Najbardziej emocjonalna i osobista powieść Reyes Monforte.
Tamtego dnia przestałam oddychać, czuć, słyszeć, myśleć, śmiać się. Najlepsze, co może przydarzyć się w życiu, to kochać i być kochanym. Stracić to uczucie jest o wiele większym bólem niż nigdy go nie poznać.
Dwa miesiące po śmierci Jonasa jego żona Lena, zawodowa fotografka, zdobywa się na odwagę i wyrusza, by spełnić ostatnie życzenie męża – rozsypać jego prochy na polach lawendy w sercu hiszpańskiej La Alcarrii. Spotyka się tam z grupą przyjaciół. Wśród nich jest Daniel, który był z Jonasem szczególnie blisko i zna wiele mrocznych tajemnic z przeszłości.
Lena otrzymuje w spadku nie tylko przyjaźń, ale też nienawiść. Będzie musiała zmierzyć się z zagrożeniem, jakie przyniesie jej obecność Marca. Podczas rozpoczynającego się w miasteczku Festiwalu Lawendy zbyt długo ukrywane rodzinne sekrety w końcu ujrzą światło dzienne.
Autor | Reyes Monforte |
Wydawnictwo | WAM |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 544 |
Format | 13.6 x 21.0 cm |
Numer ISBN | 978-83-277-1664-4 |
Kod paskowy (EAN) | 9788327716644 |
Waga | 566 g |
Wymiary | 136 x 210 x 37 mm |
Data premiery | 2019.05.15 |
Data pojawienia się | 2019.04.11 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Już dawno nie czytałam tak emocjonalnej, a jednocześnie smutnej powieści. Książka porusza bardzo trudny temat, trudny sam w sobie, bo strata najbliższej osoby to traumatyczne przeżycie, potrafiące ciągnąć się latami i pozostawiające ogromną pustkę. Trudny temat również do opisania, bo trzeba mieć talent i mocne wyczucie, żeby tak silne uczucie przedstawić słowami, w dodatku w umiejętny sposób.
Załamana po śmierci męża, Lena wyrusza w podróż do rodzinnego miasta, gdzie na polu lawendy ma rozsypać jego prochy. Jednak to miejsce, to nie tylko malownicze krajobrazy i zniwalajacy zapach kwiatów, to tu Lena odkryje mroczne tajemnice z przeszłości.
Spodziewałam się zwykłej obyczajówki, a ta powieść to dużo wiecej. To swoiste studium ludzkich uczuć - tęsknoty i smutku. Autorka pokazuje nam wydarzenia w formie wspomnień, teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Całość mocno osadzona jest w sferze uczuciowej, trochę brakuje jednak akcji. Jest to powieść stateczna, powolna, pozwalająca na przemyślenia. Pięknie napisana i w dodatku osadzona w hiszpańskim miasteczku. Można, a nawet trzeba poświecić jej trochę więcej czasu, jednak trud jest opłacalny.
Myślę, że jest to lektura idealna dla osób wrażliwych, lubiacych przeżywać emocje bohaterów. Świetna w stylu, jak i w treści.
Powieści obyczajowe to rzadko kiedy moja literacka bajka. Kiedyś uwielbiałam, a obecnie bardzo ostrożnie dobieram tego typu lektury. Kilka razy mocno sparzyłam się na kiepskiej i infantylnej fabule z nieznośnie naiwnymi bohaterami. Dlaczego więc postanowiłam przeczytać „Pamięć lawendy” Reyes Monforte? Bo chciałam sprawdzić czy trudny temat jaki porusza – żałoba nie przyprawi mnie o cykliczne przewracanie oczami i facepalmy. Po lekturze z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że oczy mnie nie bolą.
STRATA
Pięknie, po prostu pięknie Monforte pisze o stracie, o żałobie i miłości, emocjonalnej śmierci. Choć „Pamięć lawendy” nie ma typowej pamiętnikowej formy, to właśnie tak to się czyta, jak pamiętnik czy wspomnienia. Historie i anegdoty nie są ani trochę wymuszone. Wszystko jest niezwykle naturalne, a identyfikowanie się z Leną i jej cierpieniem przychodzi niesamowicie łatwo. Przewijające się różne wątki i emocje są ze sobą nadzwyczaj zgrabnie połączone, a co za tym idzie czytając „Pamięć lawendy” czytelnik odczuwa względną harmonię. Tak jakby wszystko było na swoim miejscu.
Lena w swojej opowieści nie użala się nad sobą, choć mówienie o własnej tęsknocie i bólu z dystansem jest niewymownie trudne. Porusza temat żałoby w niemal każdym aspekcie – od rozgrzebujących rany kondolencji, po mądrości ludzi w stylu „on by sobie tego życzył”. Opowiada jak wali się świat i to co mówią inni nie ma żadnego znaczenia, nawet gdy są to najpiękniejsze słowa pocieszenia. Mówi o samotności – tej pożądanej i tej znienawidzonej.
Lena w spadku po mężu dziedziczy również przyjaźń bliskich jej mężowi ludzi, którzy po prostu są obecni również teraz. Kiedy ktoś bliski umiera jednym z uczuć które pojawia się jako pierwsze i pozostaje najdłużej jest uczucie pustki, z którym nie można sobie poradzić. Dopiero pewne impulsy, często negatywne sprawiają, że człowiek zaczyna coś zmieniać. W przypadku Leny jest to nienawiść do brata swojego męża – rodzinnej czarnej owcy. Uporanie się z nią jest oczyszczające. Nagle brak siły na cokolwiek przeradza się w nieodpartą chęć „zrobienia porządku”.
PAMIĘTNIK
Pamiętnik Leny to działający na zmysły zapis wspomnień, od pachnących przyprawami hiszpańskiej kuchni, spotkań z przyjaciółki na hiszpańskiej prowincji po połacie porośnięte lawendą. Każdym dłuższym opisem rządzi niemal namacalny szczegół. Jak to w pamiętniku tak i w tej historii przeplata się wiele tematów, a Lena sprawnie między nimi przeskakuje częstując czytelnika szczegółami pracy fotografa mówiąc o ustawieniach aparatu po podróże z mężem po całym świecie. To wszystko uzupełnia o obrazy z przeszłości i dzieciństwa. Odważnie i pięknie mówi o uczuciach i absolutnie się z nich nie tłumaczy. I to jest cudowne. Bo z uczuć absolutnie nikt nie musi się tłumaczyć.
PODSUMOWANIE
Z całego serca polecam „Pamięć lawendy” wszystkim tym, którzy zmagają się bądź zmagali się z śmiercią bliskiej osoby. To powieść, która ukoi duszę i nieco oczyści umysł z natłoku trudnych myśli. Książka Reyes Monforte ma na swój sposób wartość terapeutyczną. Jeśli ktoś jest poradnikowym sceptykiem to niech zapozna się z historią Leny. Nic na tym nie straci.
Wiecie, obawiałam się, że w pewnym momencie ta eskalacja uczuć i emocji mocno mnie zmęczy i zwyczajnie znudzi. Było to jednak niemożliwe bo „Pamięć Lawendy” to intensywny obraz drogi, trudnej i wyboistej, ale i pełnej nadziei. Nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko ma swój niepowtarzalny idealny czas.
Jak już wcześniej wspomniałam ta książka to działająca na zmysły podróż. Bez słodzenia, infantylności i żałosnych dialogów.
Przeczytaj jeśli:cenisz dobre powieści obyczajowe, które mówią o emocjach godnie i kojąco, a nie
Pokazuje, jak ważna jest empatia, jak wiele tracimy będąc egoistami. Uczy, żeby zacząć poprawiać świat od nas samych. „Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień”.
Skojarzyła mi się z lamentem po zmarłym, z modlitwą o jego duszę, ale również o opiekę nad tymi, których pozostawił. Prawdziwe studium osoby będącej w żałobie. Ta historia to piękny kadr fotografa, jak napisała autorka - hołd pamięci. Uwiodła mnie do końca.
Ukazuje, czym jest przyjaźń i miłość, czyli para najpiękniejszych z odczuć, jakie odbieramy z zewnątrz i obdarzamy drugie osoby. Interesująca fabuła, a szczególnie postaci, które tworzą to dzieło.
Nie powinniśmy bać się samotności, straty, bo każdy i tak odchodzi sam i wierzę, że kiedyś spotkamy się ponownie. Książka jest zmysłowa i namiętna w swej stylistyce, pomimo że taka zatroskana - to określenie idealnie mi tu pasuje.
O samotności, ponieważ czasami jest najlepsza, aby się odnaleźć w tym zabieganym, szalonym życiu. Smutek i strata są tutaj dominujące, ale każdy może powstać, podnieść się po żałobie i znowu pędzić przed siebie z podniesioną wysoko głową.