Anna Kańtoch, pięciokrotna laureatka Nagrody im. Janusza A. Zajdla oraz laureatka Nagrody im. Jerzego Żuławskiego, powraca z ostatnim, długo oczekiwanym trzecim tomem „Tajemnicy diabelskiego kręgu” – zachwycającej trylogii fantasy
Nina budzi się zziębnięta wśród rozsypanych na posadzce odłamków szkła. Nie wie, gdzie właściwie się znajduje, ani nie pamięta, kim jest. Rozglądając się wokół, zauważa, że odzyskała przytomność w pałacyku, który stoi przy rynku niewielkiego miasteczka.
Tydzień wcześniej Nina, Jacek, Tamara oraz Hubert zostali zabrani przez komunistów na ferie zimowe. Mieli je spędzić w urokliwym miasteczku w Bieszczadach, jednocześnie przygotowując się do swoich przyszłych zadań jako elitarna grupa Czerwonych Kapturków, czyli nastolatków zwalczających skutki anielskiej magii.
A teraz przerażona, pozostawiona sama sobie Nina, ubrana jedynie w staroświecką suknię z koronkami, odkrywa, że miasteczko jest wymarłe. Nie napotyka żadnych śladów życia, zupełnie jakby wszyscy mieszkańcy nagle zniknęli. Pozostało jedynie zimno i śnieg.
Jak się tu znalazła i co się stało z mieszkańcami opuszczonego miasteczka?
Autor | Anna Kańtoch |
Wydawnictwo | Uroboros / GW Foksal |
Seria wydawnicza | Tajemnica diabelskiego kręgu |
Rok wydania | 2018 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 544 |
Format | 13.5 x 20.2 cm |
Numer ISBN | 978-83-280-5048-8 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328050488 |
Waga | 374 g |
Wymiary | 202 x 135 x 27 mm |
Data premiery | 2018.04.18 |
Data pojawienia się | 2018.03.20 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Od czasu, kiedy ostatni raz sięgnęłam po twórczość Anny Kańtoch, minęło już niestety trochę czasu. Po upływie kilku miesięcy w końcu udało mi się przeczytać trzeci tom z serii Tajemnicy diabelskiego kręgu. Czy książka podobała mi się równie mocno, co poprzednie części? Na to pytanie odpowiem niżej.
Pewnego zimowego ranka Nina budzi się przemarznięta w nieznanym jej miejscu. Wygląda na to, że noc spędziła na zimnej posadzce, na dodatek ubrana w suknię z gorsetem! Nie ma pojęcia, gdzie jest i dlaczego się tam znalazła, no i czemu ma na sobie tak cudaczny strój. Przed dziewczyną kolejna zagadka do rozwiązania. Pewne jest jedno: jeśli dzieje się coś dziwnego, to na pewno związek z tym mają anioły.
Główną bohaterką, jak można pamiętać z poprzednich książek, jest Nina. Ogólnie tę bohaterkę bardzo lubię, jednak w tej części trochę mnie irytowała swoim brakiem taktu, a potem narzekaniem, że nikt nie chce z nią rozmawiać. Zamiast jakoś w bardziej uprzejmy sposób pytać o interesujące ją rzeczy, waliła dosłownie prosto z mostu i to znienacka. Plusem natomiast jest fakt, jak bardzo wytrwała jest w swoich postanowieniach. Uparła się, że rozwiąże zagadkę związaną z tym wszystkim i po trupach dążyła właśnie do tego. Przyznaję, że to akurat wyszło jej tylko na dobre.
Cieszę się, że autorka w tej części szerzej przedstawiła postać Jacka. Z poprzednich książek czytelnicy mogą kojarzyć go tylko z kuchnią i jedzeniem, ale w Tajemnicy godziny trzynastej ten bohater został ukazany jako chłopak odważny i lojalny wobec Niny. Mimo tego, że nie uśmiechało mu się to wszystko, to pomagał dziewczynie, jak tylko mógł. No i w końcu nie widzimy Jacka jako tego, który ciągle przesiaduje w kuchni, tylko coś działa!
Anna Kańtoch po raz kolejny rozkochała mnie w swojej twórczości i swoim piórze, choć książka nie jest bez wad. Bardzo podobał mi się klimat, a także rozdziały raz przedstawiające wydarzenia, które miały miejsce od przyjazdu Niny do Wilczych Dołów, a raz rozdziały, gdzie Nina i Jacek starali się rozwikłać główną zagadkę. Trzeba przyznać, że dzieje się tutaj sporo.
Niestety jednak dla mnie jest to najsłabszy tom z całej serii. Zdecydowanie za mało tu aniołów, które przeplatały się w poprzednich książkach, i na których obecność liczyłam również w tej części. No i na minus zbyt duże rozwlekanie akcji, co chwilami bardzo mnie nużyło.
Mimo wszystko podczas lektury towarzyszy taki niepowtarzalny, tajemniczy klimat (o którym wspomniałam już wyżej), przez który chce się czytać więcej i więcej. Dlatego ja uparcie będę czekać na kolejne tomy z serii Tajemnice Diabelskiego Kręgu.
Jeżeli szukacie dobrej powieści młodzieżowej, z wątkiem kryminału oraz fantastyki, to te książki są jak najbardziej dla Was. Mam również nadzieję, że tajemnicze anioły i detektyw Nina Was oczarują.
Anna Kańtoch porwała mnie swoim cyklem już niemal od pierwszych stron. To dlatego, gdy tylko nadarzyła się taka okazja, sięgnęłam po trzeci już tom przygód Niny. Okładka przyciągała mnie do siebie, a pozytywne recenzje wzmagały chęć lektury. A czy i mi ta książka podobała się tak bardzo jak innym? Zapraszam do lektury.
Już na pierwszych stronach pojawia się tajemnica. Nina budzi się w zniszczonym pałacu, na dworze panuje zima, która zdaje się nie przynosić cienia nadziei na nadejście wiosnę, wokół nie ma ani pół żywej duszy, a główna bohaterka straciła pamięć. Jeżeli to nie jest dobre rozpoczęcie książki, które sprawia, że czytelnik zostaje wbity w fotel, to już nie wiem, co innego może nim być!
To właśnie dlatego z miejsca zostałam pochłonięta przez książkę, ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Niny. Chciałam wiedzieć, co takiego tym razem wydarzyło się w życiu głównej bohaterki. I niestety (a właściwie stety, bo co to za zabawa) odpowiedzi nie dostajemy od razu. Co więcej – fabuła prowadzona jest na dwóch płaszczyznach czasowych. Część rozdziałów skupia się na akcji po utracie pamięci przez Ninę, a pozostałe przedstawiają historię, jak doszło do tych wszystkich wydarzeń, aby na sam koniec złączyć się w punkcie kulminacyjnym, który uniemożliwia oderwanie się od ostatnich stron. Chociaż przyznam szczerze, że samo zakończenie wywołało we mnie pewną dezorientację i czuję, że nie wszystkie odpowiedzi były dla mnie wystarczająco satysfakcjonujące.
Zanim jednak przechodzimy do tego ambiwalentnego zakończenia, natykamy się na mnóstwo tajemnic oraz wskazówek, które pozwalają nam na rozwiązanie historii razem z młodą i kobiecą wersją Sherlocka Holmesa, Niną. Co prawda mi nie udało się rozgryźć tych zagadek przed uzyskaniem odpowiedzi, ale to właśnie dlatego dobrze się bawiłam w trakcie lektury.
Nina wiele razy wywołuje we mnie odczucia zbliżone do tych, które miałam względem Ani Shirley. Nie wiem, skąd to wszystko się bierze, ale wielokrotnie znajdowałam między nimi pewne powiązania. Nina jest szalenie inteligentną, bystrą i spostrzegawczą osobą. Jednakże nie zrobiono z niej Mary Sue, która niczego się nie boi i wszystko osiąga bez większych problemów. Ma swoje wady, dręczące ją wspomnienia oraz pewne obawy, których nie potrafi pokonać. To też czyni ją czternastolatką z krwi i kości, a nie nadzwyczajną superagentką komunistów.
I chociaż motyw ten jest podtrzymywany w przypadku pozostałych postaci, tak w Tajemnicy godziny 13 nieco zaczęły mnie irytować postacie Tamary i Huberta. Role, które przypadły im w trzecim tomie cyklu nie były dla mnie zadowalające i cieszyłam się, że tej dwójki jest w tej części trochę mniej niż w poprzednich.
Podsumowując, jestem zadowolona z tej części. Anna Kańtoch świetnie roztacza obraz mroku i tajemnicy, które towarzyszą nam na każdym kroku. Spędziłam przy tej książce kilka dobrych godzin i z niecierpliwością będę wyczekiwać kontynuacji!