W imperium Aramteshu zapachy mają wielką moc.
Kiedy następca tronu zostaje otruty i leży nieprzytomny, zwalczające się frakcje, dążąc do przejęcia władzy, mogą doprowadzić do upadku imperium. Los księcia i tym samym cesarstwa nieoczekiwanie znajduje się w rękach Rakel, biednej dziewczyny o wielkim talencie do zapachów, i Asha – osobistego strażnika następcy tronu.
Czy uda im się znaleźć antidotum i uratować księcia? Czy znajdą odpowiedzi na dręczące ich pytania dotyczące przeszłości?
Autor | P. M. Freestone |
Wydawnictwo | Zielona Sowa |
Seria wydawnicza | Shadowscent |
Rok wydania | 2020 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 448 |
Format | 12.8 x 19.8 cm |
Numer ISBN | 9788381545921 |
Kod paskowy (EAN) | 9788381545921 |
Data premiery | 2020.09.02 |
Data pojawienia się | 2020.09.16 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Odmian magii znanych nam z książek jest masa. Magiczne zaklęcia, stworzenia, inkantacje, magia wrodzona i objawiająca się indywidualnymi mocami, magia wyuczona, magia do której potrzebne są różdżki albo niepotrzebne jest nic.
A co, jeśli magia kryje się w zapachach?
Miałam oczekiwania wobec tej książki. Spore, naprawdę. I, o dziwo, nie zawiodłam się, co wcale nie jest takie oczywiste.
Klimat - jakby starożytna Arabia, nowy dla czytelnika świat, nowe reguły i przede wszystkim nowe nazwy. Największy problem to były właśnie te nowe nazwy, nie wiedziałam chwilami, czy mowa jest o jakimś bohaterze, rytuale, mieście, czy państwie. To był problem duży, a ja zwykle problemu z imionami nie mam. Na szczęście jednak w pewnym momencie przychodzi zrozumienie, można się połapać i bez trudu dać porwać historii.
A uwierzcie mi, ma co porywać. Dzieje się mnóstwo, zagadki się mnożą, rozwiązania przychodzą powoli, by zadać czytelnikowi cios prosto w środek czoła.
Może i pewnych elementów się spodziewałam, ale i tak potwierdzenie zaskoczyło - nietypowo, prawda? ;)
Historię poznajemy naprzemiennie, ze strony Asha i Rakel. Oboje są wyjątkowi, choć żadne z nich na pierwszy rzut oka się takie nie wydaje. Zwykła prosta dziewczyna z ludu i książęca Tarcza, czyli obrońca.
Ale potencjał jaki w nich siedzi, ich charaktery tak różne, a jednak intrygujące, ich zdolności i tajemnice… To przyciąga. Talent Rakeli i zagadki Asha pchały mnie przez opowieść na równi, co ciekawość, jak to wszystko się zakończy.
Wyjątkowych postaci drugoplanowych też nie brakuje, a co ważne, nie są z jednej foremki i mają coś do opowiedzenia.
Czytając Shadowscent. Kwiat mroku, czułam unoszące się nad książką zapachy. Nie zawsze piękne i upojne, ale i te towarzyszące biedzie i chorobie. To historia, którą dominuje aromat i smród, gdzie właśnie one rządzą i panują, i wreszcie można powąchać słowo. A to sztuka, by tak pisać, że aż czytelnik jest otumaniony buchającymi oparami ;)
Okładka "Shadowscent" krzyczała do mnie i krzyczała. Jak tylko ją zobaczyłam i usłyszałam o perfumowej promocji zorganizowanej przez Wydawnictwo Zielona Sowa to wiedziałam, że będę musiała to przeczytać. Nie wiem czemu, ale wiedziałam, że to będzie książka dla mnie. I miałam rację.
Narracja prowadzona jest z perspektywy głównych bohaterów, Rakel oraz Asha. Rozdziały pisane są naprzemiemiennie.
Sam początek książki wprowadza nas w świat, który przez nowe wymyślne "orientalne" nazwy powoduje, że może zakręcić się w głowie. Dużo informacji, przedstawienie zależności między bohaterami, nakreślenie polityki i religii.
Rakel jest prostą dziewczyną, która opiekuje się śmiertelnie chorym ojcem. Dzięki swojemu doskonałemu zmysłowi powonienia chce dostać się na praktyki do Naczelnego perfumiarza Aphorai. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że los napisał dla niej inny scenariusz, w którym to karty rozda Strażniczka Zapachów.
"Łączniczka między świątynią, a pałacem. Pośredniczka między bogami i władcami zwykłych śmiertelników. Kobieta, która usankcjonowała pół tuzina aphoraiskich erazów. Kobieta, która może cofnąć swoje błogosławieństwo i obrócić ludzi przeciwko ich panu, usuwając go z mocą cesarskiego dekretu. "
Ash jest Tarczą pierwszego księcia Nisana, który jest również jego przyjacielem. Osobisty ochroniarz bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Gdy dowiaduje się, że wraz z księciem musi wybrać się do innej prowincji, przeczuwa, że ta podróż źle się skończy.
W niespodziewanych i tragicznych okolicznościach losy Rakel i Asha się łączą. I choć nie za bardzo sobie ufają, to muszą podjąć decyzję o współpracy, aby uratować tych, których kochają.
Książka jest pełna orientalnego i ciekawego klimatu. Czytałam ją z prawdziwą przyjemnością. Pierwsze 100 są dość leniwe i wprowadzające w fabułę.
Niemniej dla mnie ciekawe. Przed czytelnikiem jest wiele zagadek do rozwiązania i kilka niewiadomych związanych z naszymi bohaterami. Motyw drogi i ucieczki jest dominujący, tempo akcji wyważone, nie można powiedzieć, że akcja goni akcje. Autor zostawia miejsce na chwilę oddechu po niebezpiecznych przygodach, które spotykają bohaterów.
Natomiast ostatnie 80 stron to jazda bez trzymanki. Czy kogoś zdziwi, że chciałabym jak najszybciej sięgnąć po drugi tom? I to już!
"Shadowscent. Kwiat mroku" kończy się rozwiązaniem głównego wątku z wprowadzniem czytelnika do dalszych przygód, które będą rozgrywać się w tomie drugim.
Rakel i Ash to normalni ludzie. Zdecydowanie są to charaktery, które się lubi i którym się gorąco kibicuje.
Aleeee... Nie są to bohaterowie, którzy zapadną mi w pamięć i o których będę pamiętać za kilka miesięcy. Obawiam się, że o Rakel mogę zapomnieć za kilka tygodni. Ash ciekawi troszkę bardziej, ponieważ skrywa w sobie pewną tajemnicę.
Czy jest romans? Tyci, gdzieś tam obok głównego wątku.
Czy książka jest idealna? Nie jest. Znalazłam kilka dziur, albo niedopowiedzeń, ale drobnych, które, przynajmniej mi, nie zepsuły frajdy z czytania.
Jest to świetna książka youngadult, która powinna spodobać się osobom, które polubiły "Wronę" czy "Łowców Płomienia".
Bardziej poleciłabym starszym niż młodszym.