W życiu Mercy Thompson zaszła zmiana na miarę przesunięcia tektonicznego. Na szczęście wychodząc za Adama Hauptmana, charyzmatycznego Alfę lokalnej watahy wilkołaków, stała się macochą jego córki, Jesse, a relacja ta zapewniała jej chwile błogiej zwyczajności w całym tym szaleństwie. Jednakże w życiu na pograniczu świata ludzkiego, coś, co normalnie byłoby niefortunnym zdarzeniem, może zmienić się w coś znacznie więcej...
Autor | Patricia Briggs |
Wydawnictwo | Fabryka Słów |
Seria wydawnicza | Mercedes Thompson |
Rok wydania | 2016 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 416 |
Format | 12.5 x 20.5 cm |
Numer ISBN | 9788379642007 |
Kod paskowy (EAN) | 9788379642007 |
Waga | 342 g |
Wymiary | 125 x 205 x 26 mm |
Data premiery | 2016.11.11 |
Data pojawienia się | 2016.11.11 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Z Mercy za kierownicą nawet Black Friday nabiera dosłownego znaczenia. Patricia Briggs po raz kolejny zabrała mnie w świat Tri-Cities, w którym z pozoru mały kojot pokazuje ostre kły i musi radzić sobie z silniejszymi od siebie. Nieludzie, wampiry, wilkołaki oraz zmiennokształtna to pełen zestaw istot, z którymi na kartach „Żaru mrozu” spotyka się Czytelnik. Książka wciąga i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, a niebezpieczeństwo goni niebezpieczeństwo. Tym razem sieć intryg zaplata się wokół naszych bohaterów zmuszając ich do krwawych wyborów. Niestety, nie wszystkim udaje się przeżyć i stado ponosi ogromną stratę. Po całym tym napięciu już nie mogę doczekać się kolejnej odsłony przygód Mercy – mechanik do zadań specjalnych.
„Żar mrozu” to najnowszy tom serii o Mercy Thompson, zmiennokształtnej mechanik, która nieustannie ma szczęście – czy też nieszczęście – wpadać w kłopoty i wplątywać się w różne konflikty i problemy, z których rzadko wychodzi bez siniaków lub gorszych obrażeń. W tej części bohaterka musi się zmierzyć z porwaniem swojego partnera, Adama, i jego ludzi, którzy wpadli w ręce niezbyt pokojowo nastawionych osobników. Książka Patricii Briggs wciąga od pierwszych stron, akcja rwie naprzód, a czytelnikowi nie pozostaje nic innego, jak dać się jej porwać. Cudownie było ponownie zanurzyć się w świat wykreowany przez tę pisarkę, złożony z rewelacyjnej mieszanki różnych ras, które nie zawsze żyjących obok siebie w pokoju – wilkołaków, wampirów, nieludzi i zwykłych ludzi. Całości dopełniają żywi, plastyczny, budzący sympatię bohaterowie. Spotkamy tu również postaci znane z innej serii autorki, tj. Alfa i Omega (także godnej uwagi!). „Żar mrozu” polecam wszystkim fanom Mercy oraz wielbicielom urban fantasy.
Kolejny raz mamy możliwość wejść w świat wilków oraz wampirów. A to za sprawą kolejnego tomu, szanowanej autorki, która doskonale opanowała gatunek fantastyki: urban fantasy. Jest to oczywiście Patricia Briggs. Tym razem w Polsce, premierę miał już siódmy tom z serii o Mercedes Thompson, „Żar mrozu”, w którym to Mercy wyrównuje po raz kolejny rachunki z wampirami.
Jaki jest Żar mrozu? Tym razem autorka pozwoliła nam poznać perspektywę innego bohatera, który jest bardzo ważnym elementem w życiu Mercy, a mianowicie jest nim Adam. Przyznam się, że czułem się dziwnie czytając ten wątek. Dzięki temu można poznać bliżej bohatera i faktycznie – Adam jest bardzo zasadniczy. W bardzo jasny sposób wyraża swoje myśli, raczej rzadziej kieruje się emocjami. Można też dzięki temu poznać, jak bardzo opanował kontrolę nad swoim wilkiem.
Akcja w tym tomie toczy się naprawdę dynamicznie, co powoduje, że książkę czyta się szybko (za szybko). Nie chcę tutaj więcej pisać aby nie robić spoilerów ale zapowiadam Wam, że lepiej zacznijcie czytać Briggs, gdyż naprawdę warto :-)
"Żar mrozu" Patricii Briggs to kolejny tom serii o przygodach Mercedes Thompson. W życiu znanej nam z poprzednich książek Mercy jak zwykle się dzieje, choć mogłoby się wydawać, że jej życie wreszcie zaczyna wracać na bezpieczne tory. Chociaż nie wiem, czy w jej przypadku były kiedyś takie... W każdym razie mogłoby wrócić do "normy" po tak ekstremalnych przeżyciach jak ślub z lokalnym Alfą watahy wilkołaków i wszystkimi innymi przygodami, które z sobą przyniósł. Niestety, życie z watahą nie jest ani proste, ani spokojne, a Mercy po raz kolejny zostaje wplątana w wydarzenia, od których wolałaby się trzymać z daleka. Jak zwykle staje w obronie słabszych (i nie tylko), narażając swoje życie dla dobra sprawy, dzięki czemu mamy tu do czynienia z wartką akcją. Jak każdą książkę pióra Briggs, "Żar mrozu" cechuje ciekawy pomysł. W wir zdarzeń zostają wplątani ludzie, nieludzie, wampiry i oczywiście wataha wilkołaków. Spotykamy tu nietuzinkowe postaci, które znamy już z wcześniejszych książek, ale nie brakuje też nowych, barwnych osobistości. Jeśli znacie twórczość tej autorki, nie muszę Was przekonywać, że jest to wartościowa książka. Jeśli lubicie mocne, dobre urban fantasy, ale z jakiegoś powodu jeszcze nie znacie Briggs, to śmiało możecie sięgnąć po jej dzieła. Z pewnością się nie zawiedziecie. Polecam gorąco każdy tom serii.
Każdy bloger ma zapewne jakąś serię książek, przy której zdążył już sobie powiedzieć pas. W końcu nie oszukujmy się - pisząc o przeczytanych powieściach, w jakimś momencie trafiamy na serię, która zwala nas z nóg. Podekscytowani, publikujemy na blogach recenzję pierwszej części, później drugiej, trzeciej... Ani się obejrzymy, rzeczona seria za granicą ma już tomów piętnaście, a na naszym blogu wisi z dziewięć postów na temat książek, które wyszły u nas. Kiedy człowiek tak pisze i pisze, powoli zaczyna zauważać, że ma coraz mniej do powiedzenia na temat tych powieści. Spójrzmy na to ostatecznie w ten sposób - przy siódmej, ósmej części nie trudno zauważyć, że klepie się o tym samym, a kolejna oryginalna myśl na temat warsztatu pisarskiego autora to już wyżyny kreatywności. Są takie cykle, które w pewnym momencie trzeba zostawić same na placu boju, wychodząc z założenia, że jeśli do tej pory potencjalnych czytelników nie przekonało dziewięć notek spod pióra zachwyconego i rozgorączkowanego z ekscytacji blogera, to i dziesiąta nie przekona. Dla mnie taką serią kilka lat temu była Śliwka, czyli sławny cykl przygód Stephanie Plum autorstwa Janet Evanovich, a parę miesięcy temu Akta Harry'ego Dresdena Jima Butchera.
Kiedy jednak przychodzi pora na mówienie o powieściach moich ulubionych pisarek - Patricii Briggs i Ilony Andrews - nigdy nie potrafię powiedzieć sobie dość. Wciąż bowiem mam wrażenie, że nie są one doceniane przez czytelników tak, jak powinny. Nieustannie łudzę się, że potrafię coś na to poradzić.
Tym bardziej teraz, gdy światło dzienne ujrzał Żar mrozu, siódma część z serii o przygodach Mercedes Thompson. Jak wielkiej bowiem nie miałabym słabości do całego cyklu i jak bardzo bym się nie zachwycała poszczególnymi tomami, tak właśnie ten siódmy jest dla mnie wisienką na torcie warsztatu pisarskiego Patricii Briggs. W odróżnieniu od innych polskich czytelników, mam tę niesamowitą możliwość czytania powieści autorki w oryginale, dzięki czemu z Mercy Thompson jestem na bieżąco, właśnie wyczekując zaznaczonej w kalendarzu marcowej premiery 10. tomu przygód naszego ulubionego kojota. Żadna z przeczytanych części - tych sześciu pierwszych czy dwóch następnych - nie sprawiła mi jednak tak wielkiej radości, co Żar mrozu.
Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że wynika to z faktu, że w siódmym tomie przygód Mercy zachodzi kilka istotnych zmian, zwrotów akcji, które mają niebagatelne znaczenie dla reszty fabuły. Możliwe, że przyczyną tego jest pędząca do przodu akcja, niemały rozwój bohaterów pobocznych i nadanie im większego znaczenia, roli do odegrania w opisywanych wydarzeniach. Prawdopodobnie po raz kolejny zakochałam się też w narracji Mercy; jej stopniowym dochodzeniu do zdrowia po druzgocących wydarzeniach, których skutki przewijały się przez ostatnich kilka części. Gdyby bowiem tak porównać, jak autorzy podchodzą do tragedii, jakie spotykają ich bohaterów, można zauważyć, że postacie w większości przypadków bardzo szybko się z nich otrząsają. Dramaty - przeplecione przez kolejne punkty do odhaczenia na liście ratowania świata - są jedynie irytującymi kłodami pod nogami głównych bohaterów. Ci zaś upadają, szybko wstają, strzepują bród i ruszają do walki, nie poświęcając temu upadkowi dłuższej chwili zastanowienia. Patricia Briggs zaś, jak w trzecim tomie przygód Mercy postanowiła rzucić protagonistce wcześniej wspomnianą kłodę pod nogi w postaci pewnej tragedii, tak sprawiła także, że główna bohaterka ze skutkami i traumami po wydarzeniach opisanych w Pocałunku żelaza, zmagać się musi jeszcze przez kilka kolejnych tomów.
Czasem ten wątek mnie irytował i przyprawiał o ból głowy, ale żywię szacunek do pisarki, że nie rozstała się z tym tematem zbyt szybko; nie potraktowała go, jako coś mało istotnego. Podobnie sprawa ma się także z bohaterami drugoplanowymi. Chociaż przeczytałam już dziewięć części tego cyklu i cztery tomy spin-offowej serii, postacie poboczne wciąż potrafią zaskakiwać, wydawać się wielką niewiadomą. Żar mrozu to książka, która bardzo skupia się na stadzie Adama, męża Mercy, pokazując wszelkie zależności pomiędzy wilkołakami; ich relacje. Dla mnie osobiście jest to jednak część, która należy do Honey i Petera. Małżeństwo wilkołaków czytelnicy co prawda mieli już możliwość poznać wcześniej, myślę jednak, że nie tak gruntownie i szczegółowo, jak w siódmym tomie cyklu. Sama na pewno nie byłam świadoma, jak wielkie znaczenie dla stada i jego członków miał Peter, jak bardzo skomplikowaną i charakterną postacią może być Honey.
Dla mnie - co normalne przy twórczości Patricii Briggs - Żar mrozu skończył się zdecydowanie zbyt szybko. Odkładając tę powieść na półkę, przypomniało mi się, jak kiedyś mój brat podszedł do mojego regału z książkami i spojrzawszy na równo ustawione sześć tomów serii o Mercedes Thompson, zażartował mówiąc: Spójrz tylko. Ona nie robi tego dobrze. Trudno bowiem nie zauważyć, że z części na część trochę na tych tomach ubywa. Każda z nich jest trochę cieńsza. Zawartość, jakość jednakże... Co nie sięgnę po nową Mercy, jestem jeszcze bardziej zakochana w tej serii. Jak każdy tak długi cykl, ma on swoje wady - to jasne. Briggs czasem za bardzo się rozdrabnia, zdarza jej się też mało elegancko zakończyć jakiś wątek, aby inny popchnąć do przodu. Zawsze jednak podczas lektury tych powieści dobrze się bawię, zawsze coś z nich dla siebie wyciągnę. I to już zostanie ze mną na dłużej.