Ostrzegam cię, że to, co zaczynasz czytać, jest pełne luźnych wątków i pytań bez odpowiedzi. To wszystko nie zostanie na samym końcu zgrabnie rozwiązane i zadowalająco wyjaśnione. W każdym razie nie przeze mnie. Albowiem ja sam nie mogę powiedzieć, że rzeczywiście wiem dokładnie, co się stało i dlaczego, albo przynajmniej, jak się zaczęło, skończyło – czy się skończyło – i czy mam rację co do istoty rzeczy. Jeżeli nie lubisz tego rodzaju historii, to jest mi przykro, a dla ciebie będzie najlepiej, jeśli nie będziesz czytał dalej. Wszystko, co mogę zrobić, to opowiedzieć tyle, ile wiem…
Małe kalifornijskie miasteczko Mill Valley w hrabstwie Marin. Pewnego dnia do gabinetu miejscowego lekarza, Milesa Bennella, przychodzi jego dawno niewidziana przyjaciółka, Becky Driscoll. Jest zaniepokojona dziwnym zachowaniem swojej kuzynki, która twierdzi, że jej wujek Ira zmienił się i jest całkiem inną osobą, niczym pozbawioną uczuć i emocji skorupą. Miles decyduje się odwiedzić rodzinę Becky, chcąc zweryfikować jej opowieść, ale niczego nie może potwierdzić – nie widzi żadnych różnic ani w wyglądzie, ani w zachowaniu Iry. Kilka dni później dowiaduje się jednak, że coraz więcej osób w Mill Valley zauważa znaczące zmiany u swoich bliskich...
Pisarz Jack Belicec znajduje w piwnicy swojego domu tajemniczy kokon. W środku nocy jego wystraszona żona Theodora przybiega do doktora Bennella, by donieść mu o zatrważającym odkryciu – kokon zaczął zmieniać kształt i przemienia się w jej męża. Przerażony pisarz niszczy znalezisko. Wspólnie postanawiają rozwikłać zagadkę tajemniczych przemian w miasteczku. Udają się zatem po pomoc najpierw do kolegi Milesa – doktora Kaufmana, a potem do profesora Budlonga, autora artykułu opisującego niewyjaśnione wydarzenia w hrabstwie Marin na przestrzeni ostatnich miesięcy. Czyżby Ziemię czekała inwazja nieznanej formy życia tworzącej duplikaty ludzkich istot?
Na podstawie powieści Jacka Finneya w 1956 roku powstał klasyczny horror science-fiction w reżyserii Dona Siegela.
Autor | Jack Finney |
Wydawnictwo | Vesper |
Rok wydania | 2023 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 220 |
Format | 14.0 x 20.5 cm |
Numer ISBN | 9788377314791 |
Kod paskowy (EAN) | 9788377314791 |
Data premiery | 2023.11.20 |
Data pojawienia się | 2023.11.20 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 208 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 29 szt. (realizacja jeszcze dzisiaj) |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | 1 szt. na miejscu |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz już jutro |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Ten rok zaczął się dobrą książką, a kolejne nie chcą być chyba gorsze! Bo dziś po raz kolejny będzie zachwyt! Zachwyt, właściwie klasykiem, ale we wznowionej szacie graficznej przez wydawnictwo Vesper. A mowa dziś o horrorze science-fiction pt. „Inwazja porywaczy ciał” Jacka Finneya.
Trochę o fabule:
Do gabinetu miejscowego doktora Milesa Bennela przychodzi pewna pacjentka, która obawia się o swoją kuzynkę. Ta zaś twierdzi, że jej wujek zmienił się, stając zupełnie inną osobą, pozbawioną uczuć. Doktor oczywiście odwiedza rodzinę, jednak nie stwierdza żadnych różnic biologicznych i fizycznych. Jednak po czasie, coraz więcej osób przychodzi do niego z tą samą sprawą, ale Miles jest sceptyczny. Do czasu. Do czasu aż swoje znalezisko odkrywa przed nim Jack Belicec.
Opinia:
Nie chcę Wam więcej zdradzać z fabuły, bo uważam, że tyle wystarczy, by zainteresować, ale chcę napisać więcej o samym klimacie książki.
Bo tutaj jest gęsto! Jest tajemniczo, niespokojnie i właśnie dzięki temu ta historia wciąga nas do granic możliwości. Uwierzcie mi, ja nie jestem jakąś wielką fanką sci-fi, ale to co tutaj zrobił autor? tę historię chce się poznać. Bo nie wiesz, co się wydarzy dalej i dlatego to jest takie niesamowite. Myślę, że ta książka już dawno temu zarysowała pewne standardy nieszablonowości. W klasycznych horrorach doskonale wiemy czego się spodziewać. Ale nie tutaj.
Autor obala pewne mity (a książka wyszła pierwotnie w 1955!) i zwraca uwagę na głęboko zakorzenione w umysłach ludzkich niepokoje. Wykorzystuje je także, by zaznaczyć społeczne bolączki!
Czytałam tę historię i nie mogłam pozbyć się wrażenia, że klimatem przypomina mi Lovecrafta. Mam na myśli to, że bohaterowie u Lovecrafta nie wiedzą czego się spodziewać. Nie chcą uwierzyć, że pewne rzeczy się wydarzają, bo to świat realny i chcą go konfrontować ze swoim umysłem i tylko on jest jedynym racjonalnym wytłumaczeniem. I u Finneya jest podobnie. I mimo że historia nie jest najnowsza, to myślę, że poprzez pewne uniwersalne wzorce postaci czy zachowań stale aktualna!
I to posłowie! Tak zwyczajnie dziękuję za nie Panu Rafałowi Nawrockiemu. Bo tłumaczy pewne rzeczy, przywołuje konteksty, na które ja sama bym nie wpadła.
Bardzo Ci polecam tę historię!
I Tobie, który(-a, -o) chcesz przeczytać dobrą historię! Ale i Tobie, który (-a, -o) oczekujesz od literatury czegoś więcej!
„Inwazja porywaczy ciał“ to klasyczna powieść science-fiction z roku 1954, czyli czasów, gdy modne było to, co teraz zahacza o kicz. Fabuła kręci się wokół doktora Milesa Bennella, który stara się zachować zdrowy rozsądek w sytuacji, jaka u większości wzbudza panikę. Bo jak zareagować, gdy w piwnicy odkrywa się przedziwny kokon, a w nim ciało, które coraz bardziej przypomina konkretnego człowieka? Niewielkie miasteczko Mill Valley najpierw porusza panika, a następnie ogarnia marazm. Jakby wszyscy na coś czekali. Kto pozostał jeszcze człowiekiem? Komu można ufać? Miles będzie musiał znaleźć odpowiedzi na te pytania, skoro zamierza wyjść z opresji cało i uratować Becky — kobietę, która nie jest mu obojętna.
Postacie żeńskie u Jacka Finney'a to jednostki ogarnięte paniką i delikatne. Nie są w stanie same podjąć działania, nadmiar emocji powoduje u nich załamanie lub omdlenie, a w akcji głównie zawadzają, choć nie są postaciami płaskim, więc dodają tekstowi interesującego smaku. Za to mężczyźni to naukowcy i wojownicy (o tyle o ile), pchają fabułę do przodu, szukają odpowiedzi i próbują zapewnić bliskim bezpieczeństwo. Typowe spojrzenie na świat w latach pięćdziesiątych, ale bez posmaku gorzkiego seksizmu. Z łatwością można na to przymknąć oko i potraktować jako kolejny element odbijający amerykański świat dwudziestego wieku. A skoro to nie jest minusem, to właściwie w powieści ich nie ma. Bo jest ona lekka i prosta, napisana pozbawionym zdobień językiem, ale skrzy kolorami i angażuje. Bawiłam się przy niej wybornie i aż smutno było mi kończyć! Jasne, na dzisiejsze standardy sam pomysł nie jest niczym nadzwyczajnym, ale gdy dodamy do tego kontekst historyczny? Zyskujemy coś w tamtych latach przełomowego i ważnego dla świata science-fiction.
Cóż mogę poradzić. Lubię takie historie! Rewelacyjnie bawiłam się podczas lektury i okej, aktualnie preferuję bardziej rozbudowane światy, fabuły oraz bohaterów, ale przyjemnie było złapać oddech przy czymś prostszym, a wciąż na poziomie.
przekł. Henryk Makarewicz
„Inwazja porywaczy ciał” to moja druga powieść z nowej serii Wydawnictwa Vesper zatytułowanej „Wymiary”. Wcześniej miałam przyjemność czytać znakomitą „Rozgwiazdę” i właśnie zabrałam się za „Czerwony Mars”. Jednak po lekturze tych dwóch pierwszych mogę stwierdzić, że będzie to jedna z moich ulubionych serii tego wydawnictwa i dlatego tak bardzo cieszy mnie, że w tym roku zyska ona kilka nowych tytułów.
„Inwazja porywaczy ciał” ze swoimi niespełna 250 stronami wypada chudziutko przy znacznie potężniejszych koleżankach, ale wierzcie mi, że tylko pod względem gabarytów, bo dostarcza nie tylko intrygującej i niepokojącej rozrywki, ale też stanowi pretekst do przemyśleń i zadania pytań, na które nie znajdziemy odpowiedzi ani w tej książce, ani w żadnej innej.
Zacznę od aspektu rozrywkowego, w którym Autor sprawdził się znakomicie nie rozdrabniając się na wątki nieistotne dla głównej osi fabuły, czyli inwazji obcych. Od początku wiemy, że w niewielkiej miejscowości dochodzi do niepokojących zdarzeń, a dzięki narracji pierwszoosobowej i wręcz bezpośredniemu zwracaniu się do czytelnika przez głównego bohatera, młodego lekarza, mamy wgląd w myśli i emocje człowieka pragmatycznego, opierającego swój osąd na osiągnięciach nauki, ale też otwartego i niezaprzeczającego oczywistym faktom.
Przejrzysty, linearny przekaz i niezagłębianie się nadmiernie w psychikę bohaterów kieruje uwagę czytelnika na to, co najważniejsze i na reakcje zwykłych ludzi na zdarzenia, w które trudno uwierzyć. Zachowania czwórki głównych postaci mogą czasem wydawać się nieracjonalne, ale z drugiej strony są jak najbardziej naturalne w tak niespotykanych warunkach.
Zaznaczyłam, że powieść zachęca do przemyśleń i zadawania pytań, ale nie chodzi tylko o kwestię istnienia obcych, ale również o postrzeganie gatunku ludzkiego z różnych perspektyw – naszej i przybyszy. Czy jesteśmy tacy unikalni i wyjątkowi jak myślimy? I jak sami postępujemy wobec innych gatunków?
Zakończeniu daleko do spektakularnych fajerwerków, ale mam wrażenie, że nie o nie tu chodzi, a o tę oddaną idealnie atmosferę niepokoju i wyczekiwania i kłębowisko myśli, z którym zostajemy po odłożeniu książki na półkę. Jeśli chodzi natomiast o obcych, to myślę, że ich brak byłby niesamowitym marnotrawstwem przestrzeni i zasobów wszechświata, ale nie chciałabym przekonać się o ich istnieniu tak, jak było to dane bohaterom tej powieści.
Dziś na tapecie mamy kolejny horror i jest to horror wyjątkowy. To prawdziwa podróż w czasie do lat 50-tych, gdzie książki tego gatunku miały swój specyficzny, niepowtarzalny urok. Zapraszam na recenzję "Inwazji porywaczy ciał" Jacka Finney'a.
W Mill Valley, małym kalifornijskim miasteczku, zaczynają dziać się niespotykane rzeczy. Ludzie dziwnie się zachowują, stając się wyprutymi z wszelkich uczuć i emocji osobami. Co więcej, pewnego razu mieszkańcy znajdują kokon, który przybiera postać jednego z nich. Padają podejrzenia, że za te przerażające przemiany odpowiedzialne mogą być obce istoty. Czy faktycznie Ziemię czeka inwazja przybyszy z kosmosu
Ta książka to prawdziwy rollercoaster emocji, który zaczyna się od lekkiego dreszczyku strachu, a kończy na pełnej paranoi. Prawdziwym horrorem dla mieszkańców Mill Valley nie jest bowiem grasujący w ciemności krwiożerczy potwór ani też straszące ich po nocach zjawy. Najgorszym koszmarem, który pogłębia się z chwili na chwilę, są ludzie, których doskonale znają, ale których oczy stają się przerażająco puste. Niby wszystko jest w porządku, ale w głębi duszy czują, że coś jest nie tak, choć nie potrafią udowodnić tego nawet sobie. Coraz większe wątpliwości wpędzają ich w narastający paranoiczny strach. Czyż nie jest bowiem przerażające, kiedy nie możemy już ufać własnym oczom? Kiedy ludzie, których znamy i kochamy, stają się dla nas obcy? Autor po mistrzowsku oddał uczucia, jakie targają bohaterami - chapeau bas
Pomimo tego, że "Inwazja porywaczy ciał" jest napisana w prosty, bezpośredni, momentami wręcz kiczowaty sposób i ma kilka niedociągnięć, to i tak uważam, że jest książką wyjątkową w swoim rodzaju. Jest to wspaniały klasyk, prawdziwa perełka wśród horrorów i nie lada gratka dla miłośników gatunku. Gorąco polecam
Mill Valley to malutkie amerykańskie miasteczko, które w niczym nie różni się od innych cichych miejscowości, w których życie upływa w jak najbardziej standardowy sposób. Pewnego dnia do gabinetu lekarza, Milesa Bennella przychodzi jego znajoma Becky. Kobieta skarży się na swoją kuzynkę, która utrzymuje, że coś dziwnego dzieje się z jej wujkiem Irą. Mężczyzna rzekomo wygląda tak samo jak wujek Ira, ale zachowuje się całkiem inaczej niż dotychczas. Doktor Bennell wyrusza do rodziny Becky, aby zweryfikować słowa kobiety. Na miejscu okazuje się, że wujek Ira przynajmniej wyglądem nie odbiega od tego jak opisuje go rodzina. Z czasem coraz więcej mieszkańców miasteczka zacznie uskarżać się na tajemnicze zmiany zachodzące u ich bliskich. Niebawem w miasteczku zacznie dochodzić do kolejnych niewytłumaczalnych wydarzeń.
Pierwsze wydanie "Inwazji porywaczy ciał" miało miejsce w 1955 roku. Czytając książkę Finneya klimat lat 50 towarzyszy nam przez cały czas! Podczas lektury mamy wrażenie jakbyśmy naprawdę przenieśli się do atmosfery lat 50 i na żywo oglądali wydarzenia, o których czytamy. Czytając "Inwazję porywaczy ciał" miałem wrażenie, że oglądam stary, jeszcze czarno biały film science fiction! Autor w naprawdę świetny sposób ze swojej książki stworzył małą kapsułę czasu, dzięki, której możemy cofnąć się wiele lat wstecz i być uczestnikami tajemniczych wydarzeń, do których dochodzi w sennym dotychczas miasteczku.
"Inwazja porywaczy ciał" mimo, że w książce cały czas coś się dzieje, charakteryzuje się raczej bardzo spokojnym, można nawet powiedzieć leniwym tempem. Jeśli poszukujecie książki kipiącej akcją, to tutaj autor posadzi Was wygodnie w fotelach i zaprosi na lekturę bardziej stonowaną i upływającą wolniejszym tempem.
Od czasu pierwszego wydania tej książki powstały kolejne jej ekranizacje, które w większym lub mniejszym stopniu oddawały klimat panujący w powieści. "Inwazja porywaczy ciał", zarówna w wersji literackiej jak i filmowej stanowi pewnego rodzaju flirt grozy i klasyki science fiction. Powieść Finneya to groza bardzo, bardzo delikatna. Powiedziałbym nawet bardzo subtelna. Na próżno szukać tutaj klasycznych horrorowych zagrywek. Wartość tej książki niewątpliwie tkwi w jej atmosferze.
Jeśli właśnie szukacie pięknie wydanej klasyki fantastyki, to "Inwazja porywaczy ciał" będzie dla Was strzałem w dziesiątkę. Podczas lektury wraz z autorem przeniesiecie się do lat 50tych i w małym amerykańskim miasteczku zaczniecie rozwiązywać zagadkowe zmiany zachodzące w kolejnych ludziach. Czyżby miasteczko, a w konsekwencji również całą planetę czekała inwazja obcej formy życia, która potrafi tworzyć idealne duplikaty ludzi? Aby się przekonać musicie sięgnąć po "Inwazję porywaczy ciał"!