Nowa powieść supergwiazdy literatury iberoamerykańskiej. Pierwszy nakład w Hiszpanii – 300 tys.
W samym środku brooklyńskiej śnieżycy sześćdziesięcioletni Richard Bowmaster, profesor uniwersytecki, wjeżdża w bagażnik samochodu Evelyn Ortegi, młodej nielegalnej imigrantki z Gwatemali. To, co z początku wydawało się zaledwie drobnym wypadkiem, staje się czymś o wiele poważniejszym i niespodziewanym, z chwilą gdy Evelyn staje w progu domu profesora w poszukiwaniu pomocy. Zakłopotany całą sytuacją, w ząb nie rozumiejąc, co po hiszpańsku mówi dziewczyna, prosi o pomoc swoją lokatorkę, Lucię Maraz, sześćdziesięciodwuletnią Chilijkę, która przyjechała na jakiś czas do Stanów Zjednoczonych z serią gościnnych wykładów na tym samym uniwersytecie, na którym uczy Richard. Te zupełnie różne osoby wyruszają ku dramatycznej i niezwykłej przygodzie, która ma miejsce na współczesnym Brooklynie, lecz jej korzenie sięgają niedawnej przeszłości w Gwatemali, lat siedemdziesiątych w Chile i oraz osiemdziesiątych w Brazylii. To właśnie w przeszłości bohaterowie znajdują swoją wewnętrzną siłę. Dla Lucii i Richarda będzie to przede wszystkim nowa szansa na miłość.
Jedna z najbardziej osobistych powieści tej autorki. W przeciągu roku od premiery powieść ukazała się w 14 krajach.
Autor | Isabel Allende |
Wydawnictwo | Muza |
Rok wydania | 2018 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 352 |
Format | 13.0x20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-287-1053-5 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328710535 |
Waga | 280 g |
Wymiary | 130 x 205 x 23 mm |
Data premiery | 2018.10.17 |
Data pojawienia się | 2018.09.05 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Isabel Allende potrafi wnikliwie i zajmująco snuć opowieść o ludzkich losach, o tym, co wzburza, martwi i trapi, a co dostarcza szczęścia, zadowolenia i spełnienia. Duży ładunek emocji, tak bliskich każdemu z nas, i sporo materiału do refleksji, niezależnie od wieku czytelnika. I chociaż "W samym środku zimy" nie porwało mnie tak rewelacyjnie jak "Japoński kochanek", brakowało mi charakterystycznego dla autorki pazura, to jednak spędziłam z książką przyjemny i pełen zadumy wieczór. Zakres tematyczny przybliżanej historii wybiega przed mój obecny etap życia, lecz spokojnie, swobodnie i bezpretensjonalnie się w nim odnalazłam. Z jednej strony ujmująca i przekonująca prostolinijność, z drugiej głęboka znajomość praw rządzących życiem człowieka.
Efektowna narracja, sugestywna i urzekająca, to niewątpliwie walor książki. Pomysł na fabułę, odnaleziona miłość, kiedy już wydawało się, że nie można jej spotkać, nie należy do nowych, jednakże odwołuje się do najważniejszych pragnień i marzeń człowieka, poczucia bliskości, akceptacji, zrozumienia, oddania, a przy tym tolerancji, szacunku i wierności, bez względu na bagaż doświadczeń życiowych i krętość ścieżek losu. Odnajdując bratnią duszę docieramy do pokładów wewnętrznej siły i harmonii. Chętnie zanurzam się w opowieści, które przenikają ciekawe spostrzeżenia i życiowa mądrość, pod warunkiem, że nie są wyrażone w bezpośredni i natarczywy sposób. Kształtują obraz niegasnącej nadziei, ale i świadomość jej ulotności, nawołują do jej pielęgnowania i podsycania.
Zimne i ośnieżone ulice Brooklynu, za sprawą decyzji losu i zbiegu okoliczności, stają się świadkiem skrzyżowania losów trójki kluczowych bohaterów powieści. Optymistkę Lucię Maraz, pełnego sprzeczności Richarda Bowmastera i zalęknioną Evelyn Ortegę, wydaje się łączyć jedynie niewyjaśnione morderstwo młodej kobiety. Ich osobliwe i naiwne zachowania stają się pretekstem do kontrastowego przedstawienia dawnych bolesnych przeżyć. Stopniowo odkrywamy tajemnice otulające ich przeszłość, mroczne wspomnienia niedające ukojenia, wydarzenia wyzwalające poczucie straty, wyrzutów sumienia, porażki i zawieszenia. Różne osobowości i postawy życiowe, ale podobna wrażliwość i duma. Wątek obyczajowy wzmocniony nutami niepewności i detektywistycznej zagadki. Wchodzimy również w szerokim zakresie w aspekty emigracji i uchodźstwa, wybrzmiewają echa polityki i trendów społecznych.
bookendorfina.pl
Opis jaki zaserwowało wydawnictwo względem książki jest bardzo kuszący. Jak widać JA dałam się przekonać, niestety fabuła powieści a streszczenie z okładki to dwa różne tematy.
Przede wszystkim sięgając po książkę miałam całkiem inne wyobrażenie o fabule. Tak na dobrą sprawę powieść to życiorysy bohaterów.
Podczas ukrywania zwłok myślami lub słowami główne postacie wracają do przeszłości i opowiadają swoje życie od początku do dnia w którym zaczyna się książka.
W fabule jest dużo polityki, wydarzeń o podłożu historycznym - osoby lubiące takie klimaty, zapewne odnajdą się w powieści - JA niestety liczyłam na coś o podłożu romantyczno-kryminalnym.
I niestety zabrakło mi romantycznych uniesień i kryminalnych zagadek. Autorka pisze szczegółowo, dość przyjemnym w odbiorze językiem. Niestety tempo wydarzeń jest ślimacze. W trakcie czytania odczuwałam znużenie, a rezultat był taki, że opornie szło mi poznawanie treści.
Całe ukrywanie zwłok to kilkadziesiąt godzin, reszta to całkiem inne wiatry.
Bohaterowie jest ich trójka - znaczących. Każda z postaci ma barwne losy, każda z tych osób też ma za sobą trudne, dramatyczne chwile. Autorka ciekawie wykreowała literackie postacie, udało jej się przenieść mnie do miejsc o których pisze. Stworzyła dość smętny klimat. Pokazała bardzo trudne epizody z życia emigrantów. Poruszyła ważne zagadnienia. Pokazała tę część świata, na którą nie lubimy patrzeć.
" W samym środku zimy" nie jest złą powieścią. Jest to bardzo smutna, pouczająca historia ludzi, którzy przeszli przez piekło... niestety przedstawiona w trochę nużącej żywotności.
Książka ma swoją wartość, więc nie mogę ją odradzać - mogę jedynie ostrzec, że osoby lubiące dynamiczną, pełną napięcia akcję - mogą żałować, że zabrały się za czytanie tej powieści.
Czytelnicy wolący wolne, bardziej rozbudowane historycznie i czasowe utwory literackie - mogą być zadowolenie z lektury.
Autorka w swojej najnowszej powieści zgrabnie przeplata przeszłość swoich bohaterów z wydarzeniami, które dzieją się w danej chwili, dzięki temu czytelnik odbywa jakby kilka podróży w jednej i tym samym poznaje lepiej swoich literackich kompanów, układając całą historię w jeden obraz. W powieści podoba mi się zestaw bohaterów. Jest to para w podeszłym już wieku i młoda dziewczyna. Ich losy splatają się podczas śnieżycy, ale tak naprawdę łączą ich trudy przeszłości. Każda z tych osób jest na swój sposób pokiereszowana przez los, śmierć, niesprawiedliwość, chorobę. Każde z nich przeszło swoje piekło, stracili bliskich, ale trafili na siebie. Tą tytułową zimę można odbierać też jako metaforę – nigdy nie jest za późno na nowe życie czy też miłość, bo przecież nawet w czasie najgorszej zimy można przekonać się, że nosimy w sobie słoneczne i upalne lato. Pokazują nam to nasi podstarzali bohaterowie swoim nagłym uczuciem, które nie boi się metryki, zmarszczek, ani tego co już za nami. „W samym środku zimy” to książka, która oczaruje miłośników twórczości Isabel Allende, ale nie tylko, bo powinna przypaść do gustu także tym, którzy cenią sobie wartościowe historie, które zostawiają po sobie jakiś ślad. Autorka kolejny raz udowodniła, że potrafi pisać trudne i piękne historie, nad którymi unoszą się duchy przeszłości i zmarłych i w tym przypadku również tak jest. Ważne jest to, że mimo niełatwej tematyki, książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Gorąco polecam!
Więcej na zapiski-okularnicy.pl