„Samotność jest wrogiem życia”, słowa z książki Aleksandry Tyl są trafnym odzwierciedleniem tego, co jest motorem działania bohaterek kolejnych opowieści. Po Magicznym lecie i Karmelowej jesieni przyszła pora na Anielską zimę.
Wyniosła i pewna siebie Kaja pragnęła wielkiej miłości i wystawnego życia. Jej narzeczony okazał się oszustem matrymonialnym, przez którego straciła nie tylko pieniądze, lecz także naraziła się na śmieszność. Zdezorientowana uciekła przed oczami wścibskich koleżanek i zamieszkała w Polance. Ale nie wszystko idzie zgodnie z planem, a długi każdego dnia rosną. Dziewczyna, przytłoczona problemami, pokornieje, uświadamiając sobie, że to wcale nie brak pieniędzy jest jej największym zmartwieniem.
Autor | Aleksandra Tyl |
Wydawnictwo | Prozami |
Rok wydania | 2017 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 448 |
Format | 14.5x20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-65897-12-1 |
Kod paskowy (EAN) | 9788365897121 |
Waga | 514 g |
Wymiary | 155 x 210 x 36 mm |
Data premiery | 2017.11.07 |
Data pojawienia się | 2017.10.11 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Z radością sięgnęłam dzięki Wydawnictwu Prozami po trzecią część cyklu Cztery pory roku Aleksandry Tyl zatytułowaną „Anielska zima”. Nie jest to pierwsze spotkanie z autorką, dlatego wiem, czego mogę się spodziewać po Pani Aleksandrze. Szukam magii, dobrej obyczajówki, którą pochłonę oddając jej się bez reszty i tutaj ja odnalazłam.
„Gdyby unieść się wysoko, wysoko i spojrzeć na Polankę z góry, można odnieść wrażenie, że ta maleńka wieś przykryta została ciepłą puchową kołdrą. Mróz odpuścił, ale za to ponownie zaczął padać śnieg w ilościach, które z powodzeniem starczyłyby na całą Polskę.”
Po raz kolejny znajdujemy się w cudownej i malowniczej Polance, tym razem dostrzegamy wieś zimową porą. Główną bohaterką tej części jest Kaja, która boryka się z wieloma problemami. Do wszystkiego doprowadziły błędy przeszłości, które doprowadzają kobietę zarówno do emocjonalnego, jak i finansowego bankructwa. Stara się stanąć na nogi, chociaż nie ma pomysłu, jak to osiągnąć. Pomieszkuje kątem u obcych jako niezbyt lubiany i chciany gość, bez źródła dochodu, do czego ludzie nie są zbyt przyjaźnie nastawieni. Ludzie obawiają się czyhających na ich majątek pasożytów, którzy nie próbują niczego zmienić w swoim życiu. Czy Kaja sobie poradzi? Czy znajdzie przepis na szczęście? Czy burzowe chmury odejdą?
„ Jednak uwierz mi, dziecko, we wszystkim, co się dzieje, jest sens, tylko czasami z bliska go nie widać, trzeba nabrać odpowiedniej perspektywy, żeby go dostrzec.”
Nic nie dzieje się bez przyczyny, czasem zbierają się nad nami burzowe chmury, ale bywają przejściowe, problemy nas wzmacniają i uczą, czy tak samo będzie z Kają?
Poznajemy tutaj bohaterów: Janinę i Kazimierza oraz ich syna Pawła, życie w ich domu toczy się swoim rytmem, praca na gospodarce jest zajęciem ciężkim i pracochłonnym. Każdy z bohaterów ma swoje życie, plany marzenia, znają możliwości, jakie oferuje im miasto, mimo wszystko pragną pozostać w Polance. To właśnie rodzice Pawła wynajmują dziewczynie jego mieszkanie. Kaja jest osobą bardzo odważną i pewną siebie, taka, która nie zawaha się przed wykorzystaniem chwili, dogodnego momentu w życiu. Niestety nie wszystko poszło po maśle, została oszukania, a problemy finansowe sprawiły, że została z problemem sama.
Mężczyzna przebywał w Niemczech nie wiedząc nic, ani o Kai, ani o wynajmie, gdyż wszystkim zajęli się jego rodzice, którzy nie otrzymywali od dziewczyny pieniędzy od jakiegoś czasu. Nie miała żadnych dochodów, więc nie miała jak regulować rachunków. Paweł pokłócił się z narzeczoną, więc powrócił do siebie i odkrył obecność letniczki. Czy Kai i Pawłowi uda się ze sobą porozumieć? Czy narzeczonym uda się ze sobą dogadać? Czy pojawiającemu się 9-letniemu Karolowi odszukać biologicznego ojca? Na kogo ta sytuacja będzie miała największy wpływ? Czy Kai uda się stanąć na nogi?
„Ludzie trochę śpią i trochę nie śpią. A na wsi okna zawsze mają oczy”.
Autorka ukazuje uroki i cienie mieszkania w małej miejscowości, poprzez wachlarz ciekawych postaci ponownie spotykamy się z Alicją i Marianną, ciekawiło mnie czy odnalazły prawdziwą miłość, jak dalej potoczyły się ich losy, dlatego pochłaniałam „Anielską zimę” z wypiekami na twarzy.
"Bo anioły, moja droga, chodzą po ziemi."
Doświadczamy tutaj tyle ludzkiej dobroci i życzliwości, że zaczynamy marzyć o tym, aby spotkała nas taka dobroć, jak Kaję. To urzekająca historia, niezwykle subtelna, przypomina nam o tym, że nigdy nie jest za późno, aby los się do nas uśmiechnął. To bardzo klimatyczna powieść o życiu, które zmienia osobę o zimnym sercu skutym lodem w kogoś ciepłego, bo te emocje tam są, tylko trzeba je umiejętnie wydobyć.
Dumna, zadzierająca nosa Kaja naiwnie sądzi, że problemy przestaną istnieć tylko dlatego, że o nich nie mówi, a ludzie zatańczą do jej melodii bez żadnego protestu tylko dlatego, że jej tak pasuje.
I mniej więcej taką ją poznałam na dzień dobry.
Jej zachowanie w stosunku do innych jest momentami tak naganne, że nie było mi jej żal, gdy okazało się, że kłopoty się nawarstwiały. Cóż, nawet jeśli się nie lubi dzieci, to nazywanie ich „gnojami” jest grubą przesadą!
A mimo to uważam, że autorka świetnie poradziła sobie z kreowaniem tej postaci i poprowadziła ją w tak intrygujący sposób, że choć Kaja bulwersowała mnie na każdym kroku, chciałam o niej czytać dalej, ciekawa jej losów i czy coś sprawi, że dziewczyna się zmieni. Bo na jakąś wielką zmianę miałam nadzieję już po pierwszych dwóch rozdziałach, gdy myślałam: otrząśnij się kobieto!
Znalazła się też wesoła postać. Głupiutka i naiwna, a tworzy w tej powieści klimat zabawnej odskoczni. Mowa o komendancie. Jego podejście do gderania żony rozbrajało mnie, a ta baba po prostu wkurzała, gdy zamiast wspierać swojego życiowego partnera, wymyślała nie wiadomo co, jakby nieświadoma, że słowa mogą cholernie ranić!
Pierwsze strony sprawiły, że zakochałam się w mieszkaniu starszego małżeństwa i w sumie trochę żałowałam z początku, że to nie w tym miejscu, przy nich zostanę już do końca. Ich rozmowy i sam opis wnętrza sprawiły, że poczułam się jak w domu z dzieciństwa.
Najpiękniejsze, co tu odnalazłam, to proza życia. Klimat świąt, gdy w realnym świecie też już zaczynam go czuć. A Wigilię przeżyję w tym roku dwa razy. Pierwszy właśnie przy tej lekturze.
Dała mi ona szansę nacieszyć się teraźniejszością, bo odkładając ją poczułam wielką radość, że moje prawdziwe święta dopiero przede mną. Aż do teraz w ogóle nie myślałam o Bożym Narodzeniu i nie cieszyłam się, że zjawią się lada dzień. Anielska zima to zmieniła.
Dla mnie ta powieść ma tylko dwa minusy. Gdy zdążyłam się przyzwyczaić do jednej osoby, za chwilę pojawiało się kolejne imię. I owszem, wiem, że już było. Ale co to za człowiek? Więc wertuję książkę w tył, by przypomnieć sobie, o co chodziło. Wydaje mi się, że bohaterowie wprowadzeni są szybko i z taką pewnością, że czytelnik wie o kogo chodzi, wiec się nie pogubi. A ja się trochę gubiłam, prawdopodobnie dlatego, że nie czytałam poprzednich części z tej serii.
Drugim minusem jest zakończenie. Nie spodziewałam się pozostawienia pewnego wątku otwartego. Mam nadzieję, że w wiosennym tomie autorka pociągnie go odpowiednio i wreszcie doczekam się porządnej chemii i motylków między bohaterami.
Anielska zima to spokojna, klimatyczna opowieść o życiu. Obserwujemy tu przemianę zimnej, wyrachowanej dziewczyny o kamiennym sercu. Jednak gdy zajrzymy głębiej w jej wnętrze, okazuje się, że tam coś jest. I to coś autorka powoli wydobywała na światło dzienne. Pokazała jak poradzić sobie z przeciwnościami losu i zachować się przyzwoicie, gdy niespecjalnie wiemy, jak tego dokonać. Pokrzepiająca historia na zimowe wieczory, którą polecam zwłaszcza, gdy życie Was nie rozpieszcza i przydałby się jakiś łagodny impuls dobrej energii.
"Bo anioły, moja droga, chodzą po ziemi." (str. 85)
Na koniec dodam, że książka została bardzo porządnie wykonana, a mimo targania jej w torebce, nie pozaginały mi się żadne rogi, ani grzbiet.
http://www.piorkonabiurko.pl/recenzje-sniezynki/powiesci/anielska-zima-aleksandra-tyl/