Notka o książce:
„Od Magenty do Meksyku 1859–1867” to książka poświęcona wybranym wątkom z wojennych dziejów Austrii. Traktuje ona o czasach wielkich przemian, wiodących do powstania w Europie Środkowej nowej struktury politycznej w postaci Austro–Węgier. Wyłoniła się ona z odmętu krwawych wojen: ze spowitych ciałami poległych winnic Magenty, wzgórz Solferino i Custozy, pól Czeskiej Skalicy, lasów rosnących na przedpolu kenigreckiej twierdzy. Książka ta stanowi wędrówkę śladami owych miejsc, przywoływanymi takimi, jakimi były one przed półtora wiekiem, ale także takimi, jakimi są one obecnie. Podczas owej wędrówki czytelnikowi towarzyszyć będą bohaterowie tamtej epoki. To oni opowiedzą prawdziwą historię tamtych bitew, nierzadko skrywaną w oficjalnych opracowaniach – pisanych na zamówienie rządów i dowództw armii. Z samym Autorem czytający przekroczą mury mauzoleów na Monte Belvedere i w San Martino, gdzie pod jednym dachem złożono kości żołnierzy walczących po przeciwnych stronach. Razem z nim udadzą się ulicami miast dawnej Austrii, wraz z nim na cmentarzu w Grazu zatrzymają się nad pozbawionym płyty nagrobnej miejscem spoczynku jednej z legend wojska rakuskiego. Z bohaterami kolejnych opowieści w karnawałowym szale będą tłukli szklanki w przydrożnych karczmach i tańczyli na balu u „pięknej cesarzowej w przepysznym stroju”. Przemkną paryskimi zaułkami wśród huku bomb, ciskanych rękoma włoskich zamachowców. Z batalionem Galicjan znajdą się w okrążeniu wśród italskich winorośli, gdzie „ludzie padali jak kłosy”. W pewną czerwcową noc będą pili do upadłego pośrodku wesołego obozowiska, by w kilka godzin potem gnać konno w ogniu piechurów księcia Humberta. Ze Stanisławem Wodzickim popłyną do dalekiego Meksyku, aby pośród tamtejszych gór i wyżyn walczyć o pokój dla kraju umęczonego wieloletnią bratobójczą wojną.
Notka o autorze:
Marcin Suchacki (1979), historyk z wykształcenia i pisarz z zamiłowania. Wnuk żołnierza polskiego spod Monte Cassino, od dzieciństwa zasłuchany w opowieści starszych członków swojej rodziny. Z lektury powieści Juliusza Verne’a zaczerpnął inspirację do poznawania dziejów lat 50. i 60. XIX wieku. W okresie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim zetknął się z tradycjami dawnej armii austriackiej. W ostatnich latach podjął starania o odtworzenie przebiegu i upamiętnienie szarży galicyjskich ułanów w bitwie pod Custozą, nie zgadzając się z jej interpretacją, zaproponowaną przez prof. Michała Baczkowskiego, swojego niegdysiejszego Mistrza. Studiuje źródła i gromadzi niezbędne opracowania bez grantów ze strony instytucji polskich i zagranicznych. Jako pisarz i historyk na nikim się nie wzoruje, jako człowiek pozostaje pod wrażeniem postaci gen. Tomása Mejíi, jednego z paladynów austriackiego Quetzalcóatla.
Autor | Marcin Suchacki |
Wydawnictwo | Infort Editions |
Rok wydania | 2016 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 295 |
Format | 14.5x20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-64023-76-7 |
Kod paskowy (EAN) | 9788364023767 |
Data premiery | 2016.08.10 |
Data pojawienia się | 2016.08.03 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Wsparci ogniem artyleryjskim żołnierze 25 batalionu strzelców wdarli się do Wenzelsberga, zajmując otoczony solidnym murem cmentarz ewangelicki i pobliskie sady owocowe. Z naprzeciwka nadchodzili już jednak Westfalczycy z 37 regimentu fizylierów i Wielkopolanie z Pięćdziesiątki Ósemki, wsparci przez półtora kompanii własnych jegrów, w zielonych uniformach trudnych do dostrzeżenie pośród okolicznych zarośli. Co ważniejsze jednak, obok jegrów przybyły także dwie baterie dział pod majorem Meisznerem. 12 armat pruskich w krótkim czasie stłamsiło ogień Austriaków, mogących wystawić tylko połowę tych luf co przeciwnik. Wśród wybuchających jaszczy rakuska bateria musiała wycofać się paręset metrów w tył. Pojawienie się granatowych mundurów na lizjerac...
Idąc przebojem poprzez zastępy hohenzollernowskich żołnierzy, rakuscy strzelcy w ramach pociechy zdobyli jedną z chorągwi 2 pułku grenadierów gwardii, jak na ironię noszącego imię cesarza Franciszka Józefa I. Polak ze Śląska Cieszyńskiego, szeregowy Franciszek Kobiela, powalił nieprzyjacielskiego sztandarowego, z rąk którego podjął ów znak bojowy. W chwilę potem sam upadł trafiony w kolano, lecz wtedy dobiegł doń inny z Polaków, strzelec Perlega. Ten odpiął z drzewca płachtę pruskiej chorągwi, zabierając ją ze sobą i ujmując pod ramię rannego towarzysza. Na polu walki pozostała tylko część złamanego podczas walki wręcz masztu chorągiewnego, którą niczym relikwię hohenzollernowscy gwardziści nazajutrz po bitwie demonstrowali księciu Fryderykow...
Mimo upływu niemal 2500 lat bitwy stoczone przez siły koalicji greckich państw-miast ze zmierzającą na podbój ich ziem ogromną armią Imperium Achemenidów stanowią jedną z najsławniejszych, niemal legendarnych kart nie tylko historii starożytnej Europy, ale głównie dzięki wspaniałemu dziełu Herodota, również dziejów ludzkości. Słyszał o nich (zwłaszcza o bohaterskiej obronie przejścia termopilskiego) każdy, kto przynajmniej trochę interesuje się historią, a zapewne także i wielu nią niezainteresowanych. Choć znaczenie walk na tej „pierwszej linii obrony” nie było dla losów kampanii Kserksesa w Helladzie kluczowe, w przypadku utrzymania przez sprzymierzonych pozycji obronnych i powstania strategicznego pata bezwzględnie mogło się takim stać. Nawet i...
Główne siły niemieckie, prące w kierunku Łopuszna, nadeszły od południa, czyli ze zdobytego 18 grudnia Małogoszcza, i południowego wschodu, tj. z opanowanego tego samego dnia Krasocina. Dotychczasowe powodzenia dodawały Germanom pewności siebie. W bojach krasocińskich jeden tylko 6 regiment piechoty landwery wziął w niewolę blisko 1000 Moskali, a pośród nich dowódcę 186 asłanduskiego pułku piechoty. Na dzień 30 grudnia 1914 roku zaplanowano decydujące natarcie na pozycje rosyjskiej 47 dywizji piechoty, ciągnące się wokół Łopuszna i wzdłuż szosy łączącej tę osadę z Małogoszczem. 18 brygada piechoty landwery otrzymała zadanie zwinięcia carskiej obrony wzdłuż wspomnianej drogi, lecz jej natarcie wyprowadzone z miejscowości Gnieździska utknęło w ok...
Czy literatura ruska, tworzona niegdyś także w języku polskim, może być uznana za część literatury polskiej? Czy Rusini wykształceni w szkołach Rzeczypospolitej dokonywali polonizacji XVII-wiecznej Moskwy? Czy w dziele rozprzestrzenienia polskiej cywilizacji miał udział również język cerkiewnosłowiański? Czy siła atrakcyjna kultury staropolskiej była też dziełem Rusi? Splot polsko-ruski, a z biegiem czasu także polsko-litewski, zadecydował o obliczu polskiej literatury. Na ogół nie pamiętamy, że pierwsze na świecie druki cyrylickie pojawiły się w XV-wiecznym Krakowie, a w gronie pisarzy języka polskiego znalazło się dwóch świętych prawosławnych.
Od Autora: „Jako radiotelegrafista centrali radiowej Sztabu Naczelnego Wodza pod Londynem, przez którego ręce podczas powstania przeszło kilka setek depesz Armii Krajowej, byłem w pewnym sensie związany z dramatem powstania. Nic dziwnego, że później problemy powstania stały się jednym z zagadnień historycznych wzbudzających moje zainteresowanie. Absorbował mnie nie tyle przebieg walk, co okoliczności ich rozpoczęcia, a potem możliwość wcześniejszego zakończenia – na początku września 1944 r., co nie doszło do skutku. Bardziej konkretne pytania, na które szukałem odpowiedzi w okresie od 1969 do 2014 r., brzmią następująco: – Kto, kiedy i w jaki sposób zdecydował o tym, że w Warszawie będzie prowadzona walka? – Według jakiego planu akcja miała być p...
Nie wiedząc o obecności nieprzyjaciela w pobliżu, oddział por. Jerofiejewa zatrzymał się w odległości 17 wiorst od Ak-Bułaku. Rozpuściwszy konie i wielbłądy żołnierze i Kozacy zajęli się rozbijaniem obozu na noc, gdy nagle pojawili się chiwańscy jeźdźcy. Zaskoczenie byłoby zupełne, oddział jednak uratowała natura napastników – stepowych złodziei. Zamiast zaatakować Rosjan, wykorzystując niemal zupełne zaskoczenie, zaczęli odpędzać rozpuszczone wcześniej konie i wielbłądy. To umożliwiło zorganizowanie obrony; z wozów, tobołów i kibitek utworzono linię obrony, za którą skryli się żołnierze i Kozacy mogli razić napastników ogniem karabinowym. Po zagarnięciu części koni i wielbłądów, Chiwańczycy przypuścili ataki, które jednak zostały...
„Historia działań wojennych na morzach i oceanach świata w ramach pierwszej wojny światowej nie doczekała się w Polsce szczególnie wielu opracowań. Tematyka lat 1914–1918 jest dla polskich historyków dużo trudniejsza niż okresu następnej wojny światowej. Przez długie lata po 1945 roku był to temat zapomniany, pomijany, także ze względów politycznych. Po 1989 roku powrócono tu do bardziej otwartych badan. Obecnie można zaobserwować potężny ruch wprowadzania na polski rynek tłumaczeń prac obcojęzycznych, odnoszących się do losów pierwszej wojny światowej, co prawda często fundamentalnych, ale jednak zasadniczo powstałych 70 lat temu i dawniej. Patrząc na ten ruch, pozytywnie przyjąłem pracę A. Olejki. Uważam, że ta praca oparta o gruntowne badania, k...
Powstały one w przedziale czasowym od ok. 400 do 530 r. Pierwsze z nich, tzn. Reguła Czterech Ojców (400–410 r.) i Druga Reguła Ojców (427 r.), zostały napisane jeszcze w pierwotnym spontanicznym okresie monastycyzmu galijskiego, zaś pozostałe prezentowane tu reguły, Reguła Makarego (ok. 490 r.), Reguła Wschodnia (515–520 r.) i Trzecia Reguła Ojców (530 r.), powstały już w okresie monastycyzmu bardziej zinstytucjonalizowanego. Ta instytucjonalizacja była charakterystyczną tendencją monastycyzmu gallo-rzymskiego w drugiej połowie V w. i na początku VI w. W 465 r. biskupi prowincji Tours zebrani w Vannes zadecydowali, że w przyszłości wszyscy mnisi, poza nielicznymi wyjątkami, poddani nadzorowi hierarchii, będą należe...
Ten niewątpliwy sukces obrońców Katanii podniósł żołnierzy i miejscową ludność na duchu. Zapanował stan graniczący z euforią. Kiedy wieczorem na miejsce dotarł oddział wojska pod dowództwem pułkownika Cerdy, zapanowała radość nie do opisania. Tego samego dnia zwiadowcy donieśli o zbliżaniu się głównych sił neapolitańskich – 12 000 ludzi i 32 armat. Mierosławski całkowicie zlekceważył sytuację, przybyłym oddziałom kazał rozlokować się na noc na ulicach i placach Katanii, zamiast na wyznaczonych wcześniej dogodnych pozycjach obronnych na przedmieściach. Nie wiadomo dlaczego był przekonany, że Filangeri nie zaatakuje miasta z marszu, że będzie stał i zwlekał ze szturmem. Nie wystawił nawet drużyn zwiadowczych, które śledziłyby ruchy przeci...
„Wysłany patrol w kierunku na Dietkowce zauważył, że we wsi znajdują się tabory nieprzyjacielskie, o czym niezwłocznie doniósł dowódcy 4-go szwadronu. Szwadron uderzył na wieś Dietkowce, zagarniając tabory nieprzyjacielskie, i wówczas dopiero zauważył szybko wycofującą się piechotę sowiecką ze wsi Didkowce i już przeprawiającą się przez rz. Kalinka. Ponownie uderzył na oddział, czekający na przeprawę, biorąc go do niewoli. Przeprawa przez rzekę utrudniła pościg i zlikwidowanie pozostałych mniejszych oddziałów. Powodzenie w szarżach na Didkowce zachęca dowódcę 4-go szwadronu do przygotowania przeprawy i do ponownego uderzenia na nieprzyjaciela. Szybko buduje przeprawę i następnie dopędza nieprzyjaciela poza wsią Worobijówką, gdzie nieprzyjacie...
Książka "Kobiety '44" Agnieszki Cubały przedstawia niezwykłe, kobiece spojrzenie na Powstanie Warszawskie. Wojna widziana oczyma kobiet to wciąż wojna niemal nieznana, jednak bez ich punktu widzenia historia Powstania Warszawskiego byłaby niepełna. To książka o losach kobiet w Powstaniu Warszawskim, o ich doświadczeniach i emocjach, a także o sprawach, o których do tej pory niemal się nie mówiło, bo same kobiety długo nie chciały o nich opowiadać. Znane i nieznane uczestniczki Powstania Warszawskiego odsłaniają prawdę o walce pozbawionej heroizmu, w której trzeba przetrwać, zabijać, chronić innych i zachować siebie. Ta książka to ich głos, tak ważny dla historii powstania i dla nas wszystkich. O swoich przeżyciach opowiadają m.in aktorki: Małgorzata Dami...
Rankiem 4 lutego 1864 roku feldmarszałek porucznik Ludwig von Gablenz, wódz naczelny ekspedycyjnego korpusu austriackiego, wizytował żołnierzy, którzy w dniu poprzednim w rejonie szlezwickiej miejscowości Ober-Selk stoczyli ostrą potyczkę z siłami duńskimi. W świcie rakuskiego generała podążał liczący sobie wówczas 32 lata kapitan Wilhelm von Gründorf, którego losy odzwierciedlały pokrętne dzieje habsburskiej monarchii. On sam w dobie Wiosny Ludów przeżył okres fascynacji rewolucyjnymi ideami, co zaowocowało nawet wstąpieniem przezeń w szeregi formowanego w Grazu Legionu Akademickiego, mającego bić się za zwycięstwo nowych prądów. Po upadku wiedeńskiej rewolucji młody Gründorf uniknął spodziewanych represji dzięki protekcji wuja, wysoko postawionego...
Wśród głuchego milczenia wcałej brygadzie słychać było szept modlitwy, wymawianej zpokorą inabożeństwem. Tu wąsaty sierżant, zawołany hulaka, mruczał półgłosem: »Kto się wopiekę poda Panu swemu«. Tam znów Węgier wzdychał ibijąc się wpiersi wołał: »Istenem, az istenem…, tj. Boże, oBoże, zmiłuj się nad duszą moją«. Ówdzie pan porucznik, przed chwilą jeszcze wcałym pułku za bezbożnika znany, szeptał dzwoniąc zębami: »Vater unser…«. Dalej pan kapitan półgłosem nucił pieśń nabożną: „Osancta Maria gratiae plena”. Ówdzie zaś wbojach posiwiały major odmawiał psalmy pokutne jak dziadek kościelny. Wszystko to razem wywoływało wrażenie ogromne, pełne grozy uroczystej, potęgującej się zkażdą chwilą, adosięgającej najwyższe...
3 listopada 1867 roku na północny-wschód od Rzymu, pod Mentaną, spotkały się ze sobą wojska wyznawców Chrystusa, dowodzone przez generała Hermanna Kanzlera, na co dzień głównodowodzącego armią papieską, i zastępy piewców „religii Świętego Karabinu”, którym przewodził generał Giuseppe Garibaldi, zaprzysięgły wróg katolicyzmu i królewskiej władzy Piusa IX nad Państwem Kościelnym. Bitwa tam stoczona stanowiła tragiczny finał gry pozorów, prowadzonej przez władcę i radę ministrów Włoch z rządami i opinią publiczną innych państw Europy. Przybrani w czerwone, rewolucyjne koszule żołnierze garybaldyjscy przekroczyli granice pontyfikalnej monarchii, aby pod przykrywką antypapieskiej rebelii – realizowanej w imię republikańskich haseł – przył...
Zgodnie z nowym regulaminem Bechtolsheim posuwał się na czele, z naprzeciwka wyjechał na siwym koniu dowodzący batalionem major Antonio Stoppino, prawdopodobnie starając się rozeznać w sytuacji. Włoska armata oddała jeden tylko wystrzał, ale podobno niecelny. Zanim kanonierzy zdążyli ponownie załadować lub zaprzodkować, to ułani siedli już im na karki. Zginął dowodzący artyleryjską sekcją podporucznik Giovanni Francesco Rionero, a Stoppino skrzyżował własny pałasz z szablą rotmistrza. Nie wiadomo, jak skończyłby się ów pojedynek, gdyby nie pchnięcie lancą, otrzymane przez Włocha z ręki szeregowego Stjepana Kazezevicia, ordynansa Bechtolsheima. Śmiertelnie ranny oficer runął na ziemię. Jaszcze znajdujące się za działem zawróciły, dezorganizując...
Główne siły niemieckie, prące w kierunku Łopuszna, nadeszły od południa, czyli ze zdobytego 18 grudnia Małogoszcza, i południowego wschodu, tj. z opanowanego tego samego dnia Krasocina. Dotychczasowe powodzenia dodawały Germanom pewności siebie. W bojach krasocińskich jeden tylko 6 regiment piechoty landwery wziął w niewolę blisko 1000 Moskali, a pośród nich dowódcę 186 asłanduskiego pułku piechoty. Na dzień 30 grudnia 1914 roku zaplanowano decydujące natarcie na pozycje rosyjskiej 47 dywizji piechoty, ciągnące się wokół Łopuszna i wzdłuż szosy łączącej tę osadę z Małogoszczem. 18 brygada piechoty landwery otrzymała zadanie zwinięcia carskiej obrony wzdłuż wspomnianej drogi, lecz jej natarcie wyprowadzone z miejscowości Gnieździska utknęło w ok...
Im dalej od Ganfardine, tym więcej armatnich pocisków włoskich mknęło ponad głowami chłopców Rodakowskiego, świadcząc o italskiej odpowiedzi na ostrzał z baterii Kindermanna. Żołnierze pochowali fajki, ktoś próbował żartować: „Ładne ptaszki tu fruwają!” Pułkownik spojrzał po ludziach, uśmiechnął się. Jechali na zabiedzonych chabetach, ale pierwszy przestrach minął. Uniósł wysoko konfederatkę z bogatym pękiem piór o mlecznej barwie. W uszach podporucznika Adolfa Kornbergera zadźwięczały słowa dowódcy: „Za mną dzieci! A gdy stracicie z oczu sztandar, szukajcie białego pióropusza!” Pułk przyspieszył. Po chwili sygnaliści dali znak rozpoczęcia ataku. Konie przeszły w galop. Otwarte szeroko oczy, zaciśnięte usta, mocny zacisk na drzewcu la...
Wsparci ogniem artyleryjskim żołnierze 25 batalionu strzelców wdarli się do Wenzelsberga, zajmując otoczony solidnym murem cmentarz ewangelicki i pobliskie sady owocowe. Z naprzeciwka nadchodzili już jednak Westfalczycy z 37 regimentu fizylierów i Wielkopolanie z Pięćdziesiątki Ósemki, wsparci przez półtora kompanii własnych jegrów, w zielonych uniformach trudnych do dostrzeżenie pośród okolicznych zarośli. Co ważniejsze jednak, obok jegrów przybyły także dwie baterie dział pod majorem Meisznerem. 12 armat pruskich w krótkim czasie stłamsiło ogień Austriaków, mogących wystawić tylko połowę tych luf co przeciwnik. Wśród wybuchających jaszczy rakuska bateria musiała wycofać się paręset metrów w tył. Pojawienie się granatowych mundurów na lizjerac...
Boje oprzeprawy przedwcześnie odkryły przed Rosecransem kierunek natarcia konfederatów, zaś opór jego własnej konnicy dał mu czas na ściągnięcie wzagrożone rejony odpowiednich posiłków. Na północ od Lee iGordon’s Mills pchnięty został cały korpus Crittendena, wślad za którym maszerowały wojska George’aH. Thomasa iAleksandra McDowella McCooka. Brak kawaleryjskich pikiet konfederackich na kluczowych drogach nie pozwolił wychwycić kluczowego pochodu korpusu Thomasa, dzięki któremu front jankeski został przedłużony, aobejście zflanki oddziałów Crittendena zostało zniweczone jeszcze przed rozpoczęciem głównych działań. Miast skutecznego oskrzydlenia pozycji federalnych iuderzenia na odsłonięte północne zgrupowanie Armii Cumberlandu, „plan Bragga za...
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro