i cynizmu, cudzołóstw i miłości, komizmu i łez, zbrodni, kary i bezkarności oraz rozmaitych uzależnień”. „Brutalna i realistyczna, ponura i zabawna opowiastka etnograficzna z życia sfer niższych. Kto nie przeczyta, ten nie pozna Polski; kto zna Polskę, nie będzie się niczemu dziwił. Może” – Magdalena Środa. „Lubię prozę Roberta. Jest bardzo ludzka, pozwala odetchnąć, polubić jego bohaterów, pomyśleć, że nie jest jeszcze tak źle na świecie, gdy ktoś jest tak czuły, a zarazem tak uczciwy wobec rzeczywistości jak Robert. Przynosi ulgę, szczególnie w tych wkurwiających czasach” – Ziemowit Szczerek.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro