Kalina ma 46 lat i jest w ciąży z mężczyzną, którego poznała zaledwie kilka tygodni temu. Nieodpowiedzialność? Kryzys wieku średniego? A może późne macierzyństwo jest najpiękniejsze – jak wakacje last minute, nieplanowane, pełne niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji? Życie głównych bohaterów zostaje wywrócone do góry nogami – niepokój miesza się ze szczęściem, rodzinne relacje zmieniają się na zawsze, a byli partnerzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa...
Dziecko last minute to druga (po Hormonii) część serii „Matki, czyli córki” – opowieści o nie zawsze łatwych związkach, ukrytych pretensjach, ale też różnych wcieleniach miłości, którą po prostu trzeba umieć dostrzec. Cudowne zamieszanie, świetne dialogi, dużo dobrego humoru. I cała prawda o dojrzałym macierzyństwie. Wiem, bo sama urodziłam po czterdziestce (Agnieszka Litorowicz-Siegert, dziennikarka, „Twój Styl”).
Spodziewajcie się potężnej dawki emocji, doprawionej czarnym humorem i szczyptą autoironii. Natasza Socha jest w swojej szczytowej formie! Pochłonęłam tę powieść w jeden dzień (Magdalena Majcher, autorka i recenzentka, „Przegląd czytelniczy”).
Autor | Natasza Socha |
Wydawnictwo | Pascal |
Seria wydawnicza | Matki, czyli córki |
Rok wydania | 2016 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 352 |
Format | 13.1 x 20.0 cm |
Numer ISBN | 9788376427652 |
Kod paskowy (EAN) | 9788376427652 |
Waga | 350 g |
Wymiary | 131 x 200 x 27 mm |
Data premiery | 2016.09.28 |
Data pojawienia się | 2016.09.08 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Natasza Socha podarowała mi prawdziwą petardę, głównie za sprawą humoru! Wyziera z każdego kątka, każdej sceny, rozmowy, przemyśleń bohaterów i ich zachowań. Gdybym miała określić książkę w trzech słowach brzmiałyby one: "humor, humor, humor" :) Co oznacza, że to doskonały "odstresowacz", idealny odpoczynek po ciężkim dniu, choć nie sprawdził się u mnie w życiu przepełnionym problemami... Było ich zbyt wiele i postrzeganie wszystkiego przez pryzmat humoru mi nie pomogło.
Kiedy któregoś dnia czytałam powieść w tramwaju, nasunął mi się taki wniosek - jeśli nie chcecie być posądzeni o chorobę psychiczną w stylu "śmiechozy giganta" to nie czytajcie tej książki w miejscach publicznych, bowiem nie sposób się powstrzymywać od parskania śmiechem :) To reakcje naturalne i częste, które nie są groźne, ale wiecie jak to jest...
A tak na poważnie, poza humorem, autorka położyła duży nacisk na plusy i minusy późnego macierzyństwa. Opisała - dzięki postaci ginekolożki Anny- szczegóły dotyczące ciąży, badań genetycznych i cukrzycy ciążowej. Nie zabrakło również meandrów psychiki kobiet i mężczyzn czy labiryntów myślowych tych drugich. Trzypokoleniowa rodzina głównej bohaterki stanowi doskonałe studium do rozważań na temat relacji, traktowania czy tajemnic. Kto kogo ogranicza? Czy bierność Kaliny względem Kiry wyjdzie dziewczynie na dobre? Kto najbardziej wspiera przyszłą matkę? A kto postanowi najbardziej namieszać w jej nowym życiu? Czy uda jej się nadać dziecku imię na inną literę niż tradycyjne w rodzinie "K"? Kim jest zagadkowa Luiza?
Książkę czyta się niezwykle przyjemnie, szybko i bezstresowo. Styl autorki jest fenomenalnie uroczy, bajkowo prosty i urokliwie wesoły. Nawet w chwilach powagi czy grozy zawsze któryś z bohaterów weźmie na siebie odpowiedzialność i swą wypowiedzią nie pozwoli czytelnikowi na smutek, "łapanie doła" czy też ponuractwo.
Podsumowując - "Dziecko last minute" jest powieścią wielobarwną, intrygującą i humorystyczną, ale traktującą o poważnych sprawach życia zwykłej, szarej kobiety, jaką jest Kalina - przedstawicielka żeńskiej populacji. To opowieść stworzona na serio, ale z przymrużeniem oka i traktuje o ciąży z konkubentem, teoretycznym mężu, ojcu, który nie żył, ale nagle pojawił się jako człowiek o gołębim sercu; obrażonej na cały świat matce, szukającej taniej rozrywki córce oraz ciężarnej i mocno tym przejętej głównej bohaterce. A nad tą niezwykłą gromadką unosi się duch Luizy... Bombowa lektura!
całość recenzji: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2017/08/natasza-socha-dziecko-last-minute.html
Sama nie wiem, kiedy dotarłam do końca książki, wciągnęła mnie w bardzo przyjemny i sympatyczny sposób. Drugą odsłonę cyklu przeczytałam w błyskawicznym tempie, wielokrotnie zaśmiewając się z zabawnych okoliczności, życiowych zamętów w losach bohaterów, nieoczekiwanych perturbacji. Takie historie wprawiają w doskonały nastrój, ciepłe refleksje, może nawet odniesienia do własnego życia. Autorka przekonująco opisała emocje, niepewności, wątpliwości i wahania towarzyszące czterdziestolatce plus będącej w nieplanowanej ciąży. Strach i przerażenie przed wyzwaniem późnego macierzyństwa nieustannie mieszają się z radością i szczęściem. Karuzela sprzecznych odczuć, racjonalność i roztropność ścierające się naprzemiennie z niedowierzaniem i sceptycyzmem. Mnóstwo się dzieje, wiele zaskakujących zwrotów akcji, ale i też przeszłość wkradająca się z bezpardonowo z butami w budowane nowe jakościowo życie. I trzy ostatnie zdania powieści, natychmiast wywołujące chęć sięgnięcia po kolejną odsłonę cyklu.
Kalina i Kosma przygotowują się na przyjście na świat dziecka, jako para starają się wywalczyć całkowitą wolność, zerwać krępujące rodzinne więzi i toksyczne przywiązania, wywalczyć przestrzeń, która byłaby tylko ich wspólną własnością. Nie jest to jednak łatwe, dawne relacje nabierają nowego charakteru, a odkrywana intrygująca rodzinna tajemnica wprawia w zdumienie, ukazując wiele rzeczy z zupełnie innej niż dotychczas perspektywy. Niektóre sprawy wciąż domagają się wyjaśnienia, trzeba także nauczyć się uważnie słuchać bliskich, pozwalając im na stopniowe oswajanie się z nową sytuacją, akceptowanie znaczących zmian w życiu, wypadnięcie z powszedniości i rutyny. Przyznam, że główne bohaterki cyklu stały się mi jeszcze bliższe, lepiej chwytam barwy ich życia i jego różnorodne odcienie. Książka zapewnia relaksujące zaczytanie, wypełnione dobrym humorem, porcją celnie uchwyconych niuansów dojrzałego macierzyństwa i skomplikowanych relacji matek z córkami. Lekko, obrazowo, emocjonalnie, wnikliwie, z energią naładowaną pozytywnością i tak pięknie kobieco.
bookendorfina.pl
Dziś będzie o kontynuacji Hormonii, o której niedawno tu pisałam. Tym razem świat Kaliny staje na głowie, a w jej ciele rozwija się nowe życie.
Kobieta już chciała dać nura w niezbyt przyjemny, kolejny etap: menopauzę. A tymczasem też na „m”, ale ten etap to ponowne macierzyństwo. Piękne, bo dojrzałe, a doświadczenia nabyte przy pierwszej córce teoretycznie powinny pomóc. Teoretycznie, bo przyszły ojciec nigdy jeszcze w tej roli nie występował, a Kalina ma na głowie nie tylko własne zachcianki, ale humory matki. Również starsza córka zajęta własnymi sprawami nie jest idealnym oparciem. I jak tu nie zwariować?
Mój znajomy powiedział niedawno, że jak książka jest dobra, wchodzisz w nią z butami i nawet ich nie ściągasz, bo nie masz czasu. Coś w tym jest. Trzy powieści Pani Nataszy przeczytałam razem w około tydzień, a zabierałam je dosłownie wszędzie. W tej drugiej części znów miałam przyjemność doznać poczucia humoru autorki, za który ją po prostu uwielbiam!
„Na szczęście uznał, że w hotelu będzie bezpieczniejszy. Skoro dla Konstancji umarł, kto wie, czy w nocy nie postawiłaby kropki nad i.” (str. 105)
Zaznaczonych fragmentów mam tak dużo, że nie sposób ich wypisać, a rozwój akcji trzymał mnie przy lekturze do ostatniego słowa. Tu naprawdę wiele Was zaskoczy! Jeśli się czegoś nie spodziewacie- to się wydarzy!
„Faceci zazwyczaj nie chcą nas denerwować, co zwykle kończy się tym, że wychodzimy z siebie i dostajemy ataku szału. Niestety nadal tego nie pojęli.” (str. 207)
Zdecydowanie uwielbiam Józefa. Nie jest to facet idealny i zdecydowanie daleko mu do tego ideału. Popełnił wiele błędów w życiu, za które przyszło mu słono zapłacić. Ale ma jedną cechę, dla której obdarzyłam go dużą dozą sympatii. Potrafi otworzyć buzię dokładnie w tej chwili, w której potrzeba, by powiedzieć dokładnie to, co powinien!
By nie było zbyt sielankowo i różowo (bo przecież niespodziewana ciąża to zbyt mały powód do zmartwień), swoje trzy grosze postanawiają wtrącić byli partnerzy bohaterów. Czy mąż Kaliny i była żona Kosmy nagle poczuli silny przypływ miłości i zechcieli odnowić zakończone od dawna związki? Kalina dochodzi do wniosku, że wypadałoby rozwieść się z Adamem. W końcu próbuje właśnie ułożyć sobie życie z nowym partnerem. Tyle, że niechciany mąż wcale nie jest skory do współpracy!
Moim ulubionym fragmentem w całej powieści był ten, w którym Kosma zostaje poinformowany o płci swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Poczucie humoru autorki powieści znów zatriumfowało i rozłożyło mnie na łopatki! Ja ryknęłam śmiechem, ale nic więcej Wam nie powiem. Trzeba to zobaczyć na oczy własnej wyobraźni w trakcie lektury.
Okładka. Rety, jest słodka jak pączek skąpany w lukrze. Uwielbiam! Gapię się i gapię na tego słodziaka w wiaderku, zachwycona pastelowymi kolorami 😀
Pani Natasza naprawdę rozumie ludzkie problemy i zachowania i udowadnia to po raz kolejny. Książka jest napisana lekko i przyjemnie, czyta się błyskawicznie, oderwać od treści nie sposób. W dodatku zakończenie jest takie, jak w przypadku pierwszej części: wbija w fotel i powoduje, że szczęka spada szybko i z hukiem na podłogę. A ja czuję trudną do okiełznania potrzebę jak najszybszego zapoznania się z treścią kolejnej części!
Czy trzeba więcej dodać? Tak, myślę, że naprawdę TRZEBA ją przeczytać!
Zaraz po "Hormonii", czyli pierwszym tomie trylogii "Matki, czyli córki", musiałam sięgnąć po tom drugi. Autorka zrzuciła na koniec takie bomby, że nie mogłabym czekać z lekturą drugiej części. Musiałam natychmiast dowiedzieć się, co wydarzy się dalej. Czy i tym razem byłam równie mocno oczarowana?
Kalina ma 46 lat. Do niedawna żyła poukładanym, choć strasznie nudnym życiem. Do niedawna bała się, że poza menopauzą nic już ją w życiu nie czeka. Wszystko zmieniło się, kiedy poznała Kosmę. To on stał się zapalnikiem, który wywołał lawinę zmian. Kalina zapragnęła zrealizować niespełnione marzenia. Wyjechała z nim w podróż, zakochała się i... zaszła w ciążę. Teraz jej życie kompletnie wywróci się do góry nogami. Tylko jak Kalina odnajdzie się w dojrzałym macierzyństwie, skoro już teraz ma tyle obaw? Jakby tego było mało, jest ktoś, kogoś zaczyna uwierać to, jaką drogę obrało teraz życie Kosmy i Kaliny. Trzymajcie się, szykuje się niezła jazda...
"Dziecko last minute" to powieść o późnym macierzyństwie i związanymi z tym obawami. Autorka porusza chyba wszystkie tematy, jakie mogą dręczyć dojrzałą przyszłą matkę. Kalina boi się, jak zniesie ciążę, czy dziecko będzie zdrowe, jak patrzeć będzie na nią jej otoczenie oraz czy matka i córka zaakceptują ogromne zmiany w jej życiu. Nade wszystko przeraża ją jednak to, że kiedy dziecko zacznie dorastać, ona będzie coraz starsza – jako pięćdziesięciolatka będzie prowadziła dziecko do przedszkola, jako sześćdziesięciolatka będzie musiała zmierzyć się z okresem dojrzewania. "Dziecko last minute" to powieść, która rozprawia się ze stereotypami dotyczącymi późnego macierzyństwa, która ma na celu pokazanie, że dojrzałe macierzyństwo może nieść ze sobą tyle samo radości, co wcześniejsze. Autorka podaje wiele przykładów kobiet, które zdecydowały się na dziecko już po czterdziestce, przytacza statystyki, które mają rozwiać wszelkie obawy. Gdybym miała określić tę powieść trzema słowami, byłoby to "pochwała dojrzałego macierzyństwa".
Każdy z rozdziałów rozpoczyna osobista relacja Kaliny z tego, jak przebiega jej ciąża i co dzieje się w jej życiu. Jest to swoisty wstęp i zapowiedź tego, co znajdziemy w danym rozdziale. To ciekawy zabieg, który zaostrza apetyt na jego lekturę. Takich smaczków, które nie pozwalają oderwać się od książki, znajdziemy więcej. Wiele intrygujących pytań rodzi pojawienie się ojca Kaliny, o którym sądziła, iż ten nie żyje. Dlaczego jej matka tak bardzo nie chce go znać, że przez lata karmiła ją kłamstwami? Koniecznie musiałam się tego dowiedzieć. Interesującym wątkiem jest także pojawienie się osób, które chcą namieszać w sielskim obrazku związku Kaliny i Kosmy, i rewelacje, czasem nawet szokujące, jakie z tego wynikają. Na nudę narzekać nie mogłam. Sam Kosma także stwarza wiele niecodziennych i często bardzo zabawnych sytuacji, bowiem ciąża Kaliny totalnie opanowała jego myśli i działania. Chcąc jak najlepiej przygotować się do roli ojca, wpada na przeróżne zwariowane pomysły, niejednokrotnie z pogranicza absurdu. Kreatywność autorki nie ma granic.
"Dziecko last minute", podobnie jak "Hormonia", napisana jest lekkim, przyjemnym stylem. Książkę wręcz połknęłam ze sporą przyjemnością. Jeśli mam być jednak szczera, pierwsza część podobała mi się bardziej. Nie zrozumcie mnie źle, "Dziecko last minute" to kawałek naprawdę dobrej literatury kobiecej, ale tematyka ciążowa to nie do końca moja bajka, dlatego tym razem nie byłam aż tak zachwycona. Owszem, to jest dobra powieść, nawet bardzo, ale nie mogę powiedzieć, że oczarowała mnie tak mocno, jak "Hormonia". Dobrze bawiłam się, czytając drugi tom tej trylogii, ale przy pierwszym bawiłam się trochę lepiej.
Jeśli spodobała Wam się "Hormonia", po prostu musicie sięgnąć po "Dziecko last minute", nie ma innej opcji. Zresztą któż po takim zakończeniu, jakie autorka zaserwowała w pierwszym tomie, wytrzymałby bez poznania dalszych losów Kaliny? Polecam!
Ciąża – zaledwie piecioliterowe słowo, które zawsze budzi mnóstwo emocji. Tak jest również w przypadku Kaliny, która równocześnie strasznie się boi i równie intensywnie cieszy z rosnącego w jej brzuchu dziecka.
Nic jednak nie może być proste i piękne! Kalina musi zmierzyć się ze swoją matką oraz dorosłą córką i nie tylko przedstawić im wybranka swego serca, ale również przekazać szczęśliwą nowinę o powiększającej się rodzinie. Sprawę utrudnia Adam – mąż, z którym Kalina nigdy nie wzięła rozwodu, choć od lat ich nic nie łączy…
Natasza Socha pisze w taki sposób, jaki uwielbiam – refleksyjnie, ale z przekąsem. Chociaż w Dziecku last minute poruszane są trudne sprawy, a przygodom Kaliny towarzyszy wiele emocji, to akcja skrzy się humorem i ironią.
Tym razem książka nie jest już taka lekka i zabawna jak Hormonia. Podczas lektury niejednokrotnie robiło mi się smutno, gdyż zdawałam sobie sprawę z tego, jak kłamliwi, dwulicowi, przebiegli i złośliwi bywają ludzie. Brak asertywności ze strony zarówno Kosmy jak i Kaliny sprawiał mi przykrość. Żadne z nich nie umiało odmówić byłemu partnerowi, przez co psuło swoją relację z obecnym partnerem.
Byłam pewna, że Dziecko last minute będzie cukierkową i lekką lekturą. Jest jednak zupełnie odwrotnie – książka porusza wiele istotnych problemów, pokazuje wszystkie szarości świata i trudy bycia w ciąży – zarówno zdrowotne jak i psychiczne. Momentami czytałam ją z ciężkim sercem i strachem przed własnym przyszłym macierzyństwem. Ta lektura uświadomi Wam, jak ciężkim i wymagającym poświęceń czasem jest dla kobiety ciąża, a przy tym pokaże poplątane ścieżki ludzkich relacji i uczuć.