Gdy spotkasz kogoś, w kim mógłbyś się zakochać, wiesz o tym od razu
Matthew Hansen - przystojny młody psycholog - doradza kobietom, jak zbudować satysfakcjonujący je związek i nie pozwolić sobą manipulować.
Jest twórcą popularnej internetowej audycji LOVE Line, a jego charyzma i celne rady przyciągają miliony słuchaczek.
Zrządzeniem losu spotyka Bethany McCallum, będącą w trakcie rozwodu dziennikarkę luksusowego magazynu dla kobiet. Otrzymuje ona zlecenie napisania artykułu obnażającego metody stosowane przez hermetyczną grupę tak zwanych pick-up artists, czyli trenerów podrywu. Nieetycznych manipulantów, którzy szkolą mężczyzn, jak zaciągnąć kobiety do łóżka.
Ich drogi krzyżują się przy stoliku pewnej bardzo nietypowej restauracji. Wzajemne przyciąganie sprawia, że Matt postanawia zbliżyć się do Bethany. Aby to zrobić, będzie musiał podzielić się z nią swoją wiedzą.
Tymczasem napięcie między nimi staje się coraz silniejsze.
Ale oboje coś ukrywają.
Nowa powieść autorki bestsellerowej serii "Ostatnia Spowiedź"
Inteligentna! Świetna! Literatura kobieca na wysokim poziomie. Polecam!
Anna Dereszowska
Piękna i fascynująca powieść. Nina Reichter znów jest w szczytowej formie.
Krystyna Meszka, cyrysia.blogspot.com
"LOVE Line" sprawi, że kobieta zyska pewność siebie i zacznie patrzeć mniej krytycznym okiem na swoją osobę. Pozna manipulacyjne sztuczki mężczyzn i dowie się, jak na nie odpowiadać.
Natalia Ptaszyńska, dwiestronykultury.pl
Sensualna opowieść o spektakularnych błędach, wielkich namiętnościach oraz bezkompromisowych grach miłosnych. Absolutnie uzależniająca lektura!
Angelika Zdunkiewicz, lustrorzeczywistości.pl
Nie nastawiajcie się, że "LOVE Line" będzie podobna do "Ostatniej Spowiedzi". To zupełnie inna powieść. Dojrzalsza, w pewnym sensie ambitniejsza, a na pewno bardziej wymagająca.
Małgorzata Chlipała, blaskksiazek.pl
Autor | Nina Reichter |
Wydawnictwo | Novae Res |
Rok wydania | 2017 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 488 |
Format | 14.5x20.5 cm |
Numer ISBN | 9788380836921 |
Kod paskowy (EAN) | 9788380836921 |
Waga | 538 g |
Wymiary | 145 x 205 x 35 mm |
Data premiery | 2017.10.25 |
Data pojawienia się | 2017.09.22 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 6 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 1 szt. (realizacja już jutro) |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz 2024.04.02 |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz 2024.04.02 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz 2024.03.30 |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz już jutro |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Bardzo chciałam sięgnąć po tę książkę, a głównie ze względu na Bestselerki, które ją zachwalały. Z okazji Walentynek, które już były, postanowiłam w końcu zaznajomić się z twórczością Niny Reichter. Jak poszło? Zacznę dość nietypowo, ponieważ poprowadzę tę recenzję trochę od tyłu.
Love Line to z pewnością nie jest zwykły, słodkopierdzący romans, w którym znajdziemy tylko i wyłącznie miłość, kwiatki i serduszka. Jest to historia, która zostaje w sercu na długo, ale ze względu na to, jak cholernie inteligentna jest ta powieść.
Bethany nie jest taką typową kobietą w trakcie rozwodu. Większość takich bohaterek zostaje przedstawiona jako kobiety smutne, ze skłonnościami do depresji, bo przecież mąż je zostawił. Chwała pani Reichter za stworzenie bohaterki, która nie jest jęczącą babą, ale babeczką z charakterem i się niepoddającą. Tyle, ile motywacji otrzymałam tylko i wyłącznie poprzez działania Bethany, jest niepojęte. Ta bohaterka zdecydowanie zostaje wpisana na listę moich ulubionych bohaterek i tam zostaje.
Matthew z kolei jest mężczyzną, który odrobinę się w życiu pogubił. Wiem, że brzmi to strasznie banalnie i nudno, ale po raz kolejny autorka pokazuje, że taka postać wcale nie musi być nudna. Ten bohater jest, powiedziałabym takim superbohaterem, szczególnie dla wiernych słuchaczek jego audycji. Mimo że sam jest mężczyzną, potrafi idealnie doradzić każdej kobiecie w sprawie jej związku. Tutaj nie ma miejsca na powoływanie się na jakiś męski kodeks, czy coś w tym stylu. Przyznaję, że kilka jego słów wzięłam sobie głęboko do serca i zamierzam je zastosować w swoim życiu.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Niny Reichter i mogę z ręką na sercu zaliczyć je do jak najbardziej udanych. Urzekł mnie styl pisania autorki, urzekła mnie ta historia, bohaterowie no i ta fabuła, która jest dla mnie wprost niespotykana.
Oczywiście, książka nie opiera się głównie na tych ich spotkaniach dotyczących artykułu. Bohaterowie zmagają się z wieloma problemami życia codziennego, które ma tak naprawdę każdy z nas. Ogromnie cieszę się, że te właśnie problemy nie są naciągane czy też podkoloryzowane, jak bywa to w niektórych pozycjach. Po raz kolejny autorka otrzymuje ode mnie ogromnego plusa.
Nie wiem, co mogłabym jeszcze tutaj napisać. Jest to z pewnością jedna z lepszych książek, jakie przeczytałam no i jeden z tych najlepszych powieści obyczajowo-romantycznych, jakie przyszło mi poznać. Ja zbieram się do lektury drugiego tomu, a Wam naprawdę polecam Love Line gorąco.
Plusy... Warto zacząć od nich, bo jest ich niewiele. Pierwszy to playlista dołączona na końcu książki. Mimo że piosenki nie wpasowują się w mój gust muzyczny, dobrze odzwierciedlają nastrój momentów do których są przypisane. I chyba na tym koniec. Mam mieszane uczucia w związku z treścią złotych myśli, nie są głupie, może nawet mają trochę sensu, ale to w większości oklepane zwroty które nie wnoszą nic nowego. Choć wiem, że dla kogoś innego mogą być dobrą wskazówką.
Minusy? Ich lista będzie długa. Ale te najbardziej istotne zostawię na koniec. Postacie nie wzbudziły mojej sympatii, autorka starała się by były rozbudowane ale widać, że to tylko pozory, jak iluzja 3D. Mattiew wywołuje litość i współczucie, Bethany jest zbyt płaska by wzbudzić jakiekolwiek emocje, a do bohaterów drugoplanowych czuję jedynie niechęć. Akcja rozgrywa się w USA, choć często mam wrażenie, że N. Reicher zna ten kraj jedynie z filmów i wycieczek turystycznych. Na siłę próba pokazania wielokulturowości, przesycona stereotypami nt pochodzenia danej osoby, jej zachowań i zamiarów. Coś tutaj nie pykło, nawet bardzo. Przez pierwsze ok 100 stron zdążyłam rzucić książką dobrych kilka razy, spalić paczkę papierosów i wypić 3 herbaty z melisy, pukając się w głowę z pytaniem: po co to kontynuować? Ciekawi_e jesteście dlaczego? Rasizm, homofobia, stereotypy płciowe, ale nie tylko, outowanie kogoś bez jego wiedzy i zgody, seksizm, ageizm, feminizm pokazany jako fanaberia i sposób na wyładowanie swojej niechęci do mężczyzn, molestowanie seksualne pokazane jako normalny element pracy, o który nie warto robić wielkiego szumu. Wg opisu jednej z recenzentek "Love Line sprawi, że kobieta zyska pewność siebie i zacznie patrzeć mniej krytycznym okiem na swoją osobę". Cóż, nie mam najmniejszych wątpliwości co do braku mojej zgody z tą opinią. Książka daje nam przede wszystkim przekaz: to jedynie mężczyzna może sprawić, że poczujesz się ważna, on lepiej niż Ty wie jak masz żyć, on pokieruje Cię na właściwą drogę, Ty sama nie umiesz tego zrobić. Gryzą mnie również relacje Beth z innymi kobietami w jej otoczeniu, szefową w pracy, sędziną, matką, siostrą, przyjaciółką - jest w nich jedynie rywalizacja i niechęć, czasem ukryta za dobrą miną, jak w przypadku Nathalie. Moja ogólna opinia jest na nie, wielkie nie. A na koniec zostawiam Wam kilka " kwiatków" które wyłapałam:
"Idiotyczne zielone końcówki włosów i upiorny makijaż oczu robiły z niej postać z Corpse Bride."
"Gdy patrzyła na Beth, twarz miała obwisłą ze znudzenia i z rozczarowania, a Beth mimowolnie przeszło przez myśl, czy białemu sędziemu uchodziłoby tak jaskrawe okazywanie poglądów w orzekanej sprawie."
"Psycholog HR, egzaltowany gej Arnie, skomentował by go pewnie: " Nudna stylizacja równa sie nudna osoba, równa sie nudne artykuły". I dodałby to swoje: Oh, Duh!
W redakcji tajemnicą poliszynela było, że podczas rozmów kwalifikacyjnych Arnie oceniał kandydatów na równych zasadach z Marthą Walsh, prawą ręką redaktora naczelnego. To sprawiało, że i po przyjęciu na etet, by nie stracić względów Arniego, połowa biura zestawiała ze sobą miks cyrkowych ubrań. (.....)
I to wszystko dlatego, by jeden wymuskany człowiek nie zrobił skrzywionej miny, spotykając ich przy automacie do kawy."
"...psycholog (mężczyzna) na ich wspólnych sesjach radził: 'Jeśli wybaczasz, nie możesz dalej wspominać', chodziło mu w istocie o 'Gdy nadal go podejrzewasz, łamiesz waszą umowę. Po prostu trochę się postaraj. No i, na Boga, nie gderaj'."
(o molestowaniu seksualnym i próbie gwałtu mówi feministka) " 'Daj spokój, nie przesadzaj, zwykła dziecinada' - skomentowała wtedy Nath"
"Poza tym trzeba powiedzieć, że poza relatywnie rzadkimi wyskokami Jaspar zachowywał się nienagannie, przyzwoicie i w swojej pracy był świetnym fachowcem. Czy dla dobra sprawy naprawdę tak trudno było znieść głupi żart albo 'przypadkowe' muśnięcie w windzie raz na jakiś czas?"
"Ta druga połowa miałaby na karku średnio dwadzieścia jeden wiosen, totalnie buńczuczne nastawienie i prostą filozofię życia (...) Ta druga połowa z hukiem zwolniłaby się z pracy i narobiłaby smrodu w papierach..."
"...ale nie wiesz o tym ode mnie, bo jeszcze nie zrobił coming outu, a mnie nie wolno rozpowiadać, że jest gejem."
"Lubi zabawy ze smyczą... - Wywrócił oczami. - Totalna perwersja."
"Tym razem o tym, że Philippe, jedyny łysy gej z jakim spał, miał włosy w nosie."
"...wyglądasz jak sfrustrowana stara baba."
"...bo gdy rozmawia dwóch gejów, świeża plotka jest cenna jak produkty Louisa Vuittona."
"To po prostu dobry czas na takie sprawy. Jak przedszkole na zabawę LEGO."
"Po tym uśmiechu Beth poznała, że był gejem."
"Zapach dla starej baby..."
"...opatrzone były znaczkami LOW CARB, LOW SODIUM i GLUTEN FREE oraz innymi etykietami ważnymi dla kobiet świadomych".
"...powinnaś być madrzejsza, bo masz swoje lata i dziecko!"
" 'Relacja z dziećmi wymaga szczerości. Ja mojego nigdy nie okłamię". Gdzieś w okolicach piątego roku życia Faith Beth doszła do wniosku, że dla bezdzietnych kobiet, głoszących z wyższością takie tezy, w piekle musi być przygotowany osobny kocioł."
"...zachowywać się jak facet"
W razie wątpliwości, nie są to wszystkie "genialne" treści zawarte w Love Line. Nie polecam, z całego serca.
Dziwnym splotem wydarzeń spotyka się dwoje nieznanych sobie osób. On - czarujący, młody psycholog, pomaga kobietom w budowaniu pomyślnego związku. Ona - dziennikarka z rozwodem na karku. Połączy ich z pozoru przypadkowe spotkanie, nic nie znaczący artykuł. Czy aby na pewno?
Do lektury podchodziłam pełna ciekawości, bowiem nie miałam nigdy styczności z tą autorką. Z początku przeraziły mnie długie opisy oraz narrator trzecioosobowy. Jednak dzięki temu zabiegowi możemy przychylniej spojrzeć na fabułę, jak i same postaci, a całkiem długie wprowadzenie pozwala nam staranniej zapoznać się z bohaterami i otaczającym ich światem, w konsekwencji czego, łatwiej nam zrozumieć podejmowane przez nich działania. Akcja toczyła się powoli, co pozwala czytelnikowi stopniowo przyswajać przekazaną wiedzę. Nina Reichter genialnie wprowadziła nas w swój świat, opisy są niezwykle barwne, dokładne i ujmujące, a dialogi spójne i logiczne. Postaci, które stworzyła są nad wyraz prawdziwe, z bagażem doświadczeń i problemami tak dobrze nam znanymi. To powieść szczera, dojrzała i mistrzowsko przemyślana. Zachwyca mądrością, swym realizmem i wdziękiem. Jest swego rodzaju lekcją życia; żądną uznania, do bólu prawdziwą historią, obok której nie sposób przejść obojętnie. Nie zabraknie w niej życiowych prawd i oryginalności. Książka bawi i wzrusza. Rozczula i załamuje.
Autorka pokazała, że kłamstwo ma krótkie nogi, a niedopowiedzenia mogą stanąć na drodze do szczęścia i przeznaczenia. Jak błędy przeszłości, o których wolelibyśmy zapomnieć, wracają w najmniej odpowiednim momencie. Gdzie uczucie bezradności i niemocy zawładnęło całym ciałem, a konsekwencja własnych działań staje się ciężarem nie do zniesienia.
Nina Reichter zabierze Was do świata skrojonego z niewłaściwych decyzji, cierpienia i narastającego subtelnie uczucia. To podróż kolejką górską poprzez wzloty i upadki na wyprawie przez życiowe i miłosne zawirowania. Zmusi Was do refleksji nad sobą i własnym życiem, by na końcu roztrzaskać Wasze serca i pozostawić z wymalowanym na twarzy osłupieniem.
Ta książka naprawdę mnie zaskoczyła i to już od samego początku. Szczerze, nie spodziewałam się, że będzie to aż tak dobra historia. Wiele osób polecało mi ją już na wstępie, ale jakoś nie potrafiłam się do niej przekonać i za nią zabrać. W końcu przyszedł ten moment, kiedy sama zmusiłam się do tego i nie żałuję.
Najlepszy w tej książce okazał się sam pomysł na Autorki na książkę. Nina chciała pokazać nam historię miłosną, ale zaprezentowaną w inny sposób. Po prostu zapragnęła przerobić coś co już na rynku wydawniczym było przedstawione kilkanaście razy. Dodatkowo to w jaki sposób Autorka kreuje świat przedstawiony, opisuje wszystko co dzieje się wokół głównych bohaterów, jest po prostu fenomenalne. Rzadko kiedy zdarzają się takiego rodzaju książki, napisane w takim stylu. Może trochę zabrakło mi w niektórych miejscach bardziej dynamicznej akcji, czasami miałam wrażenie, że to wszystko rozkręca się po prostu za wolno... Na daną chwilę i tak uważam, że warto.
Bethany McCallum oraz Matthew Hansen to dwie, całkowicie przeciwne dusze. Matthew to przystojny psycholog, który próbuje wiele zmienić w życiu kobiet. Próbuje pokazać dziewczynom jak żyć w dobrym związku, jak odnaleźć miłość życia i jak sobie radzić z problemami i rozterkami miłosnymi.
Ponadto jest twórcą popularnej audycji radiowej, która bardzo duża część ludzi uwielbia. Jest to specyficzna audycja radiowa, bowiem nazywa się Love Line.
Bethany ma trochę bardziej pod górkę w życiu, ponieważ w momencie, kiedy ją poznajemy, okazuje się, że jest w trakcie rozwodu, może stracić swoje dziecko i to wszystko zdecydowanie nie jest dla niej łatwe. Na szczęście chociaż jej kariera jest udana. Bethany jest dziennikarką w luksusowym magazynie dla kobiet. Pewnego razu dziewczyna musi napisać pewien artykuł, który może nieco zmienić w jej życiu. Artykuł dotyczy wybadania sytuacji wśród pick-up artists, Jest to grupa, która zajmuje się możliwościami i metodami podrywania kobiet lub mężczyzn, tak zwani trenerzy podrywu.
Życie tej dwójki postanawia spłatać im figle, dlatego Bethany i Matthew spotykają się siedem lat temu. Było to bardzo krótkie i przypadkowe spotkanie, które niby nie wniosło do ich życia nic nowego, jednak czy aby na pewno? Oboje bohaterowie zaczynają czuć do siebie chemie. Niestety jednak szybko o sobie zapominają.
Silna chemia pomiędzy nimi spowodowała, że kolejne przypadkowe spotkanie odniosło jednak jakiś pozytywny skutek. Oboje rozpoznają się. Ich znajomość zaczyna nabierać rozpędu, ponieważ okazuje się, że ich sprawy służbowe są zbliżone, więc oboje korzystają z nadarzającej się okazji.
Żadne z nich nie miało łatwego i prostego życia, ani Bethany, która jest po rozwodzie, ani Matthew, który musiał się wiele wycierpieć w młodości. Czy ich drogi jednak się połączą?
Bohaterowie są według mnie idealni. To w jaki sposób Autorka ich wykreowała to coś niesamowitego. Nina w bardzo dobry sposób operowała w książce psychologią, problemami głównych bohaterów, które w bardzo duży sposób wpływały na losy bohaterów i na całościową, otaczającą fabułę, świat przedstawiony. Powiedziałabym nawet, że jest to bardzo inteligentna powieść z bardzo dobrze wykreowanym światem, bohaterami i ogólnie wszystkim. Według mnie ciężko tutaj znaleźć jakiekolwiek minusy, jednak tak jak na początku wspomniałam, nieco denerwowała mnie akcja i jej dynamizm. To wszystko było dla mnie zdecydowanie zbyt powolne i miejscami nieco nudne. Zbyt dużo opisów, obserwowania przez Autorkę otoczenia i opisywania tego w książce, sprawiło, że miejscami odkładałam tę powieść. Sama historia miłosna według mnie zbyt długo się rozkręcała. Tyle czasu trzeba było czekać na główny wątek, ale zdecydowanie było warto.
I teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie to jest puste romansidło dla każdego. To literatura nieco bardziej dobitna, poprzez liczne opisy, bagaż bohaterów oraz ogólne podejście psychologiczne...
„ – A więc co myślą PUA [Pick-up Artists]?
– Prawdę.
– To znaczy?
Przekrzywił głowę, coś błysnęło mu w oczach.
– Gdy PUA spojrzy na ciebie i intencjonalnie pomyśli „Chcę cię piep..yć”, gwarantuję ci, że poczujesz to w całym ciele. Wyprostowała się lekko, sięgnęła ręką do szyi, lecz w połowie drogi zaniechała tego gestu i położyła dłoń z powrotem na stół. Milczała. – I jeżeli w myślach opowie ci wszystko, co chciałby z tobą robić, też to poczujesz. Wpatrywali się w siebie. O ułamek sekundy za długo. Na razie czuła dziwne drżenie, a to oznaczało, że jej profesjonalizm właśnie brał w łeb. Odwróciła w końcu wzrok. Wyszło jakoś nerwowo.” – fragment powieści.
Soczysty fragment przeczytaliście powyżej, czyż nie? W moim przekonaniu nie oddaje on całego klimatu najnowszej powieści Niny Reichter pt. „Love line”, ale jest papierkiem lakmusowym napięcia budowanego przez autorkę z zegarmistrzowską precyzją. Podczas lektury towarzyszyła mi nieznośna myśl, a raczej uczucie, że akcja tej książki rozwija się zbyt wolno, że jestem w połowie lektury, a tu nadal główni bohaterowie chodzą wokół siebie wewnętrznie nabuzowani emocjami, jednak starający się je skrzętnie ukryć. Ale jak je tu ukryć, kiedy pierwszoplanowa postać – Matthew Hansen – jest mistrzem komunikacji niewerbalnej, odczytującym bez najmniejszego trudu mowę ciała każdego człowieka. Jego uwaga skoncentrowana jest wokół narratorki wydarzeń rozgrywających się w Nowym Jorku – dziennikarki Bethany McCallum, która stara się zachować wszelki profesjonalizm w kontakcie z byłym trenerem podrywu, a aktualnie psychologiem i terapeutą par, prowadzącym radiową audycję z poradami sercowymi „Love line”. Między Beth a Mattem iskrzy koncertowo, chociaż dopiero w rozdziale dwudziestym pierwszym, czyli niemal pod koniec książki, dwójka ta zrzuca przywdziane wcześniej maski fałszywej obojętności.
I to jest właśnie kwintesencja wspomnianego wyżej budowania napięcia – przewracając kolejne strony powieści, chciałoby się przyspieszyć dotarcie do punktu kulminacyjnego, ale autorka nie daje nam tej satysfakcji, niebezpiecznie przeciągając strunę czytelniczej akceptacji takiego opieszałego, można by rzec, tempa rozwoju wypadków. Ostatecznie jednak jestem w stanie wybaczyć autorce to postępowanie, bo pod przykrywką leniwie rozwijającej się powieści obyczajowej, Reichter funduje nam kawał niezłej powieści psychologicznej, oplecionej wokół związków międzyludzkich. Zawiera ona sporo trafnych obserwacji w obszarze relacji interpersonalnych oraz społecznych, co dla mnie – jako dyplomowanego socjologa z zacięciem do psychologii społecznej – stanowi niekwestionowany atut.
Co ważne, pióro Reichter jest bardzo atrakcyjne, bo wypracowany przez nią styl pisania cechuje elegancja i dbałość o detale. Można było wprawdzie ukrócić nieco zapędy do stosowania anglikanizmów, ale w związku z tym, że miejsce akcji zostało osadzone w Wielkim Jabłku, to przymknę na ten fakt oko, podobnie jak na okładkę, która wprawdzie jest piękna, ale przywodzi na myśl bardziej nieskomplikowany romans niż wysublimowaną obyczajówkę.
Zachęcam Was do lektury tej powieści, a sama czekam na tom drugi, bo dramatyczne zakończenie nie pozostawia złudzeń, że ciąg dalszy nastąpi.
Matt i Beth spotkali się już kiedyś. Przed laty wpadli na siebie w nietypowych okolicznościach i spędzili ze sobą kilka przyjemnych godzin. Od razu zapałali do siebie sympatią i zbliżyli się do siebie. Nieoczekiwanie los postanowił ich rozdzielić i zostali zmuszeni się rozstać bez jakiejkolwiek szansy na powtórne nawiązanie kontaktu.
Teraz, po siedmiu latach od tego wydarzenia wpadają na siebie w dość osobliwej restauracji. Od razu działa wzajemne przyciąganie i pragnienie bliskości, które kiedyś je połączyły.
Bethany przechodzi trudny okres. Postanawia całkowicie poświęcić się pracy, żeby zapomnieć o toczącym się rozwodzie, z powodu zdrady popełnionej przez jej niewiernego męża. Kobieta pracuje jako dziennikarka w luksusowym magazynie dla kobiet. Otrzymuje zlecenie napisania dociekliwego artykułu, w którym obnaży metody stosowane przez trenerów podrywu. Jednak dostanie się do tej grupy nieetycznych manipulantów wcale nie jest takie łatwe i okazuje się, że bez pomocy ciężko będzie jej się czegokolwiek dowiedzieć. Niespodziewanie na jej ratunek przychodzi przystojny Matt, który zawodowo zajmuje się doradzaniem kobietom w celu stworzenia satysfakcjonującego związku. Mężczyzna postanawia pomóc jej w uzyskaniu cennych informacji.
Ich wzajemne relacje coraz bardziej się zacieśniają, jednak na drodze do szczęścia stają coraz to nowsze trudności.
Nina Reichter stworzyła dojrzałą i romantyczną powieść. Fabuła wydaje się być dość oklepana, jednak jej wykonanie w żadnym stopniu takie nie jest. Cała historia jest boleśnie autentyczna i szczera. Sytuacje przedstawione przez autorkę są jak najbardziej wiarygodne. Nadaremnie szukać tutaj przesłodzonych relacji, bądź sztucznych dramatów. Bohaterowie są do bólu naturalni. Mają zarówno zalety, jak i wady. Dzięki temu nie sprawiają wrażenia wyidealizowanych, ani sztucznych. Z łatwością zaskarbiają sobie sympatię czytelnika. Nina dość mocno skupia się na aspektach psychologicznych, dzięki czemu książka nie jest prostą obyczajówką, czy mdlącym romansem. „Love Line” to przyjemna i urzekająca lektura.
Są w życiu takie momenty, gdy natkniemy się na kogoś niespodziewanie i zostaje to w naszym sercu na długo. Spotykając ponownie tę osobę po kilku latach, dawne emocje odżywają, a my zastanawiamy się, czy to przypadek, czy może przeznaczenie. Tak było w wypadku Matta i Beth. Poznają się w nietypowych okolicznościach i spędzają razem miło dzień. Zrządzenie losu sprawia, iż rozstają się nagle, bez jakiejkolwiek możliwości skontaktowania się ze sobą. Po siedmiu latach spotykają się ponownie w bardzo nietypowej restauracji. Nie rozpoznają się, jednak już od początku pojawia się między nimi niesamowita iskra przyciągania. Niestety kolejny raz rozstają się w niewiedzy.
Bethany akurat jest w trakcie rozwodu, dlatego postanawia poświęcić się pracy. Jako dziennikarka luksusowego magazynu dla kobiet zamierza napisać dociekliwy artykuł, w którym ujawni metody działania trenerów podrywu. Są środowiskiem hermetycznie zamkniętym, więc zadanie nie będzie łatwe. Niespodziewanie Matthew, obecnie doradzający zawodowo kobietom, jak zbudować wartościowy związek, zgadza się jej pomóc zdobyć cenne informacje.
Między dwójką zaczyna rodzić się wyjątkowe uczucie, jednak żadne z nich nie jest do końca szczere.
Czy relacja oparta na kłamstwach i niedomówieniach ma szanse przetrwać?
"Mówią, że gdy coś się zaczyna, nie potrzeba czasu. Zawsze o tym wiesz."
Są książki, które się czyta, są również takie, które całkowicie pochłaniają i odrywają od rzeczywistości. Właśnie do tych niesamowitych pozycji należy najnowsza powieść Niny Reichter. Jest to przede wszystkim zasługa wspaniałego stylu autorki. Operuje bardzo lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem, dzięki czemu płyniemy po kolejnych stronach, nie mogąc i nawet nie chcąc oderwać się od lektury. Nie znajdziemy tu żadnych, zbędnych nużących opisów. Ta historia to przede wszystkim emocje, silne i niekiedy sprzeczne, tak jak w prawdziwym życiu.
"Gdy spotkasz kobietę, która wydaje ci się wyjątkowa, tej pierwotnej iskry nie da się pomylić z niczym innym. I od tej pory możesz oczywiście udawać, że nie pieprzysz jej w myślach, ale oboje będziecie znać prawdę w chwili, gdy na siebie spojrzycie."
Doskonale nakreślone zostały portrety psychologiczne bohaterów. Są ludźmi z krwi i kości, posiadającymi liczne wady i zalety, popełniają błędy i zostają zmuszeni dokonywać trudnych wyborów. Poznajemy ich bardzo dokładnie, a emocje nimi targające przepełniają z podobną siłą również i nas. Doskonale widzimy, jak początkowo stwarzają pozory oraz udają twardych, wkrotce jednak wychodzi na jaw, jacy są naprawdę oraz co nimi kieruje.
Bardzo polubiłam zarówno Bethany, jak i Matta oraz kibicowałam im od samego początku. Rozumiałam świetnie ich dylematy i miałam nadzieję, że uda im się podjąć właściwe decyzje.
Znakomite jest to, iż całą historię poznajemy z perspektywy obu postaci. To umożliwia czytelnikowi wnikliwie zanalizować sytuację, zaobserwować ich rozterki, zgłębić uczucia i obawy zakochanych.
Bez wątpienia najbardziej intrygującym, może nawet kontrowersyjnym tematem poruszonym przez autorkę jest działalność trenerów podrywu. To pewni siebie mężczyźni, którzy potrafią naprawdę umiejętnie manipulować kobietami. Szkolą facetów, jak postępować, by w łatwy sposób oczarować dziewczynę lub po prostu zaciągnąć ją do łóżka. Najokrutniejszy jest fakt, iż często ich ofiara poddana jest dociekliwej ocenie, a całe spotkanie nierzadko było potajemnie nagrywane. Właśnie te filmy, znalezione w internecie sprawiły, że Bethany całkowicie znienawidziła owych bezdusznych krętaczy i chciała ujawnić publicznie jak najwięcej informacji o subkulturze PUA.
"LOVE Line" z pewnością nie jest jakimś typowym, banalnym, ckliwym romansem. To poruszająca, głęboka powieść, która wręcz hipnotyzuje i przeraża swoją autentycznością. Ukazuje życie, w którym dorosły zawsze na pierwszym miejscu będzie stawiał dobro dziecka, a nie własne szczęście. Uświadamia również, że nie da się tak po prostu uwolnić od przeszłości i zmienić swego życia z dnia na dzień, nawet jeśli pragną tego oboje kochankowie.
Autorka doskonale także pokazała, iż psycholog może umiejętnie radzić ludziom jak rozwiązać problemy, jak nie dać się omamić, a sam może nie radzić sobie z własnymi kłopotami i dylematami, nie ma pojęcia, jak należy postąpić. Nie łatwo przecież zdecydować, czy kierować się sercem, czy też rozumem.
Książka również uświadamia, że mężczyznom, a wcześniej chłopcom jest po prostu łatwiej. Już małym dziewczynkom stawia się ogromne wymagania, oczekuje się od nich perfekcji, a płeć przeciwna traktowana jest bardziej ulgowo. Mimo wszystko, my również mamy prawo stawiać warunki, żyć po swojemu i dążyć do pełni szczęścia. Te fragmenty lektury wywołują wiele emocji i skłaniają do głębokich przemyśleń na temat własnego losu.
To przede wszystkim historia o życiu, które przeważnie bywa bardziej gorzkie niż słodkie, o ciężkich wyborach, ale również o destrukcyjnej sile kłamstw i niedomówień. Szczerość to podstawa w każdej relacji, jeśli stosujemy niedopowiedzenia, coś ukrywamy, prędzej czy później nasz fałsz i tak wyjdzie na światło dzienne. Nawet najgorsza prawda jest lepsza niż złudzenie, niewątpliwie też mniej rani.
Na ogromną uwagę zasługuje również przepiękna okładka książki, w której osobiście się zakochałam od pierwszego wejrzenia. Nie tylko przyciąga wzrok i hipnotyzuje, ale swoją tajemniczością intryguje i zapowiada jak nieprzewidywalną, pełną napięcia historię znajdziemy na jej stronach.
"Człowiek nie jest na tyle silny, by bronić się przed miłością, a używanie do tego rozumu jest złym doborem narzędzia."
Podsumowując, "LOVE Line" to wyjątkowa, ambitna, chwytająca za serce, pełna zwrotów akcji i niedomówień powieść, od której nie sposób się oderwać. Z zapartym tchem śledzimy poczynania bohaterów i kibicujemy im całym sercem. Nie liczy się nic, co dzieje się obok, nasze myśli skupiają się wyłączne na uczuciu pomiędzy tą dwójką, na zastanawianiu się, czy będzie szczęśliwie zakończenie, czy może los z nich okrutnie zakpił. Gwarantuję, iż historia wywoła mnóstwo skrajnych emocji, od radości i zachwytu po szok, niedowierzanie a nawet załamanie. Zakończenie pozostawia w ogromnym niepokoju i niedosycie. Osobiście jestem zachwycona tą powieścią i wiem, że na długo zostanie w mej pamięci. Uważam ją za pozycję obowiązkową dla wszystkich kobiet. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, a Was z całego serca zachęcam do lektury!
To bardzo dojrzała, skrupulatnie stworzona, wiarygodna i naprawdę sprytna książka. Od początku do końca wymykająca się schematom tworząc mix gatunków jakże daleko odbiegający od słodkiej historii miłosnej. Sporo tutaj dramatu, sporo psychologii i jak wspomniałam, sporo opisów. Myślę, że książka może nie do końca przypaść do gustu młodzieży, która spodziewa się powieści zbliżonej kształtem do słynnej trylogii Ostatnia spowiedź. Ma swoje mankamenty, których nie zamierzałam pominąć opisując ten tytuł. Ostatecznie jestem jednak gotowa na kolejną część serii, która, jak głosi skrzydełko publikacji, ponoć już niebawem.
Nina Reichter – pisarka, autorka bestsellerowych powieści dla kobiet. Z wykształcenia prawniczka. Doceniana za znakomity język oraz wnikliwą obserwację otaczającej nas rzeczywistości. [okładka]
Wcześniej nie miałam do czynienia z powieściami Pani Reichter, ale okazuje się, że ma na swoim koncie bardzo wysoko ocenianą serię „Ostatnia spowiedź”, po którą też z pewnością sięgnę. W książce „LOVE Line” poznajemy Bethany McCallum i Matta Hansena, którzy w dziwnych okolicznościach poznają się na ulicy. Wypadek nie pozwala im się jeszcze raz spotkać, ale przeznaczenie lub przewrotny los ponownie stawiają ich na swojej drodze 7 lat później. Zbieg okoliczności sprawia, że ich relacja się ożywia, nie wiedzą jednak, że każde z nich ma swoje sekrety, które być może przekreślają wspólną przyszłość. Jak rozwinie się gorące uczucie, rodzące się pomiędzy tą dwójką? Czy mając spory bagaż doświadczeń będą w stanie się z nim uporać?
Bardzo spodobała mi się kreacja bohaterów i pomysł na nich. Beth jest uniwersalnym obrazem kobiety zdradzonej, zagubionej, niezadowolonej do końca ze swojego życia, która nie oczekuje już od niego zbyt wiele. Dzięki temu wiele kobiet może się z nią utożsamiać, ponieważ jej emocje nie są przesadzone, frustracja jest prawdziwa, a problemy związane z rozwodem przytłaczają ją jak każdą kobietę w tej sytuacji. Z kolei Matt jest idealną partią, to przystojny psycholog z pięknym apartamentem. Ale to tylko pozory, sam stara się ukryć swoją przeszłość, traumatyczne przeżycia nie pozwalają mu oddychać pełną piersią, a wyrzuty sumienia ciągną się za nim niczym cień. Z pozoru profesjonalna relacja, jaka zawiązuje się między nim a Beth, rozwija się i nabiera rumieńców, ale każde z nich ma pewne zobowiązania. Ich gra w kotka i myszkę coraz bardziej się przeciąga, aż następuje kolejny zwrot akcji i punkt kulminacyjny książki. Najbardziej jednak zawiodło mnie ostatnie zdanie… „kontynuacja w tomie drugim”. Jak mam czekać na drugi tom skoro ja muszę wiedzieć już co dalej się stało?! Z niecierpliwością będę wyczekiwać informacji o kolejnej premierze! Mimo, że początkowo wydawało mi się, że historia się dłuży, pod koniec nabrała takiego tempa, a dodatkowo skończyła się w tak ważnym momencie, że nie sposób ukryć rozczarowania widmem czekania! :D
„LOVE Line” to powieść prawdziwa. Uświadamia, że życie nie jest kolorowe i, niestety, zawsze może być gorzej. Miłość nie jest łatwa i kolorowa, wymaga poświęcenia, wyrzeczeń, czasami boli. Pokazuje, że nawet psycholog może nie radzić sobie z własnymi problemami, doradza innym, ale sam nie umie sobie pomóc. Ukazuje paradoks życia, w którym nie możemy być szczęśliwi, bo coś staje nam na drodze i jako dorośli ludzie nie możemy tego zignorować. Zdecydowanie jestem ciekawa, co autorka przygotuje dla nas w drugiej części i już nie mogę się doczekać.