Drugi tom serii „Elementals”, która wzbudziła żywiołowe dyskusje wśród czytelników!
Nicole dowiaduje się kto jest jej prawdziwym ojcem, a Blake zrywa z Danielle. W tym samym czasie drużyna Elementals zaczyna intensywnie trenować, aby mieć szansę na przeżycie kolejnego starcia z potworami z Kerberosu.
Wkrótce w Księdze Cieni znajdują wskazówkę, która pozwoli im ocalić świat. Teraz Nicole, Blake, Danielle, Kate i Chris muszą ruszyć śladami Odyseusza, aby zebrać tajemnicze składniki, które pomogą im w unicestwieniu istot sprzymierzonych z Tytanami. Czy przeżyją niebezpieczną wyprawę w głąb greckich wierzeń?
Michelle Madow po raz kolejny stawia przed czytelnikiem trudne pytania. Czy można poświęcić życie kilku osób, aby uratować wiele istnień? Czy niepodważalne szczęście jest zawsze dobrym rozwiązaniem? Czy zawarte przyjaźnie będą miały jakiekolwiek znaczenie, kiedy przyjdzie stawić czoła niebezpieczeństwu?
Michelle Meadow mieszka na Florydzie, a do jej ulubionych aktywności należą podróże, czytanie, spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi oraz jedzenie pizzy. Uwielbia musicale na Broadway’u i liczy na to, że kiedyś wyruszy w podróż dookoła świata. Najlepiej sprzedająca się autorka fantasy według „USA Today”.
Autor | Michelle Madow |
Wydawnictwo | Young |
Seria wydawnicza | Elementals |
Rok wydania | 2018 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 288 |
Format | 13.5x20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-66074-76-7 |
Kod paskowy (EAN) | 9788366074767 |
Waga | 304 g |
Wymiary | 135 x 205 x 23 mm |
Data premiery | 2018.08.17 |
Data pojawienia się | 2018.07.13 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
„Krew hydry” jest drugim tomem cyklu ELEMENTALS od Wydawnictwa Kobiecego, „Proroctwo cieni”, czytało się szybko i dynamicznie, a przede wszystkim przyjemnie, jesteście ciekawi, jakie miałam wrażenia z kontynuacji? Wszystkiego się dowiecie w swoim czasie. Ponownie zagłębiamy się w świat mitologicznych wierzeń, tajemnych mocy, przepowiedni i przyjaciół, od których zależy tak wiele. Poprzedni tom charakteryzował się prostotą, szybkością akcji, zdobywaniem przyjaźni i wątkiem romantycznym.
Autorka opowiada nam historię Nicole, która poprzez przeprowadzkę rozpoczęła naukę w nowej szkole, gdzie odkryła, że nie jest zwyczajną nastolatką, drzemią w niej ukryte moce, które z czasem zaczęła dostrzegać i rozwijać. W przeciwieństwie do przyjaciół dziewczyna nie włada żadnym żywiołem, jednak zdaje się je łączyć. Jej moce są potężne i niebezpieczne, oprócz mocy uzdrawiania, jej dotyk potrafi także zadać śmierć, co zostało określone, jako eter. Nicole zaczęła się obawiać, że Rada wyciągnie konsekwencje przeciwko niej, za to, że uśmierciła mityczną istotę dotykiem, zakładając, że zaczęła mieć styczność z czarną magią, a wszystko za sprawą Komety Olimpijskiej, która obdarzyła naszych bohaterów mocami. Takie wydarzenie nie mogło obejść się be echa, a co za tym idzie bez konsekwencji. Portal prowadzący do Kerberosu zaczął słabnąć, stał się bardziej podatny na przepuszczanie agresywnych stworzeń, dlatego też bohaterzy stają do walki z bestiami, aby nikomu nie stała się krzywda. Mają moc, jednak nie są na tyle potężni, aby je unicestwić, aby tego dokonać potrzebna im będzie pewna mikstura, która składa się z trudnodostępnych składników. Piątka bohaterów jest zmuszona udać się w poszukiwania brakujących elementów, nasion owocu lotosu, mleka od świętych nieśmiertelnych krów Heliosa, oraz krwi zabitej hydry.
„Krew hydry” to książka obfitująca w przygodę, zadania, które czekają bohaterów są bardzo trudne do zrealizowania, los świata spoczywa w ich dłoniach, jak to się skończy? Czy ich misja się powiedzie? Które zadanie będzie dla nich najtrudniejsze? Czy są w stanie posunąć się do ostateczności?
Akcja książki rozgrywa się w kilka tygodni po wydarzeniach z pierwszego tomu, można zauważyć nieznaczną zmianę w bohaterach. Nicole zaczyna dojrzewać, jest mniej porywcza i pewna siebie. Wcześniej niejednokrotnie podkreślała, że z jej uzdrawiającą mocą są bezpieczni, bardzo mocno na niej polegała, nie zawsze zastanawiając się nad tym czy tak faktycznie będzie. W „Krwi hydry”, zaczyna zdawać sobie sprawę, że sama nie jest w stanie załatwić wszystkiego, bez współpracy między bohaterami nic się nie uda. Przyjaźń jest istotna i została mocniej zaakcentowana jej wartość i znaczenie. Nicole zaczęła się zastanawiać się nad tym, do czego jest zdolna, analizować swoje czyny, także te mroczne akcenty jej osobowości. Danielle potrafiła sprawić, że spojrzałam na nią życzliwiej, a nawet jestem skłonna ją polubić, miałam nadzieję, że uda nam się dowiedzieć nieco więcej o pozostałych bohaterach Chrisie i Kate, kto wie, co przygotowała dla nas Michelle Madow w trzecim tomie ELEMENTALS? Może tam uda mi się zaspokoić ciekawość.
Autorka nawiązuje do Odysei, podróży poprzez wszystkie wyspy i trudności, z którymi musiał się zmierzyć Odyseusz, brzmi ciekawie? I tak jest kochani, mimo tego, że fabuła jest wciągająca Madow pozostała w stylu prostoty, czasem prosiło się, aby nieco skomplikować fabułę, czy dołożyć jakiś element zaskoczenia. Być może moja opinia bazuje na tym, że czytałam wiele książek, mój apetyt zaostrzył się w miarę jedzenia. Myślę, że słabo wypada tutaj wątek romantyczny między Blake’m i Nicole, może w dalszej części się to zmieni, mam taką nadzieję. Nie oznacza to, że książka mi się nie podobała, czy źle się przy niej bawiłam. ELEMENTALS ma pewien klimat, który mi odpowiada, sprawia, że dobrze się bawię, jestem ciekawa dalszych wydarzeń i odpoczywam.
„Krew hydry” ma swoje niedociągnięcia, ma także potencjał i z przyjemnością się spędza czas wspólnie z poznanymi bohaterami. Inspiracje, które zaczerpnęła Michelle Madow z mitologii greckiej są świetnym połączeniem z kreacją współczesnego, nowego świata. Nie zmieniłam zdania, co do polecenia książki młodzieży oraz tym wszystkim, którzy szukają przyjemnej rozrywki, dzięki, której się oderwiecie od rutyny dnia codziennego. Jeśli macie chrapkę na spotkanie z Władcami Olimpu to się nie zawiedziecie.
„Krew hydry” to drygi tom z serii Elementals i bardzo się cieszę, że jest to książka lepsza od pierwszego tomu. Nicole, Blake, Danielle, Chris i Kate są potomkami bogów. Pewnego dnia Kometa Olimpijska obdarza ich mocą pięciu żywiołów. Jednak zdążenie to miało znacznie poważniejsze konsekwencje, a mianowicie osłabiło Portal prowadzący do Kerberosu. Potwory powoli zaczynają przekraczać słabnącą barierę i stanowią śmiertelne zagrożenie. Cała piątka jest obdarzona mocą dość silną, by walczyć z potworami, lecz nie na tyle, by unicestwić je ostatecznie. Kiedy odkrywają, że pomóc im może pewna mikstura, wyruszają w podróż, by zebrać wszystkie składniki, jednak zapewniam Was, że zadanie to jest piekielnie trudne.
Ten tom w całości skupia się miksturze, która może pomóc w walce z potworami. Do jej przyrządzenia potrzebują: nasion owocu lotosu, mleka od świętych nieśmiertelnych krów Heliosa, oraz krwi zabitej hydry. Jak sami widzicie, zadanie nie należy do najłatwiejszych. Bohaterowie przemierzają wody, by zdobyć wszystkie składniki, bo w końcu od tego zależy przyszły los ziemi. Przygoda, przygoda i jeszcze raz przygoda. Bohaterowie walczą i bawią się. Podczas lektury z pewnością nie można się nudzić, bo akcja pędzi do przodu, a dialogi są wartkie. Książkę czyta się bardzo szybko, i to jest zasługa dużej ilości dialogów, co ja osobiście bardzo lubię. Język prosty i młodzieżowy, a wątek miłosny nie dominuję, ale z pewnością stanowi istotny element tej historii.
Ten tom rozgrywa się kilka tygodni po wydarzeniach z pierwszej części, jednak bohaterowie nieznacznie się zmienili. Najwidoczniejsza zmiana zaszła w Danielle i choć początkowo jej nie polubiłam, to tu kilka razy bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Kate i Chris jakoś tak przemknęli przez ten tom, za to narratorka i główna bohaterka Nicole z pewnością zyskała nieco pewności siebie. Sympatyczna i odważna dziewczyna, która jest lojalna względem przyjaciół. Blaka również łatwo obdarzyć sympatią, bo pomimo pięknego oblicza, ma również głowę na karku.
Motyw przewodni jest cudowny, a mitologia grecka z pewnością stanowi szerokie pole do popisu. Autorka czerpię inspirację z opowieści i miesza nowy świat z tym „boskim”.
„Krew hydry” jest dobrą kontynuacją i z przyjemnością będę śledzić dalsze przygody Nicole. Seria z pewnością stricte młodzieżowa i spodoba się fanom mitologii, lekkich romansów i przygodówek.
7-/10
Nicole poznała swojego ojca. Teraz wraz z resztą wybrańców, musi wyruszyć na niebezpieczną misję, którą kiedyś odbył Odyseusz i zdobyć niezbędne składniki. Od sukcesu ich misji będą zależeć losy świata. Jednak nie wszystko jest takie proste jak się wydaje. Zbyt wielka pewność siebie może mieć niewyobrażalne konsekwencje. Czy młodzi dadzą sobie radę z tak wielkim brzemieniem?
Jak tylko skończyłam czytać pierwszy tom, to nie mogłam się doczekać kolejnego. Wydarzenia, na których zakończył się pierwszy tom sprawiły, że przybierałam nogami na myśl, ze niedługo wpadnie mi w łapki kolejna część. Gdy tylko dotarła, nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam czytać. No i przepadłam! Krew hydry była jeszcze lepsza od poprzedniczki!
Historia w tym tomie nabiera rozpędu. Znając już początki rozpoczynamy prawdziwą przeprawę, drogą utartą już przez Odyseusza. Bohaterowie muszę zdobyć trzy przedmioty, które pozwolą im zamknąć pewien portal. Jednak te składniki są prawie niemożliwe do zdobycia. Czy bohaterom się uda?
Co do bohaterów, moje zdanie się o nich zbytnio nie zmieniło. Naprawdę, nie ma tu postaci, którą darzyłabym nienawiścią, nawet Danielle polubiłam. Autorka tak ich wykreowała, że trudno ich nie lubić. Jeżeli zdarzy im się już popełnić błąd, to czytelnik rozumie powody, które tą osobą kierowały. Jedynie do czego mogłabym się przyczepić, to że Nicole za długo pewną rzecz skrywała. To ciut mnie irytowało, ale znikało przy takiej ilości akcji!
Powiem Wam tak, przy tej książce z pewnością nie będziecie się nudzić. Jest w niej mnóstwo akcji i nieoczekiwanych obrotów sytuacji. Pojawiają się nowi wrogowie i nowe niebezpieczeństwa. Przypominamy sobie, co działo się w Odysei, także to też dobra powtórka z mitologii!
Podsumowując, Krew hydry to naprawdę świetna kontynuacja! Wartka akcja, dobrze wykreowani bohaterowie i świetny styl pisania autorki, to mieszanka wybuchowa! Po zakończeniu książki mam wielki niedosyt i już nie mogę doczekać się listopada, kiedy będę mogła sięgnąć po kolejny tom!
„Proroctwo cieni” to jedna z tych książek, które pochłonęłam w jeden dzień. Co ciekawe – ta pozycja nie należy do jakiś bardzo ambitnych czy złożonych – jest wręcz bardzo prosta, a jednak mi się spodobała – właśnie dzięki tej prostocie, dzięki temu, że śmiesznie łatwo mogłam oderwać się od świata i zagłębić się w tę historię o potomkach greckich bogów (dobra, nie wszyscy, ale uogólnijmy to, okey? ;P). Więc w sumie kiedy pojawiła się zapowiedź drugiej części – chciałam ją przeczytać i dowiedzieć się, co będzie dalej.
W tej części bohaterowie zmagają się z kilkoma „trudnymi” zadaniami, które, można powiedzieć, wyznaczyli im Greccy Bogowie. Działają całą piątką – Nicole, Danielle, Blake, Kate i Chris – jako Elementals, mają moce żywiołów, tj. każde z nich potrafi kontrolować jeden żywioł. Dobra, to Ci, którzy nie znają serii stwierdzą – ale przecież żywioły są cztery. Nicole jest, jakby to powiedzieć – inna. Jest takim środkiem, a jej moc jest największa i nie obejmuje konkretnego żywiołu.
Wracając do fabuły – portal do Kerberosu zaczyna się osłabiać, potwory tam uwięzione coraz częściej przenikają do świata ludzi. A kto ma się tym zająć, jeśli nie Elementals? Cała piątka ma przed sobą zadanie, aby stworzyć miksturę, dzięki której będzie im łatwiej walczyć. Tylko że zdobycie składników nie będzie takie proste – a przynajmniej nie w teorii.
Dobra, na samym początku pragnę zaznaczyć, że mam wrażenie, jakoby w tym tomie Nicole zmądrzała. Kto czytał „Proroctwo cieni”, ten pewnie kojarzy to irytujące przeświadczenie „że choćby nie wiem co, to ona uratuje, bo ma moc uzdrawiania” itd. Tutaj też się takie coś pojawia, ale znacznie rzadziej i zwyczajnie Nicole ma bardziej racjonalne podejście do tego. W dodatku mądrzej myśli, ale i tak nie jest nieomylna. Co do reszty bohaterów – tu jakiejś wielkiej zmiany nie zauważyłam, ale oni mnie nie irytowali wcześniej... no może poza Danielle, ale to inny poziom ;P W sumie jeśli o niej mowa, to ją też jakoś tak bardziej polubiłam.
Jedna rzecz się stety/niestety nie zmieniła – prostota. Te wszystkie sytuacje, wydarzenia nadal są proste i mam tu na myśli, że autorka nie wysiliła się, żeby podsuwać bohaterom nieco kłód pod nogi, żeby się musieli porządnie nagłówkować jak rozwiązać jakiś problem, nie stawiała ich przed podbramkowymi sytuacjami. Owszem, czasem powiało grozą, ale tylko powiało i nic więcej. Rozwiązania pewnych problemów... były tak banalne, że aż nierealne, nawet w tym fantastycznym świecie. Może ja do tego tak podchodzę, że mam za sobą naprawdę sporo historii fantasy, w których bohaterowie całymi dniami dochodzili do rozwiązania sprawy, okupili to sporą ilością ofiar, krwi, potu i łez. Albo że zwyczajnie autorzy robili im ciągle pod górkę.
Mimo tego co napisałam... podtrzymuje swoje zdanie, które napisałam na temat pierwszej części – dzięki tej prostocie czyta się wręcz błyskawicznie, gdybym zabrała się za „Krew hydry” w wakacje to na spokojnie machnęłabym to w pół dnia. Michelle Madow ma naprawdę leciutki styl, a dodatkowo ciekawie opisuje to, co się akurat dzieje. Nie przynudza, nie męczy ilością opisów, ale wręcz przeciwnie – potrafi zaintrygować, nawet jeśli i tak przewidujemy bieg wydarzeń.
Myślę, że jeśli szukacie leciutkiej fantastyki, tak żeby poczytać dla samej przyjemności i nie musieć przy tym myśleć, zwyczajnie mogąc zapomnieć o wszystkim – to Elementals będzie dobrym wyborem. Ale w przypadku, kiedy szukacie bardziej wymagającej fantastyki, to możecie się zawieść. A co z trzecim tomem? Jest zapowiedziany na listopad z tego co widziałam w zapowiedziach wydawnictwa i przyznam się szczerze, że nie wiem... Z jednej strony mnie ciekawi co wydarzy się dalej, więc chciałabym się tego dowiedzieć, ale z drugiej – mam ostatnio taki niedobór czasu, że niewykluczone, że jeśli przeczytam, to w maju, po maturze. Czas pokaże ;)
zabookowanyswiatpauli.blogspot.com
>Pierwszy tom serii „Elementals” od Michelle Madow bardzo mi się spodobał, dlatego też z niecierpliwością wypatrywałam kolejnego tomu. Zaledwie trzy miesiące po premierze pierwszej części, Wydawnictwo Kobiece przygotowało dla nas kontynuację tej mitologicznej serii. Czy „Krew hydry” spodobała mi się równie mocno jak „Proroctwo cieni”?
Nicole dowiaduje się kto jest jej prawdziwym ojcem, a Blake zrywa z Danielle. W tym samym czasie drużyna Elementals zaczyna intensywnie trenować, aby mieć szansę na przeżycie kolejnego starcia z potworami z Kerberosu.
Wkrótce w Księdze Cieni znajdują wskazówkę, która pozwoli im ocalić świat. Teraz Nicole, Blake, Danielle, Kate i Chris muszą ruszyć śladami Odyseusza, aby zebrać tajemnicze składniki, które pomogą im w unicestwieniu istot sprzymierzonych z Tytanami. Czy przeżyją niebezpieczną wyprawę w głąb greckich wierzeń?
Michelle Madow po raz kolejny stawia przed czytelnikiem trudne pytania. Czy można poświęcić życie kilku osób, aby uratować wiele istnień? Czy niepodważalne szczęście jest zawsze dobrym rozwiązaniem? Czy zawarte przyjaźnie będą miały jakiekolwiek znaczenie, kiedy przyjdzie stawić czoła niebezpieczeństwu?
Zanim rozpoczęłam pisanie tej recenzji, postanowiłam odświeżyć sobie nieco pamiętać na temat pierwszej części. Dlatego też, w czeluściach blogosfery odnalazłam moją recenzję części pierwszej, by sprawdzić co uległo zmianie. Zarówno na lepsze, jak i gorsze.
W pierwszej kolejności, rzuciła mi się w oczy zmiana w Nicole. W pierwszym tomie, do szewskiej pasji doprowadzało mnie zachowanie tej nastolatki, która momentami wręcz uważała się za Boga. Ma moc uzdrawiania, więc nikt jej nie podskoczy. Takie właśnie myślenie miało to szalone dziewczę. Co rusz chwaliła się swymi mocami, powtarzała, że z nikim nie będą bezpieczni, tylko z nią, bo w końcu potrafi uzdrawiać, pchała się tam gdzie nie trzeba, a nawet awansowała na rolę niejakiej liderki tej mocarnej grupy, no bo przecież ma SUPER MOC UZDRAWIANIA. Boże. Scyzoryk się w kieszeni otwierał.
Jednak w drugim tomie, tak jak już wspomniałam, widoczna jest jakaś zmiana w jej postaci. W końcu do niej dociera, że uratować całego świata nie może. Co więcej, bardziej wyraźna jest tutaj współpraca całej super piątki. W pierwszym tomie odczuwałam, że Nicole strasznie wywyższa się z swoją mocą. W drugiej części autorka bardziej podkreśla wartość przyjaźni i wzajemnego zaufania.
Trochę szkoda, że Nicole i Blake wciąż są na pierwszym planie. Pozostałe postacie tej serii są według mnie równie interesujące, ale jak na razie stanowią oni zaledwie dodatek do tej historii. W pierwszym tomie mi to nie przeszkadzało, bo jak wiadomo, był to początek.
Jestem jednak już po lekturze II tomu, i taki np. Chris czy Kate wciąż odgrywają rolę szarego tła.
Kiełkujące uczucie między Nicole a Blakiem, jest już w tej części dużo bardziej widoczne. Na całe szczęście, nie aż w takim stopniu, by uczynić z tej historii kolejny, banalny romans dla młodzieży.
Ubolewałam nieco nad zdecydowanie mniejszą dawką mitologicznych opowieści. W pierwszym tomie autorka dużo częściej przywoływała mitologiczne dzieje, dzięki czemu czytelnik mógł na nowo odświeżyć sobie w pamięci te historie, lub poznać je po raz pierwszy.
Pomimo tego, że książka ta nie ma nawet trzystu stron, to z pewnością jest dopracowana i przemyślana. Cały czas coś się dzieje, bohaterowie co rusz wpadają w nowe tarapaty i przeżywają kolejne, niezapomniane przygody. Zawarte w książce rozdziały są krótkie, a lekki styl pisania autorki sprawia, że lektura tej książki to czysta przyjemność.
Uważam, że seria „Elementals” jest godna uwagi każdego miłośnika fantastyki i mitologii. Z niecierpliwością będę wyczekiwać tomu trzeciego, którego premiera jest już zaplanowana na listopad.
Moja ocena: 8/10
http://kochajacaksiazki.blogspot.com/2018/09/184-michelle-madow-elementals-krew-hydry.html