Nowa seria Karla Ovego Knausgårda
Jest ciepła sierpniowa noc, schyłek lata i zarazem początek niezwykłej znajomości. Ona ma przyjść na świat za sześć miesięcy. On ma już troje dzieci, żonę i dom. Ma też olbrzymie pokłady czułości i niebywały talent literacki, podziwiany przez miliony czytelników na całym świecie. Obydwu tym cechom daje upust w intymnej historii o życiu i miłości do świata, pisanej z myślą o nienarodzonym dziecku.
„Chcę pokazać Ci nasz świat takim jaki jest: drzwi, podłogę, kran i zlew, fotel ogrodowy tuż przy murze pod oknem kuchennym, słońce, wodę i drzewa. Będziesz przyglądać mu się po swojemu, będziesz doświadczać go po swojemu, gromadzić swoje własne doświadczenia i wieść własne życie, więc to oczywiste, że przede wszystkim robię to dla siebie: pokazując Ci świat, moja maleńka, przekonuję się, że warto żyć”.
Podczas gdy w autobiograficznym, kultowym już, cyklu Moja walka Knausgård z epickim rozmachem przedstawia nieustanną szamotaninę z rzeczywistością, seria „Cztery pory roku”, którą otwiera Jesień, uderza w czytelnika nieznanym obliczem pisarza, który potrafi cieszyć się swoimi dziećmi, pracą wokół domu i chwilami spędzonymi z najbliższymi. To empatyczna opowieść o tym, co najprostsze, a zarazem najważniejsze i najpiękniejsze w życiu; o tym, w czym tkwi jego największa magia.
Tekst Karla Ovego ilustrują wyjątkowe grafiki autorstwa Vanessy Baird, jednej z najbardziej rozchwytywanych współczesnych artystek norweskich.
To największy hołd dla rodzicielstwa, jaki kiedykolwiek czytałem. Największa pochwała życia, które na co dzień wydaje nam się pasmem udręk, nudy, banału, rutyny, a tutaj pokazuje przecież swoją nieraz okrutną, ale zawsze piękną twarz. Po tej lekturze należałoby właściwie porzucić dotychczasowe życie, pełne bzdur, przejmowania się rzeczami niewartymi nawet splunięcia, toczenia awantur o sprawy niegodne jednego słowa, życia przepełnionego uczuciami niskimi i wypreparowanego z uczuć najwyższych. Knausgård w pewnym sensie ratuje nasze dusze.
– Krzysztof Varga, „Gazeta Wyborcza”
Autor | Karl Ove Knausgard |
Wydawnictwo | Wydawnictwo Literackie |
Rok wydania | 2016 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 240 |
Format | 12.3 x 19.7 cm |
Numer ISBN | 978-83-08-06194-7 |
Kod paskowy (EAN) | 9788308061947 |
Waga | 410 g |
Wymiary | 140 x 215 x 25 mm |
Data premiery | 2016.08.09 |
Data pojawienia się | 2016.08.09 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 14 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 5 szt. (realizacja jeszcze dzisiaj) |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz 2024.04.02 |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz 2024.04.02 |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz 2024.04.02 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.02 |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.02 |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz 2024.04.02 |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.02 |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz 2024.04.02 |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz już jutro |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Główny bohater to ojciec, który niecierpliwie wyczekuje narodzin swojej córeczki. Pokazuje jej świat, który już niedługo będzie dane jej zobaczyć na własne oczy. Opowiada o rodzinie, przyrodzie i różnych rzeczach, które wyszły spod ręki człowieka. I co najważniejsze – przekonuje. Że warto żyć.
Jestem bardzo pozytywnie nastawiona do skandynawskiej literatury. Znalazłam w niej już tyle różnych perełek, że naprawdę trudno zliczyć. Jednak nawet w najśmielszych oczekiwaniach mój entuzjazm nie zakładał, że lektura na studia tak mocno przemówi do mojego serca.
O książkach autora słyszałam wcześniej, chociaż nie jest on tak popularną osobistością, by rynek książkowy trąbił o nim wszem i wobec. Jednak w tej powieści już podtytuł po prostu mnie ujął- „listy do nienarodzonej córki” to fraza, która sama w sobie niesie ogromny ładunek emocjonalny. Przy pierwszym rozdziale niemal płakałam. Ze wzruszenia, które ciężko było opanować. Każde zdanie przepełniała bowiem miłość i czułość, której chyba nigdy tak mocno nie odczułam w żadnej książce.
„Do Twoich narodzin zostało sześć miesięcy, przez ten czas wiele może się jeszcze wydarzyć, ale wierzę, że życie jest mocne i niezłomne, wierzę, że wszystko będzie dobrze, że urodzisz się zdrowa i silna. Jak mówią: ujrzysz światło dzienne.”
Niestety, kolejne rozdziały przyniosły już małe rozczarowanie. Obyło się bez kolejnych łez i wzruszeń, na które po cichu liczyłam. Ojciec pięknie opisuje świat i wiele małych, z pozoru nieznaczących rzeczy. Docenia ich przydatność, w zupełnie niespodziewany sposób tłumaczy ich rolę dziecku. Rozdziały są krótkie i bardzo proste, a jednak urocze. Rysunki w środku i całość szaty graficznej idealnie współgrają z treścią utworu.
„Jesień” to pierwsza część serii „Czterech pór roku” norweskiego pisarza. Delikatna treść, krótkie i lekkie rozdziały zdecydowanie zachęcają do poznania całej historii.
www.carolinelivre.pl
"Cztery pory roku" kojarzą się z muzyką klasyczną, ponieważ Vivaldi stworzył dzieło doskonałe, idealnie odzwierciedlające charakter każdej z pór roku. Motywy muzyczne z tego cyklu są wykorzystywane chętnie w reklamach, jako przerywniki muzyczne w radiu, czy nawet dzwonki na telefon. Jest to wspaniałe dzieło z gatunku muzyki ilustracyjnej, a czy uda się je przenieść w świat słowa? Z tym spróbował się zmierzyć norweski pisarz Karl Ove Knausgard.
Zamysł całego cyklu jest dosyć zaskakujący, ponieważ autor postanowił pokazać świat swojemu czwartemu, jeszcze nienarodzonemu dziecku przez opisanie go takim jakiego on go zna, rozumie i widzi. Podzielił czas oczekiwania na pory roku, zaczynając od "Jesieni", gdzie mamy miesiące wrzesień, październik i listopad, kolejno "Zima", a tutaj grudzień, styczeń i luty, później "Wiosna" i "Lato", dwie jeszcze niewydane na polskim rynku części cyklu.
JESIEŃ
Karl Ove Knausgard, znany z cyklu "Moja walka" przyzwyczaił swoich czytelników do wnikania w swoje życie prywatne i analizowania go dość szczegółowo. Tutaj jest podobnie. Każda pora roku jest cyklem etiud filozoficznych, czymś w rodzaju rozmyślań, obserwacji otaczającego go świata, ale w sposób dość przypadkowy i chaotyczny. Poszczególne części nie mają ze sobą nic wspólnego. Mamy tutaj przejście od rozważań na temat zębów, kościoła, gorączki, wojny, butelki, bólu po ciszę i oczy. Są to zagadnienia związane zarówno z cielesnością, obserwacją ludzi jako organizmów, a także zewnętrznymi bodźcami, doznaniami, przedmiotami otaczającymi codzienność.
Każdy miesiąc poprzedzają osobiste zapiski nazwane "Listy do nienarodzonej córki". To z kolei rozważania dotyczące samego faktu istnienia nowego życia. Autor nie ukrywa, że czwarta ciąża byłą zaskoczeniem, ale mówi też otwarcie, że cieszy się na to dziecko tak samo a nawet może i bardziej jak na poprzednie. Ta część książki jest bardzo emocjonalna. Widać tutaj zaangażowanie w rolę ojca, ogromne oczekiwania względem siebie jako rodzica, ale także względem dziecka. Karl Ove chce jak najwięcej córce pokazać, opowiedzieć. Maluje słowem obrazy z życia. Przedstawia, czasem spontanicznie, siedząc naprzeciwko komina opisuje komin, czasem jadąc samochodem nachodzą go przemyślenia.
Część dotycząca poszczególnych tematów jest już bardziej teoretyczna i techniczna. Są to rozważania co jest jak zbudowane, co z czego wynika, a co na co wpływa. Przefiltrowane przez własne obserwacje i doświadczenia dają obraz indywidualnego sposobu patrzenia na świat.
ZIMA
Podobnie jak w pierwszej części czterotomowego cyklu autor podzielił rozmyślania na trzy miesiące. Ich charakter i spontaniczność wskazują jednoznacznie na zapiski robione tu i teraz. Całość daje obraz zapisu dziennika, pamiętnika robionego z zamysłem dla nienarodzonej jeszcze córki.
Jeżeli "Jesień" była w większości opisem obserwacji świata zewnętrznego, tego co nas otacza, co widzimy i jest namacalne, tutaj więcej uwagi zostaje poświęcone relacjom międzyludzkim. Mamy rozmyślania dotyczące urodzin, funkcjonalności krzesła, prezentami świątecznymi, gośćmi, pożądaniem seksualnym, rozmową, poczuciem sensu i nawykiem. Oczywiście przedmiotowe rozmyślania też tutaj się znajdują. Karl Ove opisuje między innymi księżyc, pociąg, rurę, czy okna.
Nie ukrywam, że na początku byłam optymistycznie zachłyśnięta. Sama forma zapisu świata dla nienarodzonego dziecka jest ciekawa. Ale jak w miarę upływu stron przyzwyczaiłam się do stylu pisarza, sposobu przekazu obserwacji, fascynacja przerodziła się w zainteresowanie. Jestem pełna podziwu jak autorowi udało się przechodzić pomiędzy opisem kaloszy stojących w przedpokoju do relacji z własnym ojcem, jak od zauważonej sowy i jej opisu anatomicznego potrafi przechodzić do opisu ludzkiego charakteru. Dla jednych będzie to objaw grafomaństwa, dla mnie jest to objaw obserwacji i zamyślenia nad otaczającym nas światem. Bo przecież tak przepływają nasze myśli, coś zauważamy i kojarzymy to z czymś innym, co znamy i rozumiemy tylko my w ten sposób.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Warto również zwrócić uwagę na sposób wydania tej serii. Są one ilustrowane obrazami słynnych norweskich artystów. "Jesień" z obrazami Vanessy Baird, a "Zima" Larsa Lerina dopełniają całość. Tutaj odniesienie do malowania słowem nabiera zupełnie nowego znaczenia. A wszystko w odniesieniu do muzyki jest wyjątkowo spójne. Polecam spróbować czytać te opowiadania słuchając muzyki Vivaldiego, ja tak właśnie czytałam i jest to niesamowite wrażenie zwłaszcza w momentach spójnych treściowo, obrazowo i muzycznie. Choć pozornie są to trzy przypadkowo dobierane elementy, bo artyści nie ilustrowali opowieści, ale ich obrazy dobrano do poszczególnych tomów, tak odniesienie do Vivaldiego jest jedynie zbieżnością polegającą na podobieństwie podziału.
Polecam książkę wszystkim zainteresowanym nie tylko ojcostwem, rodzicielstwem, ale przede wszystkim tym, którzy bacznie obserwują to co dookoła. Bo nie zawsze patrzeć znaczy to samo co zobaczyć. Choć mnie ta książka nie zachwyciła, to zdecydowanie wzbudziła moją ciekawość. Nie potrafiłam się powstrzymać by przeczytać kolejny rozdział, bo każda obserwacja powodowała efekt wielkiego "O". A to najlepsza rekomendacja i opinia dla autora.
Karl Ove Knausgård jest znany w Polsce i na świecie za sprawą serii książek autobiograficznych zatytułowanych Moja walka. Pisarz wywołał bardzo wiele kontrowersji, zarówno poprzez nawiązanie tytułem do książki Adolfa Hitlera, jak i opisaniem wydarzeń z życia swoich najbliższych. Seria okazała się jednak olbrzymim sukcesem wydawniczym, w samej Norwegii sprzedając się prawie w półmilionowym nakładzie, a także artystycznym, czytelnicy i krytycy uznali dzieło Knausgårda za wiekopomne, porównując je do proustowskiego W poszukiwaniu straconego czasu. Autor Mojej walki dał się poznać jako twórca operujący funkcjonalnym i niezwykle oszczędnym językiem, a jego styl stał się wzorcowym przykładem skandynawskiej sztuki prozatorskiej. Ten sam zimny pisarz z Norwegii w roku ubiegłym wydał książkę, która zdecydowanie ociepla jego wizerunek.
"Chcę pokazać Ci nasz świat takim, jaki jest: drzwi, podłogę, kran i zlew, fotel ogrodowy tuż przy murze pod oknem kuchennym, słońce, wodę i drzewa. Będziesz mu się przyglądać po swojemu, będziesz doświadczać go po swojemu, gromadzić własne doświadczenia i wieść własne życie, więc to oczywiste, że przede wszystkim robię to dla siebie: pokazując Ci świat, moja maleńka, przekonuję się, że warto żyć."
Jesień jest zbiorem miniatur prozatorskich, krótkich historii o elementach świata widzianych oczami pisarza. Książka ta stanowi pierwszą z cyklu Cztery pory roku i jest poświęcona córce, która pojawi się na świcie za jakieś pół roku. Listy do nienarodzonej córki otwierają każdą z trzech części, czy raczej miesięcy Jesieni, bo przed czytelnikiem otwiera się podróż przez wrzesień, październik i listopad. Knausgård tworzy przewodnik po świecie, opisując rzeczy zwykłe, codzienne, jak i te niepowtarzalne. Bardzo to wszystko ładne i miło się czyta, ale chyba jednak teksty są zbyt infantylne. Tak naprawdę trudno orzec, czy książka ma być kierowana do dziecka, czy jednak dorosłego czytelnika.
"Bo czy w tym wszystkim nie chodzi właśnie o poczucie niezależności? Czy to nie ono daje radość, gdy człowiek chodzi po bagnie albo brodzi w strumieniu w mocnych wodoszczelnych kaloszach? Czy nie o to, by być niezniszczalnym, zabezpieczonym, niezależnym bytem w świecie? Tak, och tak, właśnie w tym tkwi radość z posiadania kaloszy."
Tym, co w Jesieni zaskakuje, jest całkowita zmiana optyki norweskiego pisarza. Gdzieś zniknął Knausgård znany czytelnikowi z Mojej walki - zimny, często bezwzględny w osądach egocentryk – a w jego miejscu pojawia się kochający swoje dzieci ojciec, dla którego największą radością jest przytulenie dziecka do piersi, który lubi prace w domu i ogrodzie, którego przepełnia empatia. Każdy z tekstów składających się na zbiór jest afirmacją świata i życia, i aż ciężko uwierzyć, że napisał to ten sam człowiek, którego poznać mogliśmy w Mojej walce. Moim zdaniem Knausgård w tym wydaniu nie wydaje się zbyt przekonujący.
Warto zwrócić uwagę na oprawę graficzną książki, gdyż odpowiedzialna za nią była Vanessa Baird, jedna z najciekawszych i najbardziej rozchwytywanych na świecie norweskich artystek. Jej obrazy dobrze komponują się z treścią utworów Knausgårda.
Wracając do treści, nie sposób chyba nie zauważyć, że Jesień stanowi dzieło literacko bardzo nierówne. W jakimś stopniu można zgodzić się z Krzysztofem Vargą, że Norweg ukazał piękno nawet tych banalnych elementów świata i nudnych sytuacji życia. Ale pisanie, że „Knausgård w pewnym sensie ratuje nasze dusze” jest chyba pewnym nadużyciem. Owszem, nie brakuje w książce opisów trafnych i błyskotliwych, ale równie wiele znajdziemy tych trywialnych i ocierających się o banał.
"W bólu istotne jest to, że jest nieprzetłumaczalny. Widzimy, że ktoś cierpi, i rozumiemy, że coś go boli, lecz odległość między pojęciem bólu a samym bólem jest tak ogromna, że nawet najgłębsze współczucie nie jest w stanie zbudować nad nim mostu; wobec bólu innych jesteśmy zawsze obcy. Oznacza to, że człowiek jest zawsze sam w swoim cierpieniu."
Nie chcę was zniechęcać do lektury Jesieni, bo czyta się ją dobrze i w nadchodzące ponure, deszczowe, jesienne dni może dać czytelnikowi trochę ciepła i światła. Dla tych, którzy potrzebują potwierdzenia, że świat jest piękny i piękno to znaleźć można w rzeczach najprostszych, polecam gorąco.
Nie jestem zupełnie obiektywna, gdyż po lekturze trzeciego tomu Mojej walki czuję, że cokolwiek w swoim małym realizmie Knausgard by nie napisał, mnie by się to podobało. Nie inaczej jest w przypadku Jesieni, która jest fascynującym przedsięwzięciem literacko-rodzinnym. Autor postanowił pisać do swoją córki, która ma przyjść na świat dopiero za sześć miesięcy. Nim mała Anne (czwarte dziecko pisarza) będzie w stanie cokolwiek przeczytać, tato pokataloguje jej świat.
Jesień to zbiór trzech Listów do nienarodzonej córki oraz krótkich esejów na temat rzeczy i wrażeń, wspomnień i tego co w życiu najważniejsze. Guziki, butelki, żaby i osy, wstawanie o świcie, jedzenie jabłek i podziwianie zachodów słońca, czyli to co składa się na codzienność twórcy, zostały opisane w wyjątkowy i właściwy tylko jemu sposób.
Oprócz opisów domowego życia, relacji ojciec-dziecko i mnóstwa miłości, są tu również rozważania czysto intelektualne, a także masa kontrowersyjnych tematów. Nie obyło się bez naturalistycznych opisów odchodów i wydzielin, sytuacji krępujących i żenujących (głownie dla autora), ale to w końcu cały Knauskard. Już się nie mogę doczekać pozostałych pór roku.
Wielkim plusem jest także wyjątkowa oprawa graficzna, czyli obrazy Vanessy Baird. To prawdziwa przyjemność obcować z tak wydaną książką.
„Cztery pory roku” to nowy cykl Karla Ove Knausgårda. Pisarz zaczyna tomem zatytułowanym "Jesień". Swoje słowa kieruje do nienarodzonej jeszcze córki. Co chciałby jej pokazać? Okazuje się, że piękno życia, ze swojej własnej perspektywy.
Otrzymujemy literackie miniatury, w których mowa o rzeczach zwyczajnych, pozornie błahych. Jednak zaczynając od opisu np. worków foliowych, Karl Ove Knausgård przechodzi do rozmyślań nad egzystencją. Podobnie jak w "Mojej walce" nie boi się pisać o sprawach intymnych, osnutych tabu, ale tu nie będzie tego napięcia, ponieważ mamy do czynienia z jego refleksjami, uczuciami.
Co zachwyca autora "Jesieni"? Co jest dla niego najważniejsze? Jakie szczegóły zauważa? Wszystko to można zobaczyć w "Jesieni" i tak jak piszą krytycy, poznajemy nowe oblicze Karla Ove Knausgårda.
Nowy cykl Knausgårda to proza niesamowicie filozoficzna, bardzo delikatna, aczkolwiek nie do końca wyważona, miejscami przesadzona i banalna. O ile zachwyciły mnie między innymi „Żaby”, „Osy”, poświęcone momentowi zetknięcia się człowieka z naturą lub „Kalosze” i „Żmije”, gdzie po raz kolejny pojawia się wspomnienia ojca, tak „Termosy” czy „Muszle klozetowe” wydają mi się nic nie wnosić do literatury, ani język tu kwiecisty, ani sama rzecz odkrywcza…
Krzysztof Varga napisał o „Jesieni”, że to największy hołd dla rodzicielstwa, jaki kiedykolwiek czytał. No cóż, muszę przyznać, że ja – chociaż jestem pewna, że wiedzy tak ogromnej jak autor „Trocin” nie mam – czytałam hołdy większe i piękniejsze.
„Jesień” trochę mnie rozczarowała, bo spełniły się moje obawy co do innego wymiaru pisarstwa Knausgårda, ale jednocześnie cieszę się, że po książkę sięgnęłam, bo poznałam tego literackiego wojownika z zupełnie innej strony – już nie z zaciśniętą pięścią, a z uśmiechem na twarzy. Z narastającą ciekawością sięgnę też po „Zimę”, a później zapewne po „Wiosnę” i „Lato”, aby się przekonać, czy Knausgård po raz kolejny mnie zaskoczy.