hamburger
Menu
Kategorie
Kategorie
Wyszukaj „Szklany tron. Tom 5. Imperium burz”
Książki
Zabawki
Gry
Puzzle
Papiernicze i szkolne
Muzyka
Audiobooki

Szklany tron. Tom 5. Imperium burz

Udostępnij
Seria wydawnicza:
Rok wydania:
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2024.01.20
42,99
Cena sugerowana przez wydawcę: 49,99 zł

Opis od wydawcy

Kontynuacja bestsellerowej serii.

Droga do tronu Terrasenu dopiero się rozpoczęła. I choć młoda królowa z każdym dniem coraz lepiej poznaje potęgę swojej magii, to wie, że nie wygra wojny z Erawanem w pojedynkę. Nadszedł czas szukania sojuszników. Kto odpowie na jej wezwanie? I jaką cenę będzie skłonna zapłacić za zwycięstwo z siłami ciemności?

Imperium burz to piąty tom bestsellerowej serii „Szklany tron”.

AutorSarah J. Maas
WydawnictwoUroboros / GW Foksal
Seria wydawniczaSzklany tron
Rok wydania2017
Oprawamiękka
Liczba stron920
Format13.5 x 20.0 cm
Numer ISBN9788328037304
Kod paskowy (EAN)9788328037304
Waga638 g
Wymiary135 x 202 x 54 mm
Data premiery2017.05.10
Data pojawienia się2017.03.17

Produkt niedostępny!

Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.

Średnia ocen:
4,8
Star2Star2Star2Star2Star2
Liczba opinii:
18
Dodaj opinięDodaj opinię
Opinie innych użytkowników:
Zdjęcie użytkownika
Ogniowe apogeum?
2019.08.08 18:36
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Gra o władzę dopiero się rozpoczęła. Cealena postanawia dostosować się do reguł jakie wywrzeszczano jej prosto w twarz. Decyduje się postawić każdemu, kto jest przeciw objęciu nowej władzy w Terrasenie. Dwór Królowej przychodzi z pomocą. Stają ramie w ramię organizując wojnę przeciw Morath. Czy Dwór Terrasenu powstanie i wskrzesi wokół siebie byłą chwałę?

Tym razem najwięcej miejsca w fabule obejmują trzy narracje: Manon, Elide oraz Cealeny. Trzy kobiety, trzy odrębne historie. Jednakże ich losy są powiązane nicią przeznaczenia. Szczegółowo poznajemy ich uczucia, targające nimi emocje oraz dość rozwlekłe przemyślenia. Zdecydowanie obawiałam się fabuły ciągnącej się na ponad osiemset stron! Jej obszerność oraz ilość kulminacyjnych punktów jest zatrważająco duża. Rozwój postaci oraz wymyślne zbiegi okoliczności zostały dobrze dopracowane. Wierni fani powinni być zadowoleni, iż ich ulubieni bohaterowie dojrzewają, przetrawiają kompleksy i rozwiązują problemy z przeszłości.

Zdjęcie użytkownika
przez-zamrożone-okulary.blogspot.com
2019.03.07 19:48
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Nie potrafię opisać emocji, jakie czułam, kiedy w moje dłonie wpadła kolejna, piąta już cześć cyklu „Szklany tron”. Nie potrafię oderwać się od myśli o tym, co zrobi Aelin, jak sobie poradzi z zagrożeniem, co będzie dalej? Czy to zakrawa po maleńką obsesję? Może troszkę! Ale, czy ktoś mi się dziwi? Ktoś, kto raz poznał smak przelanych na papier słów przez Sarę J. Maas będzie miał problem oderwać się od jej świata i powrócić

do rzeczywistości. Co się wydarzyło w piątym tomie, czy autorka nadal utrzymuje dawny poziom, a może coś się tutaj zmieniło?

„Ten świat zostanie ocalony i przebudowany przez marzycieli”.

Droga Aelin Ashryver Galathynius do tronu dopiero się rozpoczęła, silni sojusznicy są właśnie tym, czego jej potrzeba. Nie wygra wojny z Erawanem sama, czy jej się to uda? Może liczyć na ukochanego Rowana, przyjaciółkę Lysandrę i kuzyna Aediona, może to niewiele, kiedy do walki potrzeba armii. Wojna to nie taka prosta sprawa, nie, kiedy w grę wchodzi porażka. Bohaterka wyrusza na spotkanie z kilkoma potencjalnymi sojusznikami w gospodzie, mówi się o Aelin, że nie uznają jej za królową, a to wszystko bardzo irytuje. Przysięga, że spłaci wszystkie zaciągnięte długi bez względu na koszty. Zrobi wszystko by pokonać króla demonów, Erawana, zanim Erilea zginie w Ciemności.

Jednak Erawan nie jest jedyną troską Aelin, Królowa Wróżek, Mauve, jest równie niebezpieczna, bezwzględna i mściwa. Wrogowie mieli dziesięciolecia, wieki, aby knuć i planować kolejne ruchy, przedsięwzięcia. Aelin ma zaledwie kilka miesięcy. Z jej lojalnym dworem u boku i spadkobiercą tronu odbiera stare długi i obietnice, od zabójców, piratów i szlachciców, gdy Manon walczy przeciw jej zjadliwej naturze i swojemu rodzajowi. Nadchodzi wielka burza, która albo oczyści świat, albo go unicestwi. Co się wydarzy? Czyj świat upadnie? Czy ziemie Erilea spowije mrok?

„Kocham cię – mówił, całując ją, a każde słowo, cenniejsze niż szlachetny kamień, wpadało do jej serca i duszy. - I mogę dać ci wszystko. I nie potrzebuję czasu. Nawet, gdy ten świat stanie się tylko szeptem pyłu wśród gwiazd, nadal będę cię kochać”.

To, czego potrzebuje Aelin, to udowodnić królestwu i panom Terrasenu, że jest zaginioną królową i wróciła do domu, ale potrzebuje pomocy. Musi uratować swoje królestwo i powstrzymać przed spaleniem, podbiciem i rządzeniem przez najeźdźcę. Nie rozumiem, jak lordowie mogli jej nie zaakceptować, ani nie rozpoznają, kim naprawdę jest. Była w stanie kontrolować siebie i nie odrywać nikomu głowy, ale szanse na sojusz zostały po prostu odrzucone i zdmuchnięte niczym świeca na wietrze.

Wspominając o Manon, wiemy, że ma serce. Potrafi odnaleźć w sobie emocje, a nawet posiadać do kogoś ciepłe uczucie, chociaż nie myślała, że kiedykolwiek doświadczy czegoś podobnego. Wciąż jest silna, ale Maas pokazała jej słabe punkty, jest przyjaciółką Abraxosa, jest lojalny wobec niej, robi wszystko, by ją chronić. Ich przyjaźń jest naprawdę urocza, ponieważ polegają na sobie nawzajem. Są tajemnice, które odkryła, i prawdy, które pozostawiły ją czasami zszokowaną, a innym razem rozgniewaną. Martwi się o Abraxosa i chce wiedzieć, czy wszystko z nim jest w porządku, że jest gdzieś w pobliżu. W końcu zdecydowała się podążać za sercem i chociaż kosztowało ją to drogo, wciąż jestem szczęśliwa, że wybrała tą ścieżkę!

„- Szybko się przekonasz, Rolfe, że jeśli chodzi o Celaenę Sardothien, słowo "zająć się" nie ma większego zastosowania - odparł Dorian. - Bardziej pasuje określenie "przetrwać”.

Imperium burz” obfituje w sceny walki, przyczyniają się do ogólnego rozwoju fabuły i postaci, więc nie jest to tylko bezsensowny rozlew krwi. Atmosfera książki jest mroczniejsza, bardziej okrutna, szalona niż w poprzednich tomach. Uwielbiam ciche knowania Aelin, wszystkie złe i właściwe wybory, które podjęła, przez co rozwój jej postaci j był fantastyczny i wiarygodny.

Fabuła gna jak szalona, chwile spokoju były rzadkie i cenne. Momenty udręki i rozpaczy były tak liczne i mistrzowsko stworzone, że mnie sparaliżowały. Strach związał mnie, jakby był jadowitym wężem, nadzieja pomogła oddychać, ale to nie było istotne, czytałam, czytałam i jeszcze raz czytałam.

„Lęk przed utratą może się zniszczyć równie skutecznie jak sama utrata”.

Co mogę powiedzieć o pozostałych bohaterach? Każdy z nich ma wady i mankamenty, a ja kocham ich za słabości i mocne strony. Byłam dumna z Doriana, wyrósł z beztroskiego księcia na potężnego, przebiegłego władcę, budził szacunek nawet wobec tych, którzy byli wobec niego nieufni.

Ta książka ma po prostu wszystko, wspaniałe postacie i ukazany ich rozwój, dobry styl językowy, który sprawił, ze chciałam pochłaniać każdą stronę, byłam wprost nieszczęśliwa, kiedy musiałam oderwać się od przygód Zabójczyni. Mimo obszerności, która w pewien sposób może przerażać, mogę powiedzieć, że czyta się sama. Pozbawi cie oddechu i normalności na wspaniały czas. Idąc do pracy zaczniesz się rozglądać, czy za rogu nie wyskoczy, któryś z Valgów króla Erawana!

„Nienawidziła Śmierci. Niech ją również piekło pochłonie!”.

W „Imperium burz” gra toczy się o wysoką stawkę, Maas nie boi się stosować zwrotów akcji i pchać fabułę w zupełnie innym, nieprzewidzianym kierunku, nigdy nie można być pewnym, co się wydarzy. Odpowiednio stopniowane napięcie złapało mnie w sidła, dzięki czemu prowadzone na kartach powieści zagrywki są bardziej emocjonujące. Autorka postanowiła pójść na całość, a zakończenie obiecuje wielkie rzeczy, które będą miały miejsce w kolejnej części. Mogę powiedzieć, że powieść z każdym tomem ewoluuje, staje się lepsza, dlatego z czystym sumieniem polecam ten cykl.

Zdjęcie użytkownika
Imperium burz
2019.02.09 20:19
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Królowa cieni była dopiero jedną z bitew. Teraz przed Aelin i jej dworem najtrudniejsze starcie, ze śmiercionośnymi Valgami. Pisarka kolejnym genialnym zakończeniem stworzyła solidne fundamenty pod kolejny tom, którego nie sposób sobie odpuścić. Imperium burz nie trzeba zachwalać żadnemu fanowi poprzednich części, bo nie wyobrażam sobie, żeby poznając tę historię, nie pragnąć odkryć jej finału. Maas ponownie zabiera czytelnika do niesamowitego świata odważnych ludzi, walecznych wiedźm i pięknych wojowników fae, gdzie efektowne sceny walki i pokazy mocy zadowolą każdego czytelnika spragnionego dużej dawki akcji. Serii od dawna należy do moich ulubionych, więc polecam ją całym sercem.

Zdjęcie użytkownika
Recenzja
2018.11.11 16:59
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Imperium burz weszło na polski rynek wydawniczy z przytupem. Nie wiem, czy jest choć jedna osoba, która zaczytywała się w serii Szklany tron i nie sięgnęła po zaskakująco udany piąty tom. Choć z drugiej strony być może zaskoczenia jako takiego nie ma, bo Sarah J. Maas już udowodniła, że staje się coraz lepszą pisarką. Więc co ma do zaoferowania w piątym tomie swojej bestsellerowej serii?

O fabule i bohaterach nie chcę mówić, bo to nigdy nie jest łatwe w przypadku którejś z kolei części. Mogę powiedzieć tylko tyle, że rozmyślanie na tym, jak potoczyły się losy poszczególnych bohaterów, jest naprawdę wciągającym zajęciem i często łapię się na tym, że myślę sobie, "co by było gdyby". Fabułą można było pokierować na mnóstwo sposobów. Wcale nie twierdzę, że ten zaproponowany przez autorkę jest najlepszy, ale na pewno jest jednym z najciekawszych. Szklany tron to przede wszystkim świetna przygoda, przy której spędzicie mnóstwo czasu (inaczej się nie da, objętość tych książek zobowiązuje) i odczujecie naprawdę wiele skrajnych emocji: radość, smutek, żal, gniew, zażenowanie czy satysfakcję. A to przecież najważniejsze!

Sarah J. Maas kończy każdą swoją książkę w bardzo chamski sposób. Tak, dokładnie, chamski... Opowieść za każdym razem kończy się tak nieprawdopodobnie, że trudno wytrzymać bez sięgnięcia po kolejny tom! Tak się nie robi! Jestem przekonana, że miłośnicy tej serii mocno odczują książkowego kaca, bo inaczej się po prostu nie da.

Uniwersum, jakie zaserwowała nam autorka ciągle zaskakuje. Trudno jest wyczerpać poszczególne wątki, bo co rusz pojawiają się nowe, które są w jakiś sposób związane z poprzednimi. Tak właśnie z tomu na tom ta seria ciągle rośnie, a czytelnicy są coraz bardziej zaintrygowani. Czego chcieć więcej?

Być może u niektórych czytelników nastąpi zmęczenie materiału i Imperium burz na początku Was nie porwie, ale apetyt rośnie w miarę czytania. Rzeczywiście, kilka pierwszych rozdziałów wypada dość mętnie na tle tego, co działo się wcześniej lub tego, co dopiero ma się wydarzyć. Jednak przebolejcie te kilkadziesiąt stron, bo naprawdę warto dowiedzieć się, co wydarzyło się później. Najciekawszy jest chyba wątek Manon, o którym nie mogę mówić otwarcie, żeby nie zepsuć Wam zabawy. Ale bohaterów znajdziecie tutaj mnóstwo, a każdy z nich ma coś innego do zaoferowania. Naprawdę miło było obserwować, jakie przemiany przechodzą, z czym się mierzą i czego pragną oraz jak te pragnienia zmieniają się wraz z upływem czasu.

Uważam, że Imperium burz to kolejny świetny tom, jak zwykle zakończony w ten charakterystyczny sposób, który każe czytelnikom domyślać się, że powstanie kolejna część - zapewne jeszcze lepsza. Mam taką nadzieję i trzymam kciuki, żeby już do końca tej opowieści wysoki poziom został zachowany. :)

Zdjęcie użytkownika
Imperium Burz
2018.05.23 13:14
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Alien wraz ze swoim dworem przybywa do Terrasenu, ale droga do korony nie jest taka prosta, jakby mogło się wydawać. Alien potrzebuje sojuszników i musi się nad tym skupić, a do tego dochodzą plany, jakie mają wobec niej jej przodkowie i Bogowie.

Ponad 800 stron to kawał lektury, a utrzymać tempo akcji tak, aby czytelnik nie był znużony i znudzony, wydaje mi się, że nie jest to łatwe, ale przez mnogość wątków, ilość bohaterów, intrygi i samą akcję w sobie nie ma tu miejsca na nudę.

Jest to jedna z najdłuższych serii, z jaką miałem styczność i jestem pod wrażeniem, jak wielki i spójny świat stworzyła autorka.

Nie spodziewałem się po pierwszych dwóch tomach, że to będzie takie dobre, a teraz mogę zbierać szczękę z podłogi. Z tomu na tom jest tylko lepiej, a wydawało mi się, że po czwartym tomie jest to niemożliwe. A jednak jest! I jak zwykle boje się tego, co wydarzy się w szóstej części.

Gorąca polecam tę serię każdemu, kto przepada za młodzieżową fantastyką i chociaż przez pierwsze tomy fabuła się rozkręca, to naprawdę warto uzbroić się cierpliwość.

Zdjęcie użytkownika
Moja dusza romantyczki płacze
2018.03.05 16:38
Ocena:
3,0
Star2Star2Star2Star0Star0

Po przeczytaniu tej książki zadałam sobie pytanie „Czy można powiedzieć coś jeszcze o tej serii?”. No, dzieje się to samo, bohaterów mamy tych samych. Ale tak, można! Czy coś dobrego? Cóż…

Aelin Galathynius w pełni pogodziła się ze swoim przeznaczeniem. Wie, że musi wytężyć wszystkie siły, zebrać potężnych sojuszników i wykorzystać całą swoją magię, by zasiąść na tronie w Terrasenie. Dziewczyny nie było od dawna, w dodatku przez wiele lat była zabójczynią, więc lordowie, od których zależy jej korona, nie chcą się zgodzić na jej powrót. Aelin musi stać się królową, w której inni będą widzieli pomoc, którą obdarzą zaufaniem, ale na jej drodze stoją silni przeciwnicy; w tym Mroczny Król, który chce zawładnąć światem i przebiegła królowa Fae, która ma z Aelin osobiste porachunki.

Ćśś! Słyszycie to? To upadające charaktery zakochanych bohaterów. No żesz w mordę, nie mogę zdzierżyć tych romansów między wszystkimi postaciami. Jeden facet w grupie nie ma kobiety? Doda się! Nie pasują do siebie? Ale oboje są wolni! Fae zachowujący się jak marionetka na sznurkach trzymanych przez kobietę? Zakochał się! Jak romans rozkwitający między Aelin i Rowanem w Królowej cieni dopiero się zaczynał i nawet im dopingowałam, tak w Imperium burz ich ciągłe „przyciąganie” zaczynało być nużące. Okej, zdzierżyłabym jeden romans. Ale Maas chciała, żeby wszystkie jej postacie nie były samotne i wtedy te usilne (i bardzo szybkie!) parowanie zaczęło już być denerwujące. Mało tego, Rowan stracił swój charakter do reszty, nie ma pazura, nie ma ciętego języka, liczy się tylko „jego pani” i polewanie słoną wodą blizn po jej paznokciach na jego plecach, żeby wszyscy wiedzieli, że należy do niej. Czujecie to uprzedmiotowienie? Postacie, które wcześniej w ogóle na siebie nie spojrzały w ten sposób, teraz nagle zaczęły się w sobie zakochiwać. Gdyby powycinać te wszystkie miłostki, podteksty seksualne i złe sceny erotyczne, to książka straciłaby na objętości przynajmniej w jednej czwartej.

Aelin w tej książce przechodzi samą siebie. Jest to postać tak drażniąca i rozwydrzona, że cieszyłam się, jak ją uderzali; fizycznie lub słownie. Aelin została wykreowana na boginię, która wszystko odgadnie, przewidzi i zrobi. A przy tym sama doskonale zdaje sobie z tego sprawę i denerwuje ją, jak ktoś odgadnie szybciej zagadkę. Maas ma dar do denerwujących głównych bohaterek i to bez dwóch zdań. Najlepsze jest to, że każda postać, która mówiła o Aelin źle w tej książce, trafiała w samo sedno, prawie jakby Maas próbowała odpokutować stworzenie tej postaci takiej. Na pewno zdajecie sobie sprawę z tego, że jeśli główny bohater jest okropny, to i czyta się nieprzyjemnie. I ja nie ukrywam, że postawa Aelin sprawiła, że niemal pomijałam jej (i Rowana) rozdziały.

Nieważne, jak wygląda to, co opisałam wcześniej; nie zjadę tej książki tak jak drugiej części Dworu. Nie, ponieważ w tej części, mimo tak dużych minusów, które bardzo utrudniają czytanie, Maas nie zapomniała o tym, co jej wychodzi najlepiej; akcji, niespodziewanych jej zwrotów i intrygach. Może nie znoszę Aelin, może mam żal do autorki za te naciskanie na romans, ale muszę przyznać, że ma łeb do tworzenia fabuły. Chciałabym się choć na chwilę znaleźć w jej głowie, naprawdę. Jestem pod wrażeniem jej długodystansowego myślenia, kiedy okazuje się, że niektóre rzeczy pojawiające się na końcu Imperium burz, były już planowane w Królowej cieni. Mimo wszystko, chciałabym potrafić tak pisać. Potrafi zaciekawić, wciągnąć, porwać. Tutaj akcja ciągnie się od początku do końca, mamy perspektywę wszystkich bohaterów, więc każdego możemy poznać i się z nim zbliżyć. Stawiam dużego plusa przy Dorianie, bo w końcu nabrał charakteru, w końcu nie jest tylko słodkim chłopcem, a uświadamia sobie, że stał się królem. Trzymam za niego kciuki w ostatniej części. Trzymam też za Maas, by nie zapomniała, że zaczęła fajną fantastyką i niech się tego trzyma.

Jeśli mam być szczera, żałuję, że najpierw przeczytałam Dwór, ponieważ pokazał mi wszystkie te rzeczy, które Maas nie wychodzą, które psuje i przez to już nie czuję takiej wielkiej chęci do jej dzieł. Można powiedzieć, że zabiło to mój „hype” (zajawkę). Myślę, że gdybym przeczytała ponownie wszystkie poprzednie części, ocena mocno by spadła. Dlatego tego nie zrobię, ani teraz, ani w przyszłości, bo chcę sobie zostawić te miłe wspomnienia i chcę przeczytać ostatnią część Szklanego Tronu z uśmiechem.

Zdjęcie użytkownika
Ten świat zostanie ocalony i przebudowany przez marzycieli
2017.12.18 10:53
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Imperium burz” to już piąty tom serii „Szklany tron”, która zarówno w Polsce, jak i za granicą cieszy się ogromną popularnością. Z twórczością Sarah J. Maas zapoznałam się krótko po premierze jej drugiej książki w naszym kraju. Trudno mi przyjąć do wiadomości, że minęło już kilka lat od momentu, kiedy zaczęłam przygodę z tą serią. Na każdy kolejny tom czekałam z coraz większą niecierpliwością i nie inaczej było w przypadku „Imperium burz”. Każda kolejna część jest również coraz dłuższa, dlatego, kiedy w końcu trafił do mnie piąty tom, nie mogłam pohamować radości, że liczy on sobie ponad osiemset stron.

Imperium burz” rozpoczyna się od fragmentu, będącego, jak się później okaże wstępem do dłuższej opowieści, która ma kluczowe znaczenie dla fabuły. Po nim wracamy do głównej bohaterki i jej drużyny, która musi zmierzyć się z nieoczekiwanymi trudności. Nic nie układa się po ich myśli, są zmuszeni zmienić swoje plany i zamiast wrócić do domu, kierują się w przeciwnym kierunku na misję, która ma udowodnić ich wartość. Podobnie jak w poprzednich tomach nie wszystko jednak kręci się tylko i wyłącznie wokół Aelin, mamy tutaj również rozdziały, w których prym wiedzie Manon, a także Elide, której los łączy się z dobrze nam zaznanym wojownikiem Fae. Dzieje się bardzo wiele, akcja pędzi w zawrotnym tempie. Podobnie jak w przypadku poprzednich tomów nie mogłam oderwać się od tej książki i chociaż jest niezwykle obszerna, to na jej lekturę potrzebowałam zaledwie dwóch dni. Warto również wspomnieć, że w „Imperium burz” pojawiają się bohaterowie z nowelek i odgrywają oni w tym tomie bardzo istotną rolę. Właśnie dlatego radzę wszystkim osobom, które nie zapoznały się z nowelkami nadrobić to przed sięgnięciem po piątą część. Nie jest to konieczne, ale o wiele łatwiej zrozumieć niektóre kwestie i wydarzenia, które rozgrywają się na kartach książki.

W tym tomie zwróciłam uwagę na zabieg autorki, do którego nie jestem całkowicie przekonana. Chodzi mi głównie o to, że Sarah J. Maas postanowiłam połączyć wszystkich swoich głównych bohaterów w pary. Nie mówię, że to jest coś złego, jednak według mnie stało się to już nudne i przewidywalne. Brak mi elementu zaskoczenia, ponieważ można bardzo łatwo się domyślić, że akurat tą czy inną parę bohaterów połączy głębsze uczucie, nawet jeśli dopiero się poznali, stracili inną ukochaną osobę czy kompletnie do siebie nie pasują. Autorka bardziej by mnie zaskoczyła, gdyby bohaterowie pozostali przyjaciółmi czy po prostu byli wobec siebie neutralni. Bardzo cenię to, że Sarah J. Maas nie zaniedbuje sfery uczuciowej, ale takie parowanie bohaterów, niszczenie związków i budowanie kolejnych odciąga uwagę od głównego wątku, który nadal pozostaje według mnie najciekawszym elementem tej książki.

Seria była zaplanowana na sześć tomów. Autorka zaczęła jednak w międzyczasie pisać nowelkę o Chaolu, która rozrosła się do dość pokaźnych rozmiarów i w rezultacie została szóstym tomem, co sprawiło, że ostatecznie cała seria będzie liczyć sobie siedem części. Muszę przyznać, że nie jestem szczególnie zadowolona z tego rozwiązania, ponieważ nie przepadam za Chaolem i zdecydowanie mogłabym się obyć bez poświęconej mu w całości książki. W „Imperium burz” nie pojawiła się nawet jedna scena z jego udziałem i nie będę ukrywać, że byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Na pewno sięgnę po kolejny tom, który ukazał się już za granicą pod tytułem „Tower of Dawn”, ponieważ bardzo lubię tę serię i na pewno nie mam zamiaru jej przerywać przez Chaola. Może nawet stanie się coś nieoczekiwanego i akurat ta część mnie do niego przekona.

Muszę przyznać, że po przeczytaniu początkowej sceny zaczęłam się domyślać, co chodziło autorce po głowie od samego początku tej serii. Sarah J. Maas po czterech tomach w końcu zdecydowała się ofiarować nam odpowiedzi, a nie tylko kolejne pytania. Widać, że od początku miała pomysł, który systematycznie rozwijała przez całą serię. Bardzo zręcznie splotła ze sobą wydarzenia, ponieważ wszystko łączy się w sensowną całość, niestety do złudzenia przypomina mi to inne bardzo popularne książki. Do samego końca miałam nadzieję, że moje przewidywania nie okażą się trafne, ale oczywiście tak się nie stało. Wiele innych motywów powtarza się w książkach różnych autorów, co nie jest niczym niezwykłym i nie miałabym aż tak wielkiego problemu z tym, co autorka zrobiła w tej książce, gdyby tylko zostało to dobrze poprowadzone. Obawiam się jednak, że Sarah J. Maas nie będzie już w stanie dobrze z tego wybrnąć, niezależnie od tego, w którą stronę się skieruje.

Nie mam wrażenia, że „Imperium burz” jest najlepszym tomem serii, jak to miałam w przypadku każdej poprzedniej części. Mam ogromny sentyment do „Szklanego tronu” i to się raczej nie zmieni, chociaż po tym tomie widać wyraźnie, że ta seria ma kilka wad. Nadal uwielbiam „Imperium burz”, które jest bardzo dobrą, wciągającą i emocjonującą historią, jednak teraz bardziej sceptycznie podchodzę do zakończenia całej serii. Nie tracę nadziei, że Sarah J. Maas uda się mnie zaskoczyć, ale staram się nie mieć już tak wielkich oczekiwań, jak przed lekturą tego tomu.

http://someculturewithme.blogspot.com/2017/12/ten-swiat-zostanie-ocalony-i.html

Zdjęcie użytkownika
Imperium burz
2017.11.27 12:03
Ocena:
3,0
Star2Star2Star2Star0Star0

Imperium burz” to piątym tom cyklu „Szklany Tron”.

Droga do tronu Terrasenu dopiero się rozpoczęła, a już usiana jest licznymi walkami. Alien Galathynius, dopiero co uporała się z przeszłością i teraz skupia się na zgłębianiu tajników przepełniającej ją magii. Mimo świadomości potęgi drzemiącej w niej siły, zdaje sobie sprawę z tego, że w pojedynkę nie da rady pokonać Erawana. W celu zapewnia sobie szans na zwycięskie wyjście z bitwy, młoda królowa dokłada wszelkich starań, żeby pozyskać sojuszników.

Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam po rewelacyjnej „Królowej Cieni”. Jak do tej pory Sarah J. Mass fundowała mi mocne wrażenia, gdzieś tak od połowy książki. W tym przypadku nie doczekałam się niesamowicie wciągającego końca, który by mnie całkowicie pochłonął. Poprzedni tom, był jak najbardziej udany. Jednak „Imperium burz” pokazuje, że Maas na siłę stara się rozwlec całą historię, chociaż książkę na spokojnie można by skrócić co najmniej o połowę. Ciężko też uznać za dobre posunięcie, praktycznie całkowite stłamszenie wątku przygodowego, przez wszechogarniające wątki romantyczne. Ucierpiała na tym cała akcja, nie była już tak wciągająca, a jak już pojawiały się jakieś zwroty akcji, to z łatwością mogło się je przewidzieć. Zupełnie nie wiem co myśleć o tym tomie, bardzo mnie zawiódł. Nie spodziewałam się, że wcale nie zaciekawi mnie ani nie wciągnie.

Zdjęcie użytkownika
redgirlbooks.blogspot.com
2017.09.18 11:49
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

“Nawet gdy ten świat stanie się już tylko szeptem pyłu wśród gwiazd, nadal będę Cię kochać.”

Aelin Galanthynius robi wszystko, aby ocalić swoje królestwo i całą Erileę przed złowrogimi wojskami Erawana, który z każdy dniem staje się silniejszy. Młoda Królowa stara się pozyskać sojuszników, którzy wesprą ją w działaniach wojennych oraz w drodze do tronu. Jednak nie wszystko jest takie łatwe. Nie każdy chce ją widzieć na tronie Terrasenu, a ona sama wciąż uczy się się swojej magii. Już nic nie jest pewne, ale są przy niej przyjaciele i ukochany Rowan, którzy są dla niej oparciem. Czy ktoś odpowie na jej wezwanie? Czy pozyska sojuszników, których jest obecnie niewielu?

Jakie zadania ma dla niej Elena?

Już minęło trochę czasu, odkąd sięgnęłam po twórczość Sarah. Znacie coś takiego jak nadmiar książek? Z pewnością! Myślę, że połowa czytelników tak ma i mnie ten “problem” również nie ominął. Nie żebym narzekała, bo książki to moje uzależnienie.

Szczerze mówiąc nie wiedziałam jak zacząć tę recenzję, bo tyle działo się w tej książce, że naprawdę trudno jest nie napisać przypadkiem spojleru.

Autorka rozszerzyła wątek paru postaci takich jak na przykład mojej ukochanej Manon, czy Edile oraz fae Lorcana.

Manon z wroga staje się sprzymierzeńcem i dowiaduje się czegoś o sobie. Edile zyskuje w sobie odwagę i pokazuje, że jest wytrwałą i silną kobietą. Jeśli chodzi o Lorcana ta postać chyba najbardziej mnie zaskoczyła, ale nic więcej nie zdradzę. O ile w poprzednim tomie go nie lubiłam to teraz zyskał moją sympatię.

Możemy również zauważyć zmiany jakie przeszła Aelin. Nadal ma cięty język i błyska swoją bezczelnością, ale dorosła i stała się odpowiedzialną Królową, w której interesie leży dobro innych ludzi. To wcale nie oznacza, że główna postać mnie nie denerwowała, ale myślę, że Aelin już taka jest.

Zauważyłam, że autorka lubi łączyć wszystkie swoje postacie w pary. Nie mam nic do tego, ale chciałabym czegoś nowego.

Tak czy siak. Uwielbiam serię Szklany Tron. Każdą część pokochałam bez pamięci!

''Imperium burz'' to udana kontynuacja, której końcówka pozostawia ogromny niedosyt. Myślałam, że rzucę książką, a autorkę uduszę i poćwiartuje za to jak zakończyła tę część. Nie wiem czy ją kocham, czy nienawidzę! Książka nie wciąga od razu, ale kiedy już to robi to na dobre. Nie zabraknie tu przygód, tajemnic, intryg oraz niespodziewanych zwrotów akcji. Gorąco polecam!

Zdjęcie użytkownika
Imperium burz
2017.08.25 09:34
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Już przy recenzowaniu poprzedniego tomu Szklanego tronu powstrzymałam się od opisu fabuły i tym razem też go nie przedstawię. Nie chciałabym, broń Boże, zdradzić Wam czegokolwiek nieumyślnie, ale jeśli macie za sobą Królową Cieni, to na pewno pamiętacie, w jakim momencie zakończyła się akcja książki, czego dokonali bohaterowie i jakie plany mieli w zanadrzu. Nie będę więc przedłużać i przejdę od razu do moich przemyśleń na temat Imperium Burz.

Pora na moje spotkanie z piątym tomem serii przyszła już po tym, jak w blogosferze książkę tą czytał prawie każdy i wszędzie było jej pełno. W zasadzie wszystkie opinie były zgodne w jednej kwestii - serca czytelników zostały połamane na maleńkie kawałeczki, a Sarah J. Maas kolejny raz udowodniła, że zasługuje na miano jednej z najpopularniejszych amerykańskich pisarek ostatnich lat. Próbowałam więc mentalnie przygotować się na to, co autorka przygotowała w Imperium burz, a jednocześnie byłam ciekawa, czy to, co sprawiło, że tak wiele osób czytało tę powieść z zapartym tchem, trafi też do mnie.

I trafiło. Ostatnimi czasy mam ogromną przyjemność nie zawodzić się na książkach. Te, które są wychwalane pod niebiosa przez rzesze czytelników, okazują się naprawdę godne każdej pochwały, a wszelkie pozytywne opinie są całkowicie zasłużone. Tak samo było w tym przypadku. Chciałabym powiedzieć, że pożarłam tę książkę, bo faktycznie mimo jej pokaźnej objętości, przeczytałam ją stosunkowo szybko, ale prawda jest taka, że to ONA pożarła MNIE. Pochwyciła, stłamsiła, zmięła i wypluła.

860 stron to nie lada wyzwanie. Szczerze mówiąc zwykle omijam takie cegiełki szerokim łukiem, bo zwyczajnie obawiam się zaczynać coś, z czym będę musiała spędzić aż tak dużo czasu. Jeśli książka jest dobra, cudownie! Gorzej, jeśli nie porywa w żadnym stopniu - wtedy pozostaje tylko męczarnia trwająca kilkaset stron... Przy Imperium burz moje obawy były jednak nieuzasadnione, bo czytając książkę w ogóle nie odczuwa się jej objętości. Przelatuje się przez nią jak przez krótką bajeczkę na dobranoc - naprawdę! O ile w poprzednich tomach Szklanego tronu czasem miałam problemy z wciągnięciem się w fabułę, a bywało też tak, że akcja bardzo mi się dłużyła, tutaj od samego początku zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń i nie ma czasu, aby obejrzeć się za siebie i choćby pomyśleć o nudzie.

Nie od dziś wiadomo, że Sarah J. Maas potrafi zniszczyć człowieka zakończeniami swoich książek. Również tym razem popisała się niemałym sprytem i finezją, z jaką tworzyła zawiłe intrygi, w których ciężko było się połapać, a na koniec stawały się ogromnym zaskoczeniem. Kiedy teraz myślę o końcówce Imperium burz, widzę, jak wielki progres zarówno pisarka, jak i sama historia Aelin poczyniły przez te pięć tomów serii. Chociaż sam Szklany tron naprawdę mi się podobał, to w porównaniu z Imperium jest on jak małe dziecko - niedoświadczone, nieświadome zła i całkiem niewinne. Czytaniu książki nieustannie towarzyszy przeczucie, że dzieje się coś wielkiego, coś znaczącego, coś, co będzie miało swoje ujście w ostatnim tomie serii.

Także nasi bohaterowie przeszli ogromną metamorfozę. Aelin nie jest już sławną zabójczynią, walczącą o życie w kopalni soli, ale królową. Dorian nie jest przebywającym w cieniu ojca księciem, lecz królem. Rowan nie jest już najwierniejszym sługą Meave, ale wojownikiem. Wszyscy bohaterowie stali się surowi, silni i brutalni. Przygotowani, aby zmierzyć się ze złem, które nadciąga.

Moim ulubionym momentem w czytaniu długich serii książek, jest chwila, gdy wszystkie wątki się zazębiają, gdy okazuje się, że wydarzenie z samego początku miało swój sens, który odnajdujemy dopiero kilka tomów później. Imperium burz wiele wyjaśnia. Sarah J. Maas miała swój plan od pierwszej książki i sumiennie podawała nam na tacy kolejne fakty, jednak dopiero teraz zaczyna zdradzać swoje sekrety. Nie można tego powiedzieć inaczej - Imperium burz jest po prostu cholernie ciekawe!

Piąty tom Szklanego tronu śmiało można ogłosić tym najlepszym. W mojej opinii równa się od poziomem z tym pierwszym, co znaczy, że jest absolutnie fantastyczny, godny uwagi i niebezpieczny. Sprawi, że będziecie czuć miliard emocji w jednym czasie, a na koniec zostawi Was ze złamanym sercem i pustką w głowie.

booksofsouls.blogspot.com

Zdjęcie użytkownika
"Imperium burz"
2017.05.22 22:43
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Imperium burz” to piąty tom i (nie licząc powieści o Chaolu, której premiera we wrześniu za granicą) prawdopodobnie przedostatni w tej serii. Poznajemy dalsze losy Aelin, Rowana, Aediona, Lysandry i wielu innych bohaterów. Przed nimi niebezpieczne poszukiwania kolejnych kluczy Wyrda, które są konieczne do pokonania króla Valgów pragnącego przejąć władzę nad Erileą. Oprócz tego głównego, najważniejszego celu mamy też wiele innych, z którymi nasi bohaterowie sami muszą się zmagać. Szczególnie wątki bohaterów drugoplanowych, które nie miały tak dużego znaczenia w poprzednich tomach, w tym stają się niezwykle istotne (ale o tym za chwilę).

Tak szczerze mówiąc, to akcja pierwszych trzech tomów serii nie płynęła zbyt szybko, zdarzały się momenty, w których się nudziłam (szczególnie w „Dziedziczce ognia”) Czwarty był nieco lepszy pod tym względem, ale to „Imperium burz” znacznie przeskakuje pozostałe części. W tej książce na żadnej stronie nie można narzekać na brak akcji. Sarah J. Maas nie pozwala czytelnikowi ani na chwilę odetchnąć, sprawiając, że tej powieści nie da się tak po prostu odłożyć na bok. Ja podczas lektury „Imperium” tak mocno wciągnęłam się w świat stworzony przez autorkę i wydarzenia, które następowały po sobie w mgnieniu oka, że praktycznie całkowicie straciłam kontakt z rzeczywistością.

Ta książka, podobnie jak „Dwór mgieł i furii” potwierdza, że Sarah J. Maas znacznie poprawiła swój warsztat pisarski. Widać to szczególnie dobrze przy kreacji bohaterów - są oni bardzo różnorodni, każdy na swój sposób wyjątkowy. Już dla nich samych warto sięgnąć po twórczość tej autorki, Jeśli lubicie wyraziste charaktery (a większość jej postaci właśnie takie posiada), powinniście być usatysfakcjonowani.

Niezwykle mocną stroną „Imperium burz” jest zakończenie. Jak to z książkami Sary J. Maas bywa, zupełnie się go nie domyśliłam. Punkt kulminacyjny był naprawdę nieprzewidywalny, ale to, co stało się w ostatnim rozdziale całkowicie pozbawiło mnie słów. Pozostaje tylko czekać na kolejny (ostatni??) tom, który prawdopodobnie dopiero za ponad rok, bo wcześniej ukarze się książka o Chaolu („Tower of Dawn”). Trochę szkoda, że musimy czekać tak długo, a po tym, co Maas zrobiła będzie to bardzo trudne 🙂

Podsumowując: „Imperium burz” to jak na razie mój ulubiony tom serii „Szklany tron”. To świetna, wciągająca powieść z charyzmatycznymi bohaterami, którzy na długo zapadają w pamięć. Jeśli jeszcze nie czytaliście niczego autorstwa Sary J. Maas, to naprawdę gorąco Wam polecam jej książki. Chociaż jak dla mnie jej druga seria „Dwór cierni i róż” jest nieco lepsza, ale to już kwestia gustu. Zarówno jednn, jak i drugi cykl zapewnia wiele emocji i niezapomnianych wrażeń. Czego chcieć więcej?

Więcej na readwithpassion.it27.pl

Zdjęcie użytkownika
„Prawdziwe serce ognia, narzędzie tworzenia i zniszczenia.”
2017.05.05 10:42
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Autor: Sarah J. Maas

Ogumienie: Kiedy okładka po raz pierwszy ujrzała światło dzienne ludzie nie byli zachwyceni. Przede wszystkim przez te płomienie, które mocno rzucały się w oczy. Pierwsze cztery części nie miały czegoś tak wyrazistego. Ja nie czułam irytacji, ale również nie zostałam zachwycona. Dla mnie nadal numerem jeden pozostaje okładka Dziedzictwa ognia. Nie zmienia to jednak faktu, że na swój sposób lubię każdą z nich.

UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z PIERWSZEJ, DRUGIEJ, TRZECIEJ I CZWARTEJ CZĘŚCI [SZKLANY TRON, KORONA W MROKU, DZIEDZICTWO OGNIA ORAZ KRÓLOWA CIENI]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Najlepsze zastosowanie: Aelin uwolniła Adarlan od złego króla i przywróciła magię. Dokonała tego z niemałą pomocą, jednak większość ludzi myśli, że to wyłącznie jej zasługa. Teraz przyszedł czas, aby objąć tron Terrasenu. Razem z Rowanem, Aedionem, Lysandrą i Evangeline wyruszają na północ, gdzie spotkają się z lordami, aby wybadać jaka sytuacja panuje w kraju. I żeby dowiedzieć się czy ma ich poparcie. Jednak wszystko zaczyna się komplikować. Wiedźmy szykują atak na Rithford, więc trzeba ratować Doriana i kompletować armię przeciw wojskom Erawana. Wszystko na głowie Aelin, która nie tylko musi się martwić ziemskimi sprawami, ale również bogowie mają dla niej zadanie. Królowa zmuszona jest wypełnić ich wolę, co nieco spowalnia jej poszukiwanie sprzymierzeńców. Sprawy zaczynają się piętrzyć. Ludzie liczą na Aelin i czekają na nią. Szukają potwierdzeń, że jest to ich wspaniała królowa, która uwolni ich ze szponów złych władców. Liczą na nią. Aelin czuje odpowiedzialność na swych barkach, dlatego stara się jak najmocniej. Jednak czy jej się uda? Kiedy nawet lordowie z Terrasenu zdają się przeciw niej? Nic nie jest łatwe, zwłaszcza, kiedy z kilku stron nadciąga wróg. Królowa musi liczyć się z konsekwencjami swoich decyzji i próbować uratować jak najwięcej osób. Jednak czy jest to możliwe? Czy uda jej się uratować świat przez Królem Valgów i Meave, Królową Fae?

Tykać to kijem?: Po pierwszych dwóch tomach nie czułam zachwytu, jeśli chodzi o tę serię. Trzeci tom zaczął nieco zmieniać w moich spostrzeżeniach, natomiast czwarty już był naprawdę intrygujący. Byłam niezwykle ciekawa w jakim kierunku pójdzie autorka i czy uda jej się utrzymać poziom, który nam zaprezentowała w Królowej cieni.

Bohaterowie: Gdybym miała opisać każdą interesującą postać, która przewija się przez tę książkę, zabrałoby mi to tak wiele miejsca, że prawdopodobnie nikt by tego nie przeczytał. Poważnie. Tutaj jest aż gęsto od ciekawych postaci, które ciężko pominąć, dlatego nie wiem od której zacząć i jak dużo miejsca na każdą poświęcić.

Może zacznijmy od samej Aelin. W gruncie rzeczy, darzę ją sympatią. Nie powiedziałabym, że ją lubię — to trochę przesadzone, ale już mnie aż tak nie irytuje. Znaczy, mam do niej pretensje, że o swoich planach nikogo nie informuje, załatwiając wszystko samodzielnie i na boku. Ciężko jej zaufać własnemu kuzynowi czy towarzyszowi życia? Może jakoś to zrozumiem. Szczerze mówiąc zginął mi gdzieś Rowan. Znaczy, nadal jest obecny, i to dość często, ale coś mało wyrazisty był. Co prawda nigdy nie byłam jego fanką, ale całkowicie popieram jego związek z Aelin. Facet mógłby być jednak bardziej interesujący.

Przejdźmy do towarzyszy powyższej dwójki — Aedion i Lysandra. Niezwykle ciekawe postaci, które krążą wokół siebie przez całą książkę. Jednak to nie jest jedyna interesująca rzecz. Oni po prostu mają bardzo intrygującą osobowość. Co prawda Lysandrę w ludzkiej postaci dostajemy niezwykle rzadko, ale co to są za momenty!

I ostatnia czwórka. Zacznijmy od Elide. Uwielbiam tę dziewczynę! Zdeterminowana, pewna swego i mimo że przez większość czasu na straconej pozycji przez swoją kostkę, zawsze potrafi się postawić. Ma w sobie ogień. Zdecydowanie. Warto również wspomnieć Manon — decyzje, które przyszło jej podjąć w tym tomie oraz sprawy z przeszłości, które wyszły na jaw nadały jej niezwykłego kolorytu. Liczę, że będzie pojawiała się częściej.

No i zostali nam dwaj panowie. Zacznijmy od Lorcana. Przyznaję się bez bicia, że zupełnie nie pamiętałam jego osoby z poprzedniego tomu. Najwidoczniej coś mi umknęło. Jeśli chodzi o to, co tutaj od niego dostajemy — jeszcze nie mam w pełni wyrobionej opinii na jego temat. Na pewno ma w sobie coś zastanawiającego, ale nie jestem pewna czy to pozytywne coś.

No i na koniec ten, którego najbardziej lubię z całej serii — Dorian. Pojawia się tutaj niezwykle często, jednak pozostaje na uboczu. Nie angażuje się mocno, chyba, że zostanie o to poproszony, albo czuje zagrożenie. Myślę, że to taka jego taktyka. Wiecie, cicha woda brzegi rwie. Liczę, że w dalszych częściach nieco narozrabia i pokaże na co go stać.

Pióro: Ostatnio słyszałam wiele głosów, że styl autorki nie należy do najlepszych. Że to tak jakby książkę napisała gimnazjalistka. Nie wiem czy to coś nie tak jest ze mną (czy z nimi), ale nie widzę nic takiego. Czytywałam powieści napisane dużo gorzej. Może Maas pisze prosto, ale czy to jakaś wielka ujma? Raczej nie, moim zdaniem dzięki temu łatwiej zrozumieć to, co ma na myśli.

Całokształt: Od czego zacząć? OD CZEGO ZACZĄĆ? Nie mam pojęcia. Naprawdę. Ta książka zrobiła ze mną coś złego. Sprawiła, że nie potrafię zebrać myśli. Nie wiem, co powinnam Wam powiedzieć, a co zostawić w spokoju. To nie jest takie proste. Myśli przebiegają mi przez głowę przez co nie wiem jak to wszystko zebrać. Przede wszystkim jak to zrobić, aby nic nie zaspoilerować. Może zacznę od mankamentów. Co prawda nie ma ich zbyt wiele, ale może coś tam wygrzebię z odmętów pamięci.

Z pewnością nie podobało mi się to w jaki sposób został tutaj potraktowany Dorian. Jest go naprawdę niewiele, jednak nie tylko o to chodzi. Wszyscy jak jeden mąż nie widzieli w nim władcy. Wyglądało to trochę tak, jakby stał niżej od nich w hierarchii. I nie mówię tego tylko dlatego że go lubię. Po prostu moim zdaniem królowa i król powinni być traktowani na równi, nawet jeśli rządzą innymi krainami.

Nie chcę przedłużać, więc przejdę do tego, co mi się podobało. Przede wszystkim połączenie z poprzednimi częściami i nowelkami z tego świata. Nie spodziewałam się, że autorka w taki sposób to wszystko połączy. Jestem naprawdę pod wrażeniem jej pomysłowości i sprytu. Tu wszystko łączy się ze sobą i ma znaczenie. Naprawdę, to jest wspaniałe. Nie ma zdarzeń, które byłyby bez znaczenia.

I ostatnia rzecz — zakończenie. Jak można coś takiego zrobić. Nie mam pojęcia jak ja przetrwam tę część o Chaolu. Naprawdę. To po prostu niebywałe, że autorka po zrzuceniu takiej bomby. Po takim zakończeniu, chce nam jeszcze zaserwować tom, który dzieje się w tym samym czasie, co wydarzenia w Imperium burz (przynajmniej ja to tak zrozumiałam). Jak można to odwlekać? Zwłaszcza, kiedy zostawia się czytelników z czymś takim. Maas, jak mogłaś?

Kasia radzi: Jeśli jest tu jeszcze ktoś, kto nie miał okazji przeczytać Szklanego tronu to po tym tomie z pełną świadomością polecam, naprawdę polecam tę serię. Może i pierwsze części nie powalają. Ale to, co dzieje się tutaj to majstersztyk. Warto było przecierpieć trzy tomy i nowelki, zostać zaintrygowanym przez czwórkę, aby dostać coś takiego. POLECAM.

Mój osąd: Słodki anioł — 9/10

Zdjęcie użytkownika
Imperium Burz
2017.05.04 19:29
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Płomienie ogrzewają. Przynoszą ciepło. Pomagają rozproszyć wszechobecną ciemność. Ale potrafią także zabijać. Palić żywcem i nie pozostawiać po sobie niczego prócz popiołów. Są piękne, oszałamiające, intensywne, ale również śmiertelnie niebezpieczne. W końcu to ogień, prawda? Bardzo ciężko go okiełznać, a przy tym nigdy nie wiadomo co się stanie. Może i płonie jasno jak słońce, ale czy na pewno nie zgaśnie pochłonięty przez mrok?

Po tym, co działo się w Królowej Cieni, nie mogłam czekać ani chwili, by poznać dalsze losy Aelin i jej dworu. Obawiałam się nieco, że Sarah J. Maas będzie chciała poznęcać się trochę nad czytelnikami... I moje przypuszczenia się spełniły. Ciężko było mi się pozbierać po zakończeniu, ale z drugiej strony przeżywam deja vu. Po raz kolejny zastosowała zagranie rozgrywające serce. Znam to już z Dworu mgieł i furii. Jak można aż tak grać na emocjach?

Wystarczyły mi zaledwie dwa dni, aby pochłonąć tę dość pokaźnych rozmiarów cegiełkę. Ile tam było akcji, ile magii i wałki! A brakło mi słów, by to wszystko opisać. Dawno tak świetnie się nie bawiłam. Uwielbiam ten niepokojący i niezwykle klimatyczny świat wypełniony istotami, o których nawet się nie śniło. Wiedźmy, nieśmiertelni Fae, Valgowie i wiele innych. Przepadłam. Maas znowu pochwyciła mnie w swoje sidła.

Jestem pod wrażeniem kreacji bohaterów. Pojawiło się ich całkiem sporo, ale każdy z nich został dopracowany w najdrobniejszym szczególe. Aelin ciągle zaskakiwała i nie grzeszyła chęcią skopania tyłka każdemu, kto na to zasłużył. To jedna z najlepszych postaci, jakie znam. Wreszcie w pełni przekonałam się do Rowana i zaczęłam go uwielbiać. Na dodatek Manon i Dorian kompletnie mnie rozbrajali swoim zachowaniem. Nowym odkryciem okazała się Elide, która wreszcie dostała większą rolę w fabule. Każde z nich było ze sobą sprytnie powiązane, że nawet bym tego we wcześniejszych tomach nie przewidziała.

Nareszcie znalazło się więcej miejsca na wątek romantyczny, który okazał się całkiem miłym uzupełnieniem. Cóż tam się działo! Kły, usta i inne części ciała poszły w ruch. Z zaintrygowaniem śledziłam, jak wspólne przeżycia zbliżały kolejno niektóre osoby do siebie. Autorka dostarczyła mi mnóstwo satysfakcji, uśmiechu i zaskoczeń. Nie można było narzekać na brak miłości.

Podsumowując, Imperium Burz to istna bomba emocjonalna. Jest po krańce stron wypełniona wartką akcją i magią. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Ta recenzja może wydawać się nieco chaotyczna, ale wciąż się zbieram. Ostatnie rozdziały to było takie: Nie, Maas nie rób mi tego po raz kolejny! Nie kończ tak tej książki! Nie wiem, jak ja wytrwam do premiery kolejnego tomu, to był cios poniżej pasa. Jeśli ktoś jeszcze nie zna tej serii, to namawiam (a nawet rozkazuję!) do przeczytania. Z pewnością zachwyci każdego fana fantastyki. Bo kto potrafiłby oprzeć się Aelin, Rowanowi, czy Dorianowi?

Zdjęcie użytkownika
Sarah J. Maas powraca w wielkim stylu!
2017.05.04 16:47
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Z książkami tej pani jest jeden problem. A mianowicie pewne wrażenie, jakie pozostaje ze mną po ich przeczytaniu: że nie da się już napisać nic lepszego, od tego, co właśnie przeczytaliśmy. Jej powieści są po prostu cudowne. Pisane na tak wysokim poziomie, że wydaje się, że nie ma opcji, nie da rady. I jak do tej pory pani Maas udawało się obalić to wrażenie. Autorka po raz kolejny pokazała, na co ją stać i podniosła poprzeczkę, którą ustawiła sobie pisząc poprzednie książki. Udowodniła, że stać ją na wiele więcej i to, co dała nam w "Imperium burz" jest tylko przedsmakiem wielkiej bomby, jaka czeka nas w kolejnych tomach. A przynajmniej tak wygląda to w moim odczuciu. Po raz kolejny powracamy, by towarzyszyć głównym bohaterom w ich drodze po Erileii. Pełnej niebezpieczeństw, zagadek, intryg i wrogów czyhających tuż za zakrętem. Już od pierwszych stron zostajemy szarpnięci w wir wydarzeń i nieuchronnie zbliżamy się do końca, który łamie serce... Ale nie o zakończeniu teraz mi mówić. Nie ma już nudnych momentów. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Poznajemy wszystko jeszcze głębiej i dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy. Niejednokrotnie oczekując w napięciu na dalszy ciąg wydarzeń. W tym tomie non stop coś się dzieje. Nie ma nawet chwili na odpoczynek. O ile w poprzednich, ktoś bardzo doczepny, mógł narzekać na śladowe ilości akcji w niektórych momentach, tak teraz po prostu nie ma bata - rollercoaster emocji gwarantowany. Od samego początku jesteśmy trzymani w napięciu. Na jaw wychodzą sekrety, których istnienia nigdy byśmy nie podejrzewali. Co chwila pojawiają się nowe informacje, które wywracają nasze postrzegania świata przedstawionego do góry nogami. Wiele razy próbowałam przewidzieć, co się za raz stanie, a jednak każda moja hipoteza okazywała się nietrafna. Ani razu nie udało mi się zgadnąć co też kombinuje główna bohaterka, czy autorka. I właśnie to jest wielkim plusem. Niełatwo jest mnie zaskoczyć, a jednak Sarah J. Maas robi to z niesamowitą łatwością. Na reszcie wyczekiwany przeze mnie romans zaczyna się rozwijać we właściwym kierunku. I nie bójcie się - autorka nie przesadziła i nie zmieniła książki w kolejne, głupie romansidło. Oj nie. Utrzymała wszystko na wysokim poziomie. Relacje między postaciami zostały opisane tak subtelnie i delikatnie, że lektura pewnych fragmentów tylko dodawała atrakcyjności całej reszcie. I nie jest to jedyna rzecz, która wypadła tutaj rewelacyjnie. Pojawia się więcej opisów walk, miejsc i wszystkiego tego, czego wcześniej mogłoby wydawać się mało. Autorka łączy to w jedną, perfekcyjną całość i tworzy książkę, o której lekturze nie zapomni się jeszcze przez bardzo długi czas. Z czystym sumieniem mogę polecić zarówno ten tom, jak i całą serię KAŻDEMU miłośnikowi książek fantasy i nie tylko. Spróbujcie, a nie pożałujecie ;)

Zdjęcie użytkownika
Porywająca
2017.05.01 21:37
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Gdy skończyłam czytać „Imperium burz” nie mogłam zasnąć - nagle całe zmęczenie zniknęło, moje oczy pomimo późnych godzin nocnych były jak pięć złotych, a w głowie panował chaos. Czytelnikom poprzednich tomów te objawy raczej nie są obce, ale na pewno po najnowszym się one nasilą. Sarah J Maas weszła na nowy poziom grania na uczuciach i dowiodła, że od samego początku każdy wprowadzany wątek ma znaczenie, a nowelki nie są byle jakim dodatkiem, tylko pełnymi istotnych informacji opowiadaniami! 😏

W poprzednich częściach czułam znużenie czytając rozdziały o Wiedźmach, natomiast teraz były one równie fascynujące jak pozostałe. Historia rozrosła się do ogromnych rozmiarów i już ciężko uznać jeden wątek za ważniejszy od reszty, gdyż wszystkie razem idealnie się uzupełniają. Każdą postać można lepiej poznać, a u niektórych zauważyć wielką przemianę i ewolucję charakteru. Mi nawet udało się wreszcie troszkę bardziej polubić kilku bohaterów, a i żaden mnie do siebie nie zniechęcił 😃😊

Akcja wciąga od pierwszych stron i nie zwalnia aż do samego końca! Naprawdę ciężko odłożyć książkę na bok, a niestety nie da się jej przeczytać za jednym razem (tak przynajmniej myślę, bo ponad 800 stron to już wyzwanie!). Pragnienie poznania zakończenia jest bardzo silne, ale chęć delektowania się historią jest równie wielka. Wydawało mi się, że na ten tom czekałam całą wieczność, jednakże teraz, gdy mam go już za sobą, ten czas jest niczym w obliczu oczekiwania na finał historii 😱. Podejrzewam, że przed ostatnią częścią będę musiała zrobić re-read, ponieważ po pierwsze: nie wiem czy wytrzymam tak długo bez tego świata, a po drugie: nie chcę, aby jakikolwiek, choćby najmniejszy szczegół mi umknął🙊.

Chociaż „Imperium burz” skończyłam czytać kilka dni temu, to nadal nie mogę się pozbierać. Jeśli książka jeszcze przed Wami - gorąco polecam sięgnąć po nią jak najszybciej, ale przygotujcie się na wiele różnych emocji: od uśmiechów poprzez frustrację aż do wylewania morza słonych łez!

Zdjęcie użytkownika
Imperium burz
2017.04.22 16:53
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Droga do tronu Terrasenu jest usiana licznymi walkami. Aelin Galathynius wie, że wygraną zapewnić mogą jej sojusznicy. Wierni przyjaciele i ukochany Rowan towarzyszą jej w wędrówce i poszukiwaniach sprzymierzeńców. Następczyni tronu uczy się jak okiełznać magię drzemiącą w jej wnętrzu, bo niebezpieczeństwo wisi nad Aelin i tylko ona zdecyduję, czy ogień ocali je przyjaciół i poddanych, czy też zniszczy wszystko, co do tej pory osiągnęła!

Często wracam myślami do mojego pierwszego spotkania z główną bohaterką. Zabójczyni Adarlanu Celaenea Sardothien była próżną, pełną złości dziewczyną, która w swoim młodym życiu doświadczyła zbyt wiele. „Szklany tron” był dla mnie przyjemną lekturą i zapowiedzią czegoś więcej. Nigdy nie przypuszczałam, że ta seria rozwinie się aż tak bardzo, bo to, co się dzieję w kolejnych książkach jest trudne do opisania.

Nie tylko w tej książce, ale i w całej serii trudno jednoznacznie określić bohaterów. Każda z postaci ma swoje motywy, urazy, które z biegiem wydarzeń biorą górę i ujawniają prawdziwą naturę bohatera. Aelin jest dla mnie pewną stałą, której względnie jestem pewna. Odważna, nadpobudliwa i pełna pasji kobieta, swoją odwagą mogłaby zawstydzić niejednego mężczyznę. W „Imperium burz” ponownie pojawia się Dorian, który choć zawsze obecny, zyskał nieco więcej uwagi. Pamiętam go, jako niezwykle sympatycznego młodzieńca. Niestety już taki nie jest. Swoją niewinność utracił nieodwołalnie, bo strata potrafi zmienić człowieka na zawsze. Wiem, że spore grono czytelników obdarzyło sympatią pewnego wojownika Fee. Ja również zapałałam do niego miłością, choć droga do tych uczuć nie była łatwa. Początkowo wzbudzał skrajne emocje, jednak teraz jestem skłonna wzdychać z miłości do Rowana równie mocno, co Aelin.

Imperium burz” to liczące ponad 800 stron tomiszcze, więc z pewnością nie jest to lektura na jeden wieczór. Narrator, który wykonał kawała dobrej roboty, serwuje czytelnikowi najsmaczniejsze kąski z toczących się wydarzeń. Skacze między bohaterami i opowiada losy mające bezpośredni wpływ na dalsze przygody Aelin. Wielokrotnie chciałam powrócić do zabójczyni i jej pięknego Fee, lecz mnożące się zawirowania akcji nie pozwoliły mi się oderwać od lektury. Pojawiły się również przydługie opisy, bo w tak obszernej powieści nie ma możliwości zachowania ciągłej, nieprzerwanej akcji, choć Pani Maas niemal się to udało. Być może nie jestem do końca obiektywna, bo nieustannie tęskniłam za jednym z bohaterów i wypatrywałam chwil jemu właśnie poświęconych.

Wiem, że pierwszy tom nie wszystkim się spodobał, ale myśląc o „Szklanym tronie” czuję pewien sentyment, bo bohaterowie utracili niewinność. Magia praktycznie nie odgrywała żadnej roli w pierwszej części, a jedną z większych trosk, było pragnienie Aelin, wówczas Celaeny, wzięcia udziału w balu. Z każdym kolejnym tomem magii przybywało, by w „Imperium burz” była stałym elementem, który zachwyca pięknem, nierealnością i potęgą. Przyjaciele głównej bohaterki posiadają niezmierzone możliwości i coś mi się wydaję, ze jeszcze wielokrotnie zaskoczą czytelnika.

Namiętność została podkręcona do maksimum, a ja dosłownie rozpływałam się z zachwytu. Moje serce biło mocno, bo autorka w pełni zaspokoiła pragnienia czytelników, i choć jest to seria dla wszystkich, bez względu na płeć, to głównie fanki docenią pewne momenty. Pani Maas pisze z niebywałą lekkością, a gorące sceny nie zostały pozbawione szczegółów i finezji, za co mogę być tylko wdzięczna, bo mocno przeżyłam uniesienia bohaterów i nie mam tu na myśli tylko Rowana!

Seria „Szklany tron” została napisana z wielkim rozmachem! Autorka ma ogromny talent i to jest wyczuwalne w jej powieściach. W „Imperium burz” pojawiają się dawno zapomniane postacie, pewne szczegóły z poprzednich książek nabierają sensu, co do tej pory kompletnie nie zaprzątało moich myśli, a autorka wszystkie małe punkciki, szczegóły oraz wątki połączyła i dokonała wielkich rzeczy. Wow! To za mało. Przyznaję, że nie nad wszystkimi wydarzeniami, ale nad znaczną większością można by się rozwodzić godzinami i analizować najmniejsze szczegóły.

Imperium burz” to kontynuacja, która nie tylko trzyma poziom, ale go zawyża. Ociekająca magią, epickimi starciami oraz skrajnymi emocjami powieść, jest w stanie wprawić czytelnika w zachwyt! Napisana z pomysłem i lekkością, wciąga do świata zbroczonego krwią, a nieprzewidywalne zwroty akcji dopełniają tego wielkiego dzieła. Jestem pewna, że „Szklany tron” na lata wpiszę się w kanon literatury fantastycznej i każdy fan tego gatunku odnajdzie w niej coś dla siebie.

5+/6

Zdjęcie użytkownika
Fenomenalna!
2017.04.18 18:54
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

To, że Sarah J. Maas to mistrzyni świata fantasy, chyba już każdy wie. Dwory, czy Szklany tron to tak cudowne książki, że o matko. Jakiś miesiąc temu skończyłam „Królową cieni” i bardzo się cieszę, że sięgnęłam po tą serię na krótko przed premierą piątego. Gdy więc dotarła do mnie paczka z „Imperium burz”, jeszcze tego samego dnia zaczęłam czytać. Skończyłam to czytać wczoraj i... i musiałam trochę odczekać, aż emocje opadną. Jeśli ktoś nie czytał poprzednich tomów, to polecam zejść na dół, do podsumowania, ponieważ spoilery z wcześniejszych części są raczej nieuniknione.

Król Adarlanu nie żyje, magia po dziesięciu latach – została wyzwolona, a Aelin i Aedion dotarli w końcu do swojej ojczyzny, do Terrasenu, razem ze swoimi przyjaciółmi. Jednak droga do tronu Aelin wcale nie jest tak łatwa, jakby się to wydawało. Przed dziewczyną stają nieoczekiwane trudności. Naiwnie myślałam, że królowa po prostu wjedzie do Orynthu i z miejsca wstąpi na tron... no cóż, to nie takie proste. Przede wszystkim, najpierw musi znaleźć sojuszników, uformować armię. Do tego jeszcze okazuje się, ze Dorian Havilliard jest w niebezpieczeństwie.

Nie zdradzam więcej z fabuły, ponieważ nie chcę Wam spoilerować. Musicie sami odkryć to, co tutaj się dzieje. Znacie Sarę, więc pewnie się domyślacie, że dzieje się tu bardzo, ale to bardzo dużo. Dobra, wszystko pięknie, ale czy ktoś mi wyjaśni, jak ona to robi, że akcja pędzi już od pierwszych stron?! Jeśli myślicie, że będziecie mieli na początku czas, żeby się wgryźć w wydarzenia, to się mylicie. Od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w sam środek wiru pełnego intryg, przygód, niebezpieczeństw, czy groźnych stworów. Nie ma czasu na nudę. Zero. Null. Ni ma.

Na początku mamy wątki z perspektyw kilku osób, jednak ich losy z biegiem czasu, coraz bardziej się splatają i coraz mniej tych pomniejszych narratorów jest. Każdy bohater, ma istotne znaczenie w fabule. Poznajemy bliżej postacie Gavriela, Fenrysa, Lorcana, Elide, ale też pojawiają się nowe postacie, dobre czy tez mniej. Fenrysa, mimo swojej arogancji, bardzo polubiłam, Gavriela również, natomiast Lorcana nie lubię. Nie po tym co zrobił. Razem z pewna osóbką, strzelam na niego focha. XD Autorka sięga do poprzednich tomów, a nawet, (tak podejrzewam, bo ich nie czytałam jeszcze) do nowelek. Celaena Sardothien zwiedziła kawał świata i nawet jej przyjaciele, nie wiedzą, kto jeszcze za sprawą długu u niej, stanie się sprzymierzeńcem Terrasenu.

Sarah świetnie rozegrała wątek miłości Aelin i Rowana. Jest on taki subtelny, delikatny i nie odgrywa głównej roli w fabule. Co prawda, nie przepadłam w Rowanie aż tak jak w Rhysandzie, ale też go uwielbiam <3

A Aelin, nasza cudowna Aelin. Pyskuje, knuje intrygi, niejeden raz szokuje swoich towarzyszy – no jak nie kochać jej i jej niewyparzonej gęby? Szacun dla autorki, za tak świetną postać żeńską. Czasami potrafi lekko zirytować, ale jej można to wybaczyć ;D

Z każdą kolejną książką, Sarah coraz wyżej podnosi sobie poprzeczkę. Każda jej książka jest coraz lepsza. To co się dzieje w piątym tomie, jest nie do ogarnięcia. Zakończenie... Ach to zakończenie. Kocham Maas i nienawidzę jej jednocześnie. SARAH JAK MOGŁAŚ!? To. Nie. Miało. Tak. Być. Zgłaszam sprzeciw. Jak zwykle mieszanka WSZYTKICH emocji. No ludzie, nawet łzy mi poleciały. Po skończeniu miałam ochotę wziąć i rzucić tą książką o ścianę. Ja chce kolejny tom, nie wytrzymam tej niepewności. Tak nie można :(

Cała książka trzyma w napięciu i jak się pewnie domyślamy – występują niespodziewane zwroty akcji. Wychodzą na jaw, niektóre rzeczy z przeszłości, zazwyczaj szokujące. Niejeden raz drżenie o życie któregoś z bohaterów, miłość, która rodzi się wśród niebezpieczeństw.

Cóż ja mogę jeszcze powiedzieć? Myślałam, że emocje już opadły, ale nie. Nadal je odczuwam, nadal są. Nie mogę przestać myśleć o tej książce. Nie wiem, czy przekazałam wszystko to co chciałem, ale wiedzcie jedno – musicie to przeczytać. To było tak genialne, że brak słów. Wydaje mi się, że poziom, jest prawie taki sam, jak przy Dworze mgieł i furii, a może i nawet ociupinkę wyższy. Więc. Wam życzę miłej lektury, a ja idę dalej uporać się ze świadomością, że następny tom w USA wychodzi dopiero na jesień, czyli u nas w 2018. Z tego co wiem, maja być jeszcze dwa tomy – jeden o Chaolu i finalny. <3 Także ten, trzymam kciuki za wasze kace, radzę zaopatrzyć się w chusteczki i takie tam :D Premiera już 26 kwietnia, więc w środę w te pędy do księgarni i kupujcie to cudo <3

zabookowanyswiatpauli.blogspot.com

Zdjęcie użytkownika
Kto odpowie na wezwanie Królowej Terresanu?
2017.04.18 16:09
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Ciężko mi uwierzyć, iż już po raz piąty (i zarazem przedostatni) dane mi było zagłębić się w pełen magii, przerażających kreatur, walk oraz intryg świat niegdysiejszej Zabójczyni Adarlanu. Sięgając pamięcią wstecz, ulegam złudnemu wrażeniu, że nie lata, lecz miesiące temu sięgnęłam po pierwszą w moim życiu historię, która wyszła spod pióra Sarah J. Maas. Wciąż razem z Celaeną, równie żywo co cztery lata temu, doświadczam okrucieństwa niewoli w kopalni soli w Endovier, wciąż przekraczam po raz pierwszy wrota Szklanego Zamku oraz od nowa i od nowa przeżywam początki tejże opowieści, które okazały być się jedynie podwaliną dla czegoś większego - prologiem historii Królowej, próbującej odzyskać utracone niegdyś dziedzictwo; początkiem mojej niezmierzonej fascynacji oraz uwielbienia dla przygód Aelin Galathynius, które z każdym tomem wzrasta, pozostawiając mnie w niezmiennym zadziwieniu dla rozwijającego się talentu młodej, amerykańskiej pisarki.

The world will be saved and remade by dreamers.

Aelin z dnia na dzień wrasta w sile. Jest coraz bliżej tego, by zająć należne jej miejsce na tronie swego królestwa, jednak jej podróż to dopiero początek wyboistej, pełnej spisków oraz przeszkód drogi do władzy. Musi odnaleźć sprzymierzeńców, w czasach, w których żadne sojusze nie są pewne oraz zadecydować, które zawarte niegdyś znajomości warto wykorzystać. Pamięta jednak jak wielu, zamiast jej osoby na tronie, życzy sobie jej głowy. Czy największe niebezpieczeństwo przyjdzie ze strony, z której się spodziewa? Jak wiele poświęci by uratować to, co kocha? Czy ktokolwiek odpowie na wezwanie Królowej Terresanu?

Imperium burz to zdecydowanie godna poprzedników kontynuacja. W każdej kolejno wydawanej przez siebie powieści Sarah J. Maas udowadnia, że jej styl ewoluuje, że jej wyobraźnia nie ma granic, natomiast bohaterowie potrafią jeszcze bardziej przywiązać do siebie czytelników. Osoby zagłębiające się w ten świat nie mają wyboru - pozostają mimowolną jego częścią, osadzając się w krainach stworzonych przez amerykańską pisarkę na długo po odejściu od lektury. Osobiście, będąc w połowie książki próbowałam przewidzieć, ułożyć w głowie możliwe scenariusze dalszych losów Aelin oraz jej Dworu, jednak to co przedstawiła autorka, było... Może przedstawię to inaczej.

[brak słów]

[brak słów]

[zawieszenie systemu]

[szok, zachwyt, niedowierzanie, nieeeeeee, taaaaaaak, o cholera, nie zrobiła tego]

Tak oto prezentowały się moje myśli podczas czytania Imperium burz, a także długo po jego zakończeniu. Pragnę zakomunikować, iż wciąż nie funkcjonuje on prawidłowo.

Osobiście uważam, iż tom piąty jest jednym z najlepszych w serii, zaraz po części trzeciej. Ilość wątków, plot twistów oraz wątpliwości powoduje, że czytelnik nie jest w stanie oderwać się od lektury. Wkracza w morze intryg, niepewności oraz sprzecznych emocji, które niczym pętla na szyi skazańca, zacieśniają się wokół jego gardła, odbierając dech w piersi oraz możliwość racjonalnego myślenia. W tym tomie nie ma czasu na odpoczynek, nie ma chwili wytchnienia od walk, niebezpieczeństw, czy też stworów rodem z koszmarów. Tutaj pędzi się razem z bohaterami, nie wiedząc, które z nich doczeka następnej potyczki. Koniec natomiast, odprowadza resztkę powietrza z płuc, otwiera usta z niedowierzania oraz pozostawia świadomość tego, jak fenomenalny będzie finał tej serii...

And Aelin Galahynius, Queen of Terrasen, knew the time would soon come to prove just how much she'd bleed for Erilea.

Odnoszę wrażenie, że to co zaprezentowała autorka w tej części to jedynie przedsmak wydarzeń jakie będą miały miejsce w szóstym, a zarazem ostatnim tomie cyklu, co doprowadza mnie do jednocześnie do znacznie większego przerażenia, jak i ekscytacji. Jednego jednak mogę być pewna - Sarah J. Maas zakończy to niewątpliwie w spektakularny, najlepszy możliwy sposób. Jednak czy serca czytelników zostaną złamane, czy też ukojone przez zawarte w finale treści? - tego dowiemy się dopiero w przyszłym roku.

Narracja w tym tomie, jest rozdzielona podobnie jak w części poprzedniej. Oprócz wiodącego wątku, przewodzonego przez Aelin Ogniste Serce, czytelnik ma szanse poznać kontynuację historii Manon, dzidzieczki klanu Czarnodziobych oraz Elide, dziewczyny, która po ucieczce z Morath próbuje odnaleźć swą królową oraz przekazać jej dar od Kaltain, której ta okazała niegdyś serce. Na początku tomu trzeciego, w którym to po raz pierwszy autorka przedstawiła czytelnikowi owe, wyżej wymienione postacie, nie potrafiłam wykrzesać z siebie ani krzty zainteresowania ich losami, gdyż przyzwyczajona do narracji przedstawianej głównie z jednego punktu widzenia, w dodatku tak świetnie przedstawionego, nie byłam zainteresowana wątkami tak odległymi, z pozoru nie wnoszącymi wiele do głównej fabuły powieści. W jakim ja byłam błędzie... Prawda jest taka, iż podczas lektury obu kolejnych części, jak i już w połowie trzeciej, śledziłam losy obu bohaterem z nieomal równym zainteresowaniem co historię Aelin. Losy każdej z tych bohaterem wzajemnie się przeplatają, często nawet w najmniej spodziewanych momentach oraz wątkach. Wszystkie trzy na równi absorbują, wywołują emocje oraz zaangażowanie czytelnika.

Zarówno Manon, jak i Elide stały się w tej części istotnymi graczami. Ich wątki zostały znacznie rozwinięte, natomiast ja przepadłam w rozdziałach przeznaczonych ich narracji. Za sprawą takiego stanu, szczególnie w drugim przypadku stanęła również inna, pojawiająca się w tych rozdziałach postać. Była ona też jednym z głównych powodów, dla których śmiałam się do książki. Humor, co również warto dodać, jest tutaj na niesamowitym poziomie. Czytelnik niespodziewanie wybucha śmiechem, bądź pozwala by na jego twarzy rozlał się szeroki uśmiech. Co jeszcze mogę zdradzić, to fakt, że Aelin pozostała Aelin - jest równie sarkastyczna i pyskata co zawsze. Jak tu jej nie kochać?

The fear of loss… it can destroy you as much as the loss itself.

Dla fana zarówno wiodącej serii, jak i jej nowelek, Sarah J. Maas przygotowała kilka niespodzianek, dowodząc, iż realizuje krok po kroku, niegdyś powzięty plan, który zrzesza w sobie wiele, z pozoru odległych, ściśle ze sobą powiązanych elementów. Również, podobnie jak w Dworze mgle i furii, wprowadza wytłumaczenia, czy też rozwiązania akcji, które wywracają cały dotychczas obrany przez czytelnika pogląd na sytuację. Takie zabiegi sprawiają, że powraca on pamięcią do poprzednich tomów, pozwalając by informacje tam się znajdujące, oświetliło nowe, dane w najnowszym tomie światło.

To akcja stanowi znaczną część książki, lecz nie ona jedyna. Czymś czemu autorka również poświęciła sporą ilość stron, jest romans. Zarówno ten pomiędzy parami znanymi nam z poprzednich tomów, jak i ten dopiero się rodzący. Muszę przyznać, iż w obu przypadkach byłam zadowolona ze sposobu, w jaki Sarah J. Maas poprowadziła te relacje. Romans jest zdecydowanie elementem powieści, z którym amerykańska pisarka radzi sobie znakomicie. Idealnie buduje napięcie pomiędzy bohaterami, stawia kolejne cegiełki zaufania, budując coś trwałego oraz zachwycającego. Dodając do nich szczyptę pasji oraz niepewności uzależnia czytelnika, niejednokrotnie równocześnie łamiąc jego serce. Wątki te nie są jednak nachalne oraz nie przesłaniają głównej tematyki tomu, czyli istnej, nieomal martinowskiej gry o tron.

Seria ma wielu wielbicieli, posiada jednak wielu przeciwników. Ja jednak, z każdym kolejnym wejściem do świata Aelin, powracam z jeszcze większą miłością do twórczości Sarah J. Maas. Jest to zwyczajnie nadzwyczajna seria, która do mnie przemówiła - swoim nietuzinkowym światem, pierwszorzędnie wykreowanymi bohaterami oraz akcją, która zwala z nóg. Aelin, Rowan, Lysandra, Elide, Dorian, Manon, Aideon - oni wszyscy zajęli specjalne miejsce w moim czytelniczym sercu, które drży na myśl, co czeka na nich w finale tej opowieści.

Remember who you are. Every step of the way down, and every step of the way back. Remember who you are. And that you're mine.

Po raz kolejny, nie pierwszy i nie ostatni raz, pragnę z całego serca polecić Wam tę serię. Tę oraz rzecz jasna Dwór cierni i róż, który zawładnął moim umysłem w równym, jeśli nie w większym stopniu. Historię Aelin Ashryver Galathynius warto poznać. Jest ona bowiem przepełniona wszystkim, czego złakniony wielbiciel fantastyki poszukuje - nietuzinkowymi światami, magią, kreaturami rodem z koszmarów, walkę o władzę oraz świetnie wykreowanymi bohaterami. Osobom, które z zapartym tchem, czekają na premierę powiem tylko jedno - ta część sprawi, że będziecie skakać z radości oraz pytać - dlaczego?, uśmiechać się oraz otwierać usta z niedowierzania, kochać i jednocześnie nienawidzić autorki. Ale przede wszystkim zapragniecie kolejnej części...

Dodaj swoją ocenę i opinię o „Szklany tron. Tom 5. Imperium burz”

Twoja ocena
Star0Star0Star0Star0Star0
0,0
Star2Star0Star0Star0Star0
1,0
Star2Star2Star0Star0Star0
2,0
Star2Star2Star2Star0Star0
3,0
Star2Star2Star2Star2Star0
4,0
Star2Star2Star2Star2Star2
5,0

Klienci, którzy kupili „Szklany tron. Tom 5. Imperium burz“ – wybrali również

Szklany tron. Tom 6. Królestwo popiołów, część 1 - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 49,99 zł
42,99 zł
3 osoby kupiły
Informacja
Szklany tron. Tom 4. Królowa cieni - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Szklany tron. Tom 4. Królowa cieni
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2023.11.27
Cena sugerowana
przez wydawcę: 49,99 zł
42,99 zł
Szklany tron. Tom 6. Królestwo popiołów, część II - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 44,99 zł
38,99 zł
Szklany tron. Tom 3. Dziedzictwo ognia - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 44,99 zł
38,99 zł
1 osoba kupiła
Informacja
Szklany tron. Tom 5. Wieża świtu - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Szklany tron. Tom 5. Wieża świtu
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2024.01.20
Cena sugerowana
przez wydawcę: 49,99 zł
42,99 zł
Szklany tron. Tom 2. Korona w mroku - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Szklany tron. Tom 2. Korona w mroku
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2023.08.04
Cena sugerowana
przez wydawcę: 39,90 zł
34,99 zł
Szklany tron. Tom 1 - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 44,99 zł
37,99 zł
8 osób kupiło
Informacja
Szklany tron. Tom 2. Korona w mroku - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 44,99 zł
38,99 zł
1 osoba kupiła
Informacja
Szklany tron. Tom 3. Dziedzictwo ognia - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Szklany tron. Tom 3. Dziedzictwo ognia
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2023.04.25
Cena sugerowana
przez wydawcę: 39,99 zł
34,99 zł
Szklany tron. Zabójczyni. Opowieści - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 39,99 zł
34,99 zł
2 osoby kupiły
Informacja
Szklany tron. Tom 1 - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Szklany tron. Tom 1
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2023.04.19
Cena sugerowana
przez wydawcę: 36,90 zł
31,99 zł
Dwór cierni i róż. Tom 4. Dwór szronu i blasku gwiazd - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 34,99 zł
30,99 zł
5 osób kupiło
Informacja

Sarah J. Maas – pozostałe pozycje

Księżycowe Miasto. Dom płomienia i cienia. Tom 3 - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 99,99 zł
85,99 zł
9 osób kupiło
Informacja
House of Flame and Shadow - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 89,00 zł
85,44 zł
Szklany tron. Imperium burz. Tom 5 - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 79,99 zł
64,79 zł
3 osoby kupiły
Informacja
Szklany tron. Wieża świtu. Tom 6 - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 79,99 zł
64,79 zł
6 osób kupiło
Informacja
The Assassin's Blade - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
The Assassin's Blade
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2024.03.18
Cena sugerowana
przez wydawcę: 90,00 zł
86,40 zł
Heir of Fire - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Heir of Fire
Dostępny
Produkt dostępny 3 szt.
Cena sugerowana
przez wydawcę: 100,00 zł
96,00 zł
Empire of Storms - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Empire of Storms
Dostępny
Produkt dostępny 5 szt.
Cena sugerowana
przez wydawcę: 100,00 zł
96,00 zł
Tower of Dawn - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Tower of Dawn
Dostępny
Produkt dostępny 3 szt.
Cena sugerowana
przez wydawcę: 100,00 zł
96,00 zł
Crown of Midnight - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Crown of Midnight
Dostępny
Produkt dostępny 4 szt.
Cena sugerowana
przez wydawcę: 90,00 zł
86,40 zł
House of Earth and Blood - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Cena sugerowana
przez wydawcę: 116,00 zł
111,36 zł
Throne of Glass Box Set - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Throne of Glass Box Set
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2024.03.11
Cena sugerowana
przez wydawcę: 423,00 zł
406,08 zł
Queen of Shadows - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Queen of Shadows
Dostępny
Produkt dostępny 2 szt.
Cena sugerowana
przez wydawcę: 100,00 zł
96,00 zł
Wróć do góry