Wielka mała powieść. Najciekawszy głos współczesnej prozy kolumbijskiej po raz pierwszy w Polsce.
Nieszczęście jest jak wiatr. Zjawia się w sposób naturalny i nieprzewidziany. Wystarczy chwila, by podmuch połamał gałęzie drzew, ale nie jest w stanie wyrwać ich z korzeniami. Ta metafora doskonale oddaje życie Davida.
David, uznany malarz, w swoim domu w Kolumbii wraca do chwil, które wszystko zmieniły. Wypadek Jacobo. Podróż do kliniki w Portland. Ostatnie dni z Sarą. Jaki będzie jego ostatni obraz: czarno-biały czy jednak pełen barw?
Ta osobista historia z pozoru opowiada o cierpieniu i stracie, ale tak naprawdę o bliskości i życiu. I nie jest to literatura łatwych wzruszeń. Na takie terytoria zapuszczać się mogą tylko prawdziwi mistrzowie pióra.
„González ma potencjał, by stać się klasykiem literatury latynoamerykańskiej. Czytając go, miałam wrażenie, że to pisarz niezwykłej czystości” – Elfriede Jelinek, laureatka Literackiej Nagrody Nobla 2004.
Tomás González (ur. Medellín, 1950) to poeta i pisarz kolumbijski zaliczany do grona najważniejszych pisarzy latynoamerykańskich. Wydał osiem powieści i trzy tomy opowiadań. Unika rozgłosu, twierdzi, że liczy się literatura, a nie stojący za nią ludzie.
Autor | Tomás González |
Wydawnictwo | Znak |
Rok wydania | 2018 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 208 |
Format | 13.5 x 20.8 cm |
Numer ISBN | 978-83-240-5339-1 |
Kod paskowy (EAN) | 9788324053391 |
Waga | 248 g |
Wymiary | 135 x 208 x 20 mm |
Data premiery | 2018.01.24 |
Data pojawienia się | 2018.01.24 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
„Nieszczęście jest jak wiatr. Zjawia się w sposób naturalny i nieprzewidziany. Wystarczy chwila, by podmuch połamał gałęzie drzew, ale nie jest w stanie wyrwać ich z korzeniami. Ta metafora doskonale oddaje życie Davida.
David, uznany malarz, w swoim domu w Kolumbii wraca do chwil, które wszystko zmieniły. Wypadek Jacobo. Podróż do kliniki w Portland. Ostatnie dni z Sarą.
Jaki będzie jego ostatni obraz: czarno-biały czy jednak pełen barw?”
Czasami trafiamy na swojej drodze na książki, które w sercu zostawiają ślad i o których ciężko zapomnieć. Dla mnie taką książką okazało się „Trudne światło” Tomasa Gonzaleza. Powieść, którą wzięłam zupełnie w ciemno, nie znając autora, sugerując się tylko i wyłącznie dość tajemniczym opisem. Przepadłam w tej historii już na samym początku, a im dalej czytałam, tym bardziej byłam wzruszona, a moje serce krwawiło z bólu. Głównym bohaterem i narratorem książki jest David, malarz, który opowiada nam historię swojego życia. Wspomina swoją żonę Sarę, która była miłością jego życia, ale przede wszystkim opowiada o wypadku swojego syna Jacobo. Nie mogę Wam niestety nic więcej zdradzić, ale uwierzcie mi na słowo, że dawno nie czytałam tak pięknej i chwytającej za serce prozy. Podczas czytania wiele razy czułam się, jakbym została wrzucona w emocjonalny wir, który szalał w moim sercu, w mojej duszy i w głowie. Książka jest krótka, bo ma zaledwie dwieście stron, ale autor zawarł w niej wszystko, to co najważniejsze i otulił to ogromnym ładunkiem emocjonalnym, który na całe szczęście całkowicie mnie nie przytłoczył.
„Smutek jest czymś nieruchomym: jest płynny, zmienny, a jego płomienie, bardziej niebieskie niż pomarańczowe i czerwone, czasem przeraźliwie bladozielone, torturują człowieka raz z jednej strony wewnątrz ciała, raz z drugiej, czasem palą całe wnętrze, i to tak mocno, że zaczynasz krzyczeć w milczeniu jak na sławnym obrazie Muncha, gdzie człowiek stojący na moście wydaje z siebie krzyk.”
Trudne światło to jedna z najlepszych powieści, jakie czytałam w tym roku. To przepiękna historia o najpiękniejszym uczuciu jakim jest miłość, o bólu, o stracie i o przyjaźni. Sztuką jest pisać tak pięknie, jak Tomas Gonzalez, tak zachwycać i wkradać się do czytelniczych serc. Ja przepadłam w tej historii i myślę, że z Wam będzie podobnie.
Gorąco polecam!
Niestety książka „Trudne światło” nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Temat owszem, bardzo ciekawy, ale sposób jego przedstawienia jakoś do mnie nie przemówił.
Opowieść malarza u schyłku życia przeplatana jest jego wspomnieniami o oczekiwaniu na zaplanowaną śmierć sparaliżowanego syna. Podczas czytania powieści wyczuwamy cierpienie Davida, jego bezsilność i zagubienie, wyczuwamy również jego miłość do żony Sary, jednak nie mogę powiedzieć, aby emocje te były bardzo silnie odczuwalne dla czytelnika (przynajmniej u mnie tak było).
Książkę ze względu na objętość i prosty język czyta się szybko. Czy jednak ze względu na poruszane tematy jest to plusem tej książki...? Chyba wolałabym, aby ciężar uczuć nie pozwalał na tak szybkie przewracanie stron.