Anita Demianowicz po pięciu latach pracy w korporacji postanowiła zmienić swoje życie. Kupiła więc bilet, spakowała plecak, zostawiła w domu męża i wyjechała na pięć miesięcy do Ameryki Środkowej.
Odwiedziła w tym czasie Gwatemalę, Honduras, Salwador i Meksyk. Aby naprawdę dobrze poznać kraje, w których się znalazła, uczyła się języka hiszpańskiego i mieszkała u gościnnych rodzin. Z nimi spędziła Wielkanoc i Boże Narodzenie, uczestniczyła też w barwnych i hucznych procesjach. Podróżowała głównie tzw. chicken busami. Zakochała się w wulkanach i wspięła niemal na każdy, który znalazł się na jej drodze. W dżungli, którą przemierzała z blisko siedemdziesięcioletnim przewodnikiem, tropiła czarną pumę. W dawnej stolicy państwa Majów wzięła udział w uroczystościach związanych z końcem świata zapowiadanym w ich kalendarzu.
To opowieść nie tylko o podróży do świątyń Majów, na szczyty aktywnych wulkanów i wiosek zamieszkiwanych przez Garifunów, lecz także o podróży w głąb siebie, w poszukiwaniu celu w życiu, o swojej własnej drodze do szczęścia, a przede wszystkim o odkrywaniu wiary w siebie i swoje możliwości. Wyjazd do Ameryki Środkowej stał się początkiem wielkiej podróżniczej przygody autorki.
Autor | Anita Demianowicz |
Wydawnictwo | Helion |
Rok wydania | 2016 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 312 |
Format | 14.0 x 21.0 cm |
Numer ISBN | 978-83-2832854-9 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328328549 |
Waga | 485 g |
Wymiary | 140 x 210 x 13 mm |
Data premiery | 2016.09.22 |
Data pojawienia się | 2016.09.22 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 5 szt. (realizacja już jutro) |
Dostępność w naszym magazynie | 0 szt. |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Wspaniała książka! Anita Demianowicz zabiera nas w niezwykłą podróż przez Amerykę Środkową. W podróż niezwykłą, w poszukiwaniu przygód, prawdy o tamtym zakątku świata, o zamieszkujących go ludziach, ich zwyczajach, codzienności, a także w podróż... w głąb samego siebie - w poszukiwaniu głosu serca, książka ta jest bowiem również o tym, że nigdy nie należy rezygnować z samego siebie i z własnych marzeń (autorka rzuciła pracę w korporacji po to, by podróżować; książka ta nigdy by nie powstała gdyby nie ta decyzja). Warto, jak się okazuje, spróbować wygrać walkę z samym sobą, podjąć ryzyko i ... wygrać marzenia.
Ameryka Środkowa to piękny, ale i niebezpieczny region. Pełen wspomnień z przeszłości o rdzennych tradycjach, wciąż obecnych w lokalnym sposobie życia, bycia i myślenia. To także region będący swoistą mieszanką przeszłości i teraźniejszości, w którym splata się ze sobą tradycja, nowoczesność, bieda, przestępczość, ale także gościnność, otwartość i barwny świat, który roztacza się za oknem hotelowego, może niezbyt obfitującego w luksusy, lecz swojskiego, hotelu. Plusy i minusy są zawsze i wszędzie, jednak czytając tę książkę... aż chciałoby się tam pojechać!
Anita Demianowicz snuje opowieść o własnych doświadczeniach, podróżach, zabytkach, tradycjach, lecz przede wszystkim o poznanych w podróży ludziach, zarówno tych mieszkających na miejscu od zawsze, jak i o podobnych sobie turystach, równie jak autorka zauroczonych światem, w który rzucił ich akurat wir podróży. Opowiada także o samej sobie, o własnych przemyśleniach, o przezwyciężaniu własnych słabości, wplatając w całość wiele anegdot i przemyśleń dotyczących jej samej. Przez to wszystko "Końca świata nie było" czyta się lekko i przyjemnie. A piękna szata graficzna, ociekająca wręcz świetnymi zdjęciami, tylko tę lekturę umila. Zdjęcia to tak naprawdę równie ważna część tej książki jak sama treść - do tego stopnia w punkt uchwytują one codzienność życia odwiedzonych przez autorkę miejsc i ich ducha, że nie sposób o tym fakcie nie wspomnieć.
Książka ta to coś przede wszystkim dla ludzi ciekawych świata. Nie tylko dla podróżników, choć ci będą z pewnością zachwyceni. To książka dla każdego, kto ma ochotę i chwilę czasu, by zerknąć na moment w realia trochę innego świata. Jakże przy tym ciekawego i ... choć daleko, to jednak obecnego - zapowiadanego w odniesieniu do kalendarza Majów końca świata wszak, jak dobrze wiemy (na szczęście) nie było...
Gorąco polecam!
Recenzja znajduje się także na moim blogu:
http://cosnapolce.blogspot.com/2017/01/konca-swiata-nie-byo-anita-demianowicz.html
Zapraszam!
Anita Demianowicz - podróżniczka, dziennikarka, fotograf. Współpracuje między innymi z magazynami "Poznaj Świat" , "Podróże", "Rowertour". Prowadzi stronę podróżniczą: wwww.banita.tavel.pl, na której dzieli się swoimi zdjęciami i historiami z wyjazdów. Publikuje rozmowy z inspirującymi kobietami i cały czas ćwiczy się w tym, co kocha, czyli w pisaniu i fotografii . "Końca świata nie było" jest jej pierwszą książką.
Książka ta należy zdecydowanie do nurtu popularno-naukowego. Autorka opowiada w niej o swojej podróży do Gwatemali, Hondurasu i Meksyku, jednak nie tylko..., Literatura ta porusza wiele spraw dotyczących kobiet.
Język jakim się posługuje należy do tych zrozumiałych, prostych. Młoda kobieta pisze w przystępnym języku młodych ludzi. Podczas czytania tej lektury nie można pominąć wielu hiszpańskich słówek - jednak nie wszystkie mają tłumaczenie, co trochę denerwuje i dekoncentruje podczas czytania. Mnóstwo anegdot i retrospekcji z życia bohaterki, autorki dodają humoru i pozwalają lepiej ją poznać. Pierwszy rozdział czyta się przyjemnie i ma się wrażenie o płynności wydarzeń i o spójności całej książki, czar ten jednak mija szybko, a książka o jednej podróży przeradza się w zbiór wielu postów z travel bloga albo artykułów reporterów z National Geographic. Poziom tych "postów" jest bardzo wysoki jednak całość traci na spójności i logicznym ciągu wydarzeń. Raz jesteśmy tam, a zaraz tu, a po chwili jeszcze bardziej tam niż tu. Idzie się zmęczyć tym skakaniem i to wszystko w jednym rozdziale. Mnie osobiście to męczy. Anita Demianowicz opowiada o świetnej znajomości z pewnym Amerykaninem tylko po to, by odejść bez słowa bez pożegnania, po prostu nagle jesteśmy gdzieś indziej w niewiadomo jaki sposób. Sytuacja ta nie tyczy się każdej wyprawy, ale na pewno kluczowych momentów.
Najlepszą stroną tej książki jest to, że pomimo zdjęć i opisów nie mamy gotowego obrazu miejsc i sytuacji wszystko jest tak nakreślone jakby szkicem, każdy może wyobrazić sobie je w trochę inny sposób, co napędza spiralę ciekawości. Pomimo przerywanej narracji historie są stopniowane tak, by z każdą linijką być jeszcze bardziej w Gwatemali niż w domu, da się odczuć taki niedosyt kiedy czytasz i czytasz i nie możesz przestać, bo chcesz wiedzieć co będzie dalej, aż tu nagle koniec akcji.
Książka wizualnie jest piękna, cudowne zdjęcia, jasne podpisy, świetna kartka, ciężka i ślizga, ale miła w dotyku.
Mam wobec tej książki mieszane uczucia. Jej wady są jej zaletami i na odwrót. To tak, jak pójść na dobry film, mogło być lepiej, ale no nie jest tragicznie po prostu dobrze i tyle.
Nathaniel, lat 18
źródło: osemkowyklubrecenzenta.blogspot.com
Kilka lat temu świat obiegła wiadomość o rychłej apokalipsie, przewidzianej już przez Majów. Według zwolenników tej teorii zagłady, miała ona nastąpić w 2012 roku, który to stanowił zakończenie ostatniego spośród 13 baktunów, trwających po 400 lat jednostek czasu lub cykli, składających się na słynny kalendarz Majów. Potwierdzenia nadchodzącego końca upatrywano w kamiennej płycie, na której został opisany koniec trwającego 5126 lat cyklu i powrót boga Bolon Yokte, utożsamianego z wojną i tworzeniem.
Choć koniec świata (przynajmniej w dokładnym tego słowa znaczeniu) ostatecznie nie nadszedł, to jego wyczekiwanie stało się jednym z elementów niezwykłej wyprawy, podjętej przez Anitę Demianowicz. Swoją podróż po Ameryce Środkowej, przekraczanie granic nie tylko tych pomiędzy kolejnymi krajami, ale i własnych ograniczeń, podróżniczka opisała w opublikowanej nakładem wydawnictwa Bezdroża książce „Końca świata nie było”. Ta wciągająca lektura dostarcza niezapomnianych wrażeń, pozwalając wyruszyć w drogę razem z autorką, wraz z nią doznawać licznych wzruszeń, ale również trosk i obaw, a to wszystko bez wychodzenia z domu. Otrzymujemy też wiele cennych rad, praktycznych informacji, które z pewnością ułatwią poruszanie się po Gwatemali czy Hondurasie tym, którzy jednak samodzielnie będą chcieli doświadczyć tych zapachów, smaków i kolorytu codziennego życia.
Autorka, przeszło trzydziestoletnia pracownica jednej z firm farmaceutycznych, zajmująca stanowisko dla wielu oznaczających stabilizację i pewien rodzaj prestiżu, po pięciu latach funkcjonowania w korporacyjnych strukturach, postanawia rzucić wszystko i wyjechać na pięć miesięcy do Ameryki Środkowej. Posługując się zaledwie kilkoma hiszpańskimi zwrotami wyrusza do Gwatemali, Hondurasu, Salwadoru i Meksyku, aby uczyć się języka, samodzielności i otaczającego ją świata. Podtrzymywana na duchu przez męża, starając się nie poddawać zwątpieniu po spotkaniach z przyjaciółmi czy rodziną, rozpoczyna swoją długą drogę ku innemu życiu, zgodnemu ze swym przeznaczeniem.
Już sam lot do Gwatemali, z międzylądowaniem i nocą spędzoną półlegalnie na lotnisku w Houston, jest zapowiedzią przygody, ale i odwagi, stanowczości oraz hartu ducha. Pierwszym przystankiem stała się natomiast Antigua, gdzie podróżniczka miała zamiar uczyć się hiszpańskiego, a po opanowaniu go w takim stopniu, by mogła porozumiewać się w podróży, ruszyć dalej w trasę. Wraz z nią poznajemy zatem uroki typowych mieszkań, w których króluje prowizorka, a brak dostępu do bieżącej wody oraz ograniczony zasięg Internetu są normą. Intensywnie uczymy się języka, zawieramy pierwsze znajomości, zarówno z rdzennymi mieszkańcami, jak i z innymi podróżnikami. Wypatrywać będziemy też tarantuli i pumy, spotkamy się z niezwykłą życzliwością gwatemalczyków, a także przekonamy się, że … końca świata nie będzie. Jedna z nauczycielek w szkole językowej dokładnie wyjaśnia, jak zbudowany jest kalendarz Majów i dlaczego data 21 grudnia 2012 roku jest tak istotna, mimo iż nie wiąże się z katastrofą. Mimo obalenia zapowiedzi apokalipsy, udajemy się do Tikál, by samodzielnie się o tym przekonać, uczestnicząc przy okazji w obchodach końca kalendarza Majów.
W swojej podróży autorka, która w międzyczasie zostaje wnuczką Koreanki, nie tylko odwiedza ruiny Majów, podąża do Chichicastenango i na wzgórze Turk`aj czy zwiedza stolicę Gwatemali, ale zapoznaje nas z lokalnym kolorytem, z typowymi daniami, a nawet z tajemniczym alkoholem Majów – cushy. W Gwatemali spędzimy również niezwykłe Święta Bożego Narodzenia, aż wreszcie będziemy gotowi, by wyruszyć dalej, w świat. W Hondurasie pierwszym przystankiem staje się Copán Riunas, wyruszymy również na wyprawę do Parku Narodowego Celaque, do nadmorskiej Teli, a także w okolice jeziora Yojoa. W Salwadorze przeżyjemy kontrolę wydziału narkotykowego, odwiedzimy San Salwador, na jednej z plaż będziemy świadkami wyłowienia topielca, wybierzemy się również (i to w asyście policji) na trekking na szczyt wulkanów Parku Narodowym Correo Verde. Meksyk będzie naszym ostatnim przystankiem, choć – dla autorki – odbyta podróż stała się tak naprawdę początkiem drogi, którą wciąż podąża.
Wraz z Demianowicz podróżujemy chickenbusami, a także niebezpiecznymi autobusami czerwonej linii, jesteśmy świadkami wielkiej biedy i ludzkich tragedii, ale i chwil doniosłych, wzruszających. Przekonujemy się nie tylko jak wygląda w Ameryce Środkowej Boże Narodzenie oraz Wielkanoc, poznajemy inne kultury, zaczynamy również dostrzegać różnice w komforcie życia w Europie i Ameryce Środkowej. Plastyczność opisów autorki, lekki styl i niezwykłe zaangażowanie, ale i zachwyt otaczającą rzeczywistością sprawia, że książkę pochłaniamy łapczywie, przenosząc się w opisywane miejsca i doświadczając niezwykłych emocji.
„Końca świata nie było” jest nie tylko wspaniałą książką podróżniczą pełną niezwykle klimatycznych zdjęć, ale również zwycięstwem nad stereotypami, nad lękami i wewnętrznym rozedrganiem, które przez całe lata motywowało autorkę do poszukiwania życiowej drogi. Nie odnalazła jej ani w kolejnych studiach czy kursach, ani etatowej pracy. Spokój spłynął na nią dopiero w drodze, która była też pewnego rodzaju sprawdzianem wewnętrznej siły. To również test dla nas – przekonujemy się bowiem, że każdy z nas może wyruszyć w drogę!