O co zapytałbyś Boga, gdybyś mógł z Nim porozmawiać?
Huk, błysk. Chwilę potem gorąca fala powietrza, która podrzuca w niebo nawet najcięższe przedmioty. Augustin niewiele pamięta z momentu wybuchu. Widział sprawcę, to pewne. Ale kim była postać, która mu towarzyszyła? Tego Augustin nie jest pewien i nikomu nie chce o tym mówić. Od dziecka ukrywa swój dar. Widzi więcej. Widzi tych, którzy odeszli. Czy jego niezwykła zdolność pozwoli zapobiec kolejnemu nieszczęściu?
Eric-Emmanuel Schmitt to mistrz filozoficznych przypowieści. Tym razem zastanawia się, jak to możliwe, że w świecie, w którym pragniemy miłości, jest również miejsce na zło. Jak to się dzieje, że ludzie w imię Boga dopuszczają się najgorszych zbrodni. Mały Oskar z Oskara i Pani Róży pisał do Pana Boga listy, dorosły Augustin przeprowadza z Nim wywiad.
Autor | Eric-Emmanuel Schmitt |
Wydawnictwo | Znak |
Rok wydania | 2017 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 368 |
Format | 12.4 x 19.4 cm |
Numer ISBN | 978-83-240-3829-9 |
Kod paskowy (EAN) | 9788324038299 |
Waga | 400 g |
Wymiary | 124 x 194 mm |
Data premiery | 2017.10.25 |
Data pojawienia się | 2017.10.25 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 5 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 3 szt. (realizacja jeszcze dzisiaj) |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz już jutro |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Wiecie, z czym kojarzy mi się przede wszystkim proza Schmitta? Nie będzie chyba zdziwieniem to, że z głęboką refleksją, ale też z potężną dawką emocji – różnych, które wciąż przeplatają się w możliwie każdej konfiguracji. Ale nie to ciągnie mnie do tych historii najbardziej... Kiedy sięgam po książki Schmitta, wiem, że poprowadzi wątki tak, by uśpić moją czujność, że zawiąże akcję lekko i z gracją, a w finale wytoczy ciężkie działa, by pozostawić we mnie niepokój, niepewność, ale też swoiste poczucie niedosytu. Schmitta nie mam nigdy nigdy dosyć. Taka już "uroda" jego powieści.
Tym razem autor dotyka tematu aktualnego, ważnego i porażającego – co w sumie niczym nie ustępuje jego innym dotykom, w innych opowieściach o życiu. Jednak teraz jest jakoś inaczej, bowiem pisarz wychodzi poza pojedynczą ludzką tragedię.
Augustin Triolliet jest człowiekiem, który od zawsze widział więcej, ale sam był jakby niewidoczny dla innych, jakby przezroczysty. Wciąż niewiele warty, odkąd pamięta gdzieś z boku, choć niby w środku życia. Młody mężczyzna pracuje (za darmo) w gazecie, gdzie zajmuje się brudną robotą. Augustin widzi więcej; widzi dusze czy też sylwetki zmarłych, którzy wciąż trwają przy swoich żywych bliskich. Widzi ich ból, gniew, obserwuje spokój. Widzi, a jednak stara się udawać, że jest poza tym. Jak wiemy, bycie innym nigdy nie jest proste, a bycie Augustinem nie jest proste w ogóle.
Młody mężczyzna przymiera nieco głodem, mieszka gdzie popadnie, udaje normalnego, choć do tej normalności mu daleko. Jest sam, a do tego w pracy go lekceważą, ale do czasu! Młodzieniec znajdzie się w środku piekła, a kiedy plac wokół niego zapłonie, a on przeżyje, cóż... przełożony nie może przecież stracić takiej okazji!
Schmitt porusza nie tylko temat zamachu, ale również wiele innych, zaskakując nas przy tym niejednokrotnie. Co mnie zaskoczyło? Z pewnością nie spodziewałam, że pisarz "wystąpi gościnnie" w swej opowieści, że poczęstuje magicznym ziołem Augustina, a do tego niejako się zaszufladkuje, wyliczając kolejno tych, z dzieł których czerpie inspiracje. Ale wiecie, tak czytałam, dreptałam za tym Schmittem i paszcza mi się uśmiechała, kiedy mogłam wyobrazić sobie tego bohatera-autora, tak dokładnie.
Gdzie jest sedno?
Sednem tej opowieści nie jest jednak ani sylwetka pisarza, ani ten zamach, który (nie da się ukryć) odgrywa szalenie ważną rolę w tej historii. Co zatem jest? Chciałabym powiedzieć, że to rozmowa z Bogiem i kompletne zdemaskowanie, jednak i to nie jest gwoździem programu. "Człowiek, który widział więcej" to pełna filozoficznych rozważań na temat dobra, zła, prawdy i wiary rozprawa. Schmitt chyba ruszył ostatnio w tym właśnie kierunku, co nie każdemu przypadnie do gustu.
Opowieść nie męczy, akcja jest interesująca, jednak to nie est lektura, którą pochłoniemy w mgnieniu oka, trzeba jej poświęcić więcej uwagi i czasu, by wyciągnąć coś dla siebie. Trzeba podjąć dyskusję z tekstem, by nie zaprzepaścić tych wyłożonych nam prawd. Trzeba po prostu dać się porwać, wciągnąć i popłynąć z proponowanym przez autora prądem.
A co dostaniemy, kiedy ulegniemy? Z pewnością porządny materiał do rozważań i w gruncie rzeczy bez znaczenia pozostają tu nasze wierzenia, bowiem nie tylko o religii chrześcijańskiej będzie mowa, ale ogólnie o człowieku w tym wszystkim. Dostaniemy opowieść klimatyczną, dziwną i pogmatwaną, która wielokrotnie nas zaskoczy, choć – jak było w moim przypadku – być może nie powali na kolana. Zostaniemy z pewnym poczuciem niedosytu, ale z też z taką niewyjaśnioną satysfakcją.
Czy warto? Odpowiem bez zastanowienia, że warto, bo Schmitta zawsze warto. Żadna książka Schmitta mnie nie rozczarowała, bo każda z nich ma w sobie coś – każda coś innego – co sprawia, że chciałoby się więcej, raz jeszcze, może od drugiej strony, a może w innym czasie. I tak też było z "Człowiekiem, który widział więcej". nie jest to moja ulubiona książka tego autora, bo jednak dawno temu serducho oddałam Oskarowi, ale z pewnością wrócę kiedyś do tej opowieści, by spojrzeć na nią raz jeszcze.
„Eric-Emmanuel Schmitt to mistrz filozoficznych przypowieści. Tym razem zastanawia się, jak to możliwe, że w świecie, w którym pragniemy miłości, jest również miejsce na zło. Jak to się dzieje, że ludzie w imię Boga dopuszczają się najgorszych zbrodni? Mały Oskar z „Oskara i Pani Róży” pisał do Pana Boga listy, dorosły Augustin przeprowadza z Nim wywiad”.
Augustin, główny bohater książki jest świadkiem zamachu bombowego, z którego szczęśliwie wychodzi bez większych obrażeń ciała. Potem następuje lawina zdarzeń, które musi przejść Augustin, aby wyjaśnić sobie i policji, co tak naprawdę się wydarzyło i kto za tym wszystkim stoi?
Ciekawa, dobrze napisana książka zmuszająca do różnorodnych, głównie filozoficznej natury przemyśleń. Jakie jest nasze spojrzenie na otaczający nas świat, ludzi i łączące nas z nimi relacje? Co sprawia, że zło bierze górę nad dobrem? Nawiązuje do aktualnych dzisiejszych wydarzeń, rosnącej fali terroryzmu i przemocy, problemu imigrantów. Oczywiście jak u Erica-Emmanuela Schmitta nasuwają się pytania. Jaka jest w tym wszystkim rola Boga? Czy mamy na wszystko, co się dzieje wpływ?
Książkę wydało Wydawnictwo Znak Literanova.
Polecam, Zdzisław Ruszkowski
Éric-Emmanuel Schmitt się zmienił. Albo właściwie nie on się zmienił, tylko jego dzieła. Nie jest to już ten autor, który pod pierzynką ckliwych historii przemycał nam prawdy o Bogu, bądź jego braku. Teraz autor całe swoje dzieła poświęca niejako rozmowom z Bogiem a trend ten był już dostrzegalny w poprzednim jego dziele tj.: „Noc ognia”.
W „Człowieku, który widział więcej” Schmitt przede wszystkim chce wymusić od czytelnika odpowiedź na pytanie „O co zapytałbyś Boga, gdybyś mógł z Nim porozmawiać?”. W jego najnowszej książce główna rola przypadła młodemu stażyście-dziennikarzowi o imieniu Augustin - nieporadnemu, biednemu i zupełnie nieradzącemu sobie z trudami codzienności. Bohater jest świadkiem zamachu terrorystycznego i to wydarzenie całkowicie zmienia jego życie. Do tego ma niezwykłą zdolność do widzenia osób zmarłych. Kumulacja tych zdarzeń powoduje, że staje się idealnym człowiekiem do nawiązania kontaktu z Wszechmocnym.
Nie chce Wam za wiele zdradzać. Jeśli interesuje Was ta tematyka, to i bez rekomendacji na pewno sięgnięcie po tę książkę. Wiedzcie jednak, że puenta jest zdumiewająca a rozwiązanie nieoczywiste. Gdybym miała opisać ją jednym zdaniem, powiedziałabym, że jest to książka, której nie da się do końca zrozumieć. I to jest w niej najpiękniejsze.
Pierwszą przeczytaną przeze mnie książką Erica-Emmanuela Schmitta była krótka opowieść o umierającym dziesięciolatku. "Oskar i pani Róża" szturmem podbił moje serce i do dziś należy do historii, które często polecam i do których chcę wrócić.
Drugim dziełem Schmitta było "Odette i inne historie miłosne", zbiór opowiadań o poszukiwaniu bliskości i całej gamie emocji. I chociaż opowiadania te nie wywarły na mnie tak ogromnego jak wspomniany "Oskar..." wrażenia, to i tak uważam je za dobrą i pouczającą lekturę.
Czy zatem lubię prozę Schmitta? Po dwóch spotkaniach z tym autorem byłam w zasadzie pewna, że tak, dlatego też z niecierpliwością sięgnęłam po jego najnowszą powieść.
Okazuje się jednak, że jedyne, co łączy "Człowieka, który widział więcej" z "Oskarem..." i "Odette..." to nazwisko autora na okładce.
Nie takiego Schmitta poznałam i nie takiego polubiłam.
Niestety.
Augustin jest sierotą. Squaterem, wyzyskiwanym przez pracodawcę stażystą; zbyt często znieważanym i stale głodnym młodym człowiekiem. Ma bogate życie wewnętrzne, a do tego... widzi więcej. A konkretniej - umarłych, którzy z niejasnych przyczyn nie przeszli na drugą stronę.
Pewnego dnia, na skutek niezwykłego splotu wydarzeń, staje się świadkiem ataku terrorystycznego, a nieco później wzięty przez media i policję za jego inicjatora. Augustin zostaje wciągnięty w przedziwne śledztwo, w trakcie którego pozna swego ulubionego pisarza i stanie oko w oko z Bogiem.
Z Bogiem, któremu ktoś - w końcu! - zada kilka niewygodnych pytań.
Byłam pewna, że po dwóch spotkaniach ze twórczością Schmitta (i samym Schmittem :D ) mam już jakieś pojęcie o sposobie jego pisania, o jego przywarach i ulubionych tematach. Wiedziałam, że jego książki pełne są rozważań o Bogu i o istocie człowieczeństwa, o tym co dobre, złe i powszechnie nieakceptowalne. Wiedziałam, że ma skłonności do filozofowania i czasem zbyt długo ciągnie niezbyt istotny wątek, mimo wszystko jednak potrafiłam docenić przesłanie płynące z jego opowieści i dostrzec w nich coś wyjątkowego. Tym razem jednak stało się inaczej. Dawno nie trafiłam na tak męczącą i nudną książkę, i nawet nie macie pojęcia, jak głośno odetchnęłam w momencie odkładania jej (już na dobre) na półkę. Okładka "Człowieka..." niemal krzyczy o Augustinie, który przeprowadza wywiad z Bogiem, tymczasem ów wywiad wcale nie jest osią historii, rozpoczyna się bowiem pod prawie sam jej koniec i nie jest ani wybitnie odkrywczy, ani nawet specjalnie interesujący. Schmitt bardzo oszczędnie prowadzi całą akcję i na próżno szukać w niej jakichkolwiek intrygujących wydarzeń - w gruncie rzeczy książka oparta jest na monotematycznych rozmowach i przemyśleniach, które nie prowadzą nawet do żadnego meritum. Całość jest zbyt przeintelektualizowana i najzwyczajniej w świecie męcząca, a Schmitt-autor, który obsadza siebie w roli bohatera swojej książki... Totalna abstrakcja. Nie mam pojęcia, co było celem tego zabiegu i czy pisarz ostatecznie go osiągnął, ale według mnie pomysł był nie tylko absurdalny, ale i zwyczajnie niepotrzebny.
Za ogromny błąd uważam również reklamowanie tej książki poprzez liczne porównania do "Oskara i pani Róży". O ile ta pierwsza wzruszała i poruszała, o tyle "Człowiek, który widział więcej" nie wzbudził we mnie absolutnie żadnych emocji. Może gdybym nie nastawiała się na powtórkę z "Oskara..." byłoby inaczej, a tak.. Jestem po prostu zawiedziona.
"Człowiek, który widział więcej" to trudna i dość wymagająca lektura, która przypadnie do gustu każdemu, kto z uporem godnym maniaka prowadzi długie dysputy o Bogu i teologii. Każdemu, kto jest wiernym fanem Erica-Emmanuela Schmitta i każdemu, kto lubi sobie pofilozofować.
Jeśli jednak szukacie emocjonalnie angażującej książki, z bohaterami, z którymi można się identyfikować czy chociażby nawiązać nić sympatii to nie sięgajcie po najnowszą powieść Schmitta.
Bo możecie się nieco rozczarować.
Dokładnie tak jak ja.
Jeśli nikt oficjalnie nie narzuca nam zadań i obowiązków do wykonania, to wydaje nam się, że mamy wolną wolę i decyzje podejmujemy sami. Jednocześnie czasem zdajemy się słyszeć głos sumienia lub głos rozsądku, który podpowiada nam, co jest dobre, a co złe. W zaskakujący dla siebie i niepojęty dla innych sposób Augustin, bohater książki Erica-Emmanuela Schmitta, widział źródło tych głosów – duchy osób komuś bliskich lub których ceniono. Osoby żyjące stają się aktorami w ich teatrze lalek, ponieważ duchy wiedzą, że mogą narzucić ludziom rolę dobrego bohatera albo czarnego charakteru, a i tak odpowiedzialnością za to żywi obarczą Boga. Książka „Człowiek, który widział więcej” skłania do refleksji, którą formułuje autor „Kto pisze, gdy Ty piszesz albo kto mówi, gdy Ty mówisz?” – Ty sam? Czy niewidzialni ludzkim okiem reżyserzy? Polecam książkę wszystkim, którzy chcą zobaczyć „niewidzialną warstwę rzeczywistości” i zastanowić się, na ile silna jest ich własna wola.
Książki Erica-Emmanuela Schmitta mają to do siebie, że albo się ich nie trawi i nie do końca rozumie, albo się je wielbi pod niebiosa. Ten drugi to zdecydowanie mój przypadek. "Człowiek, który widział więcej", to któryś z kolei z utworów, które miałam przyjemność poznać tego autora. Jak zawsze mogę stwierdzić, że nie zawiodłam się. Eric-Emmanuel Schmitt, nie tylko trzyma poziom, mam wrażenie, że wznosi się jeszcze wyżej.
"Człowiek, który widział więcej" opowiada losy Augustina, młodego dziennikarza, którego nikt nie zauważa, za to on zauważa więcej postaci niż inni. Wyrzucenie chłopaka przez szefa na ulicę w poszukiwaniu tematów na artykuł, skutkuje tym, że Augustin staje się świadkiem zamachu terrorystycznego. To zdarzenie na zawsze odmieni nieszczęsny los chłopaka. Wprowadzi go na drogę, z której bardzo trudno zejść.
Eric-Emmanuel Schmitt i tym razem stworzył niesamowitą, filozoficzną powieść. Jeśli czytaliście poprzednie jego książki, wiecie pewnie, że w książkach tego autora nie ma barier do rozważań, wbrew przeciwnie, z każdą kolejną powieścią stwarza on nowe przestrzenie. A świat metafizyczny eskaluje. Wielu bohaterów jego powieści wysyłało swojej myśli do Boga, Chłopiec z "Oskara i Pani Róży" pisał do Boga listy, Augustin przeprowadził z nim wywiad.
Wspaniałe były dla mnie fragmenty dotyczące rozmów między Augustinem i Ericem- Emmanuelem Schmittem. Już nie mówić o wstrząsającej końcówce i niesamowitym zakończeniu.
Zdaje sobie sprawę, że "Człowiek, który widział więcej" nie jest powieścią dla każdego. Jednak jeśli choć trochę macie podobny gust do mojego, zdecydowanie powinniście być ta powieścią urzeczeni. Bardzo gorąco polecam.
Nowa powieść Erica-Emmanuela Schmitta można w wielkim skrócie opisać tak: dwudziestokilkuletni Augustin pracuje na stażu w gazecie nie otrzymując wystarczającego wynagrodzenia, aż któregoś dnia staje się świadkiem zamachu, a dodatkowo główny bohater widzi umarłych. Nie czytałam wszystkich książek, bo zaledwie dwie, ale mam zdanie, że pan Schmitt to dość specyficzny autor nie dla każdego czytelnika. Ale o ile poprzednie książki, jakie czytałam, były dobre i ciekawe o tyle ta mnie po prostu zawiodła, nie wspominając już, że męczyłam ją naprawdę długo nie potrafiąc się kompletnie wbić w klimat panujący na jej kartach.
Muszę przyznać, że postać Augistina była pozytywna, czymś się wybijała, zwracała na siebie uwagę, także za to plus. Prawdopodobnie nie jest to pozycja dla mnie, ale mimo to spodziewałam się czegoś innego, więcej rozmowy z Bogiem, a nie pisania wokół tego., a przez to bez żalu i głębszych przemyśleń ją odłożyłam, gdy skończyłam czytać. Dla fanów autora jak najbardziej pozycja obowiązkowa, ale jeśli nie musicie to nie sięgajcie.
Cała powieść snuje długie przemyślenia i skupia się na wierze, przemocy i zabijaniu w imię wiary.
Czy to wszystko jest dziełem Boga, który posługuje się człowiekiem?
A może człowieka działającego w imię Boga?
Kto jest winien całemu temu cierpieniu i nieszczęściom, które spotyka ludzkość?
Powieść stawia kolejne pytania, jednak nie przynosi gotowych odpowiedzi. Przynosi refleksję nad Bogiem, religiami, terroryzmem i przemocą sprawowaną w imię Boga.
Powieść ani trochę mnie nie zachwyciła. Nawet przez chwilę nie poczułam smutku spowodowanego tym, że przerywam czytanie a kiedy skończyłam bez żalu odłożyłam ją półkę. Niestety nie odnalazłam w niej stylu pisania Schmitta, który znam z "Oskara i pani Róży". Nie odradzam tego aby po nią sięgać - z pewnością znajdą się tacy, którym przypadnie do gustu i zaciekawi. Ja do grona tych osób nie należę. Spodziewałam się czegoś innego i ciekawszego. Zawiodłam się.